Strażnik miejski przywiózł tego pana pijanego. Nie pamiętał, jak się nazywa, gdzie mieszka. Tylko o Miśku mówił, że to jego jedyny przyjaciel - wspomina policjantka. Kilka dni później usłyszała, że ten człowiek zmarł. "A co z Miśkiem?" - pomyślała. I ruszyła na poszukiwanie psa.
1 września w Mikołowie na Śląsku znaleziono martwego mężczyznę. Ustalono, że to mieszkaniec Łazisk Górnych.
Kilka dni później o jego śmierci usłyszała w komisariacie w Łaziskach sierżant Kamila Niećko. - Pomyślałam: a co z jego Miśkiem, co z jego psem? - opowiada.
Skojarzyła bowiem nazwisko zmarłego. - Kilka dni przed jego śmiercią była u nas interwencja z tym panem. Przywieźli go strażnicy miejscy. Trudno było ustalić jego personalia. Nie pamiętał, jak się nazywa, gdzie mieszka. Był nietrzeźwy - wspomina policjantka. - Tylko o tym Miśku mówił, że tylko z nim mieszka, że to jego jedyny przyjaciel.
Niećko z dzielnicowym odszukali mieszkanie zmarłego. Na klatce schodowej usłyszeli szczekanie, ale drzwi mieszkania były zamknięte. Pracownicy spółdzielni mieszkaniowej pomogli im wejść do środka.
Policjantka pamięta, że pies był wystraszony i bardzo wygłodzony. - Rozważaliśmy oddanie psa do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Rudzie Śląskiej. Ale najpierw popytaliśmy sąsiadów, czy by go nie przygarnęli.
"Skumplowali się, jak to zwierzęta"
Ujadanie Miśka słyszał także Tomasz Wencel, sąsiad zmarłego opiekuna psa. - Chcieli go wziąć do schroniska, ale ja nie pozostałem obojętny. Bardzo kocham zwierzęta - mówi.
Sam ma dwa psy. - Sąsiad od czasu do czasu przychodził od mnie z Miśkiem. Zapoznał się z moimi pieskami. Aż pewnego dnia sąsiad wyszedł i zmarł.
Ale zapewnia, że Miśkowi jest u niego dobrze. - Moje psy skumplowały się z nim, jak to zwierzęta. Dogadujemy się, dajemy radę. Nie wyobrażam sobie, żeby Misiek poszedł do azylu.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice