Nie udało się odczytać aktu oskarżenia w procesie dotyczącym katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Na rozprawie nie stawił się oskarżony Andrzej N., który znów trafił do szpitala psychiatrycznego.
Andrzej N. trafił na leczenie do szpitala psychiatrycznego w Lublińcu. Biegli mają wypowiedzieć się na temat jego zdolności do udziału w procesie. W sądzie stawiła się druga oskarżona Jolanta S. To oni pełnili służbę w posterunkach kolejowych Starzyny i Sprowa, i - według prokuratury - doprowadzili do zderzenia pociągów, kierując je na ten sam tor.
Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym może im grozić kara do ośmiu lat więzienia.
Znów pod opieką lekarzy
Andrzej N. trafił pod opiekę lekarzy po raz kolejny. W szpitalu psychiatrycznym spędził kilka miesięcy po katastrofie. Stan jego zdrowia długo nie pozwalał nawet na przesłuchanie. Według opinii biegłych dyżurny w chwili katastrofy był poczytalny, co oznacza, że może odpowiadać karnie.
Podczas wtorkowej rozprawy obrońca N. wnioskował o wyłączenie jawności procesu. Adwokat argumentował, że relacjonowanie sprawy przez media może zakłócić spokój publiczny oraz może zaszkodzić prywatnemu interesowi oskarżonego. Według obrońcy obecność mediów na sali rozpraw może sprawić, że N. nie będzie mógł uczestniczyć w procesie.
Tego stanowiska nie podzieliła prokuratura. Mecenas Zbigniew Ćwiąkalski, który jest pełnomocnikiem spółki PKP PLK, jednego z oskarżycieli posiłkowych, mówił, że z decyzją w tej sprawie należy wstrzymać się do czasu zasięgnięcia opinii lekarzy z Lublińca.
Taką właśnie decyzję podjął sąd. Biegli mają też wskazać, czy obecność mediów może mieć wpływ na N.
Terminy kolejnych rozpraw sąd wyznaczył na 7 i 21 lipca.
Pociągi zderzyły się czołowo
Do wypadku doszło 3 marca 2012 r. we wsi Chałupki k. Szczekocin. Pociąg relacji Warszawa - Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg z Przemyśla do Warszawy.
Liczący ponad 100 stron akt oskarżenia trafił do sądu na początku grudnia ubiegłego roku.
Dyżurny ruchu ze Starzyn, według prokuratury, swoim działaniem doprowadził do skierowania pociągu Warszawa - Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Dyżurna ze Sprowy, według śledztwa, wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl - Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy. Zdaniem prokuratury nie sprawdziła przyczyny zajętości toru, co sygnalizował system kontroli ruchu.
Poza nieumyślnym sprowadzeniem katastrofy oskarżeni odpowiedzą też za poświadczenie nieprawdy w dziennikach ruchu posterunków kolejowych. Andrzej N. i Jolanta S. nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień.
Winni też maszyniści
Z opinii specjalistów z zakresu kolejnictwa wynika, że zawinili nie tylko dyżurni, ale też maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone.
Na podstawie opinii biegłych ds. transportu szynowego ustalono, że stan techniczny lokomotyw, wagonów i infrastruktury kolejowej nie miał wpływu na zaistnienie i przebieg katastrofy.
W wyniku zderzenia zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia. Prokuratura wyliczyła, że zdarzenie skutkowało stratami materialnymi na ponad 19 mln zł.
Do katastrofy doszło we wsi Chałupki pod Szczekocinami:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ejas/r / Źródło: PAP/tvn24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24