Karetka przyjechała dopiero po 45 minutach? 46-latek zmarł, prokuratura wszczęła śledztwo

Dyspozytorka pogotowia odmówiła wysłania karetki. Sprawą zajmuje się prokuratura
Dyspozytorka pogotowia odmówiła wysłania karetki. Sprawą zajmuje się prokuratura
Źródło: Ryszard Siarkowski | TVN 24 Katowice

Z pozoru to był niegroźny wypadek. Pracownik zakładu uzdatniania wody w Sosnowcu prawdopodobnie się poślizgnął - i jak przypuszczali jego koledzy - złamał rękę. Wezwali pogotowie, ale dyspozytorka odmówiła wysłania karetki w trybie natychmiastowym. Stan mężczyzny się pogarszał. Ambulans w końcu przyjechał, ale reanimacja okazała się bezskuteczna. Mężczyzna zmarł. Pogotowie mówi: takie są procedury.

Sprawą zajmuje się już prokuratura Sosnowiec-Południe. Sprawdza, czy doszło do ewentualnego nieumyślnego spowodowania śmierci lub narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia - a jeśli tak, to kto się do tego mógł przyczynić.

Reanimacja okazała się bezskuteczna

Wypadek miał miejsce w miniony czwartek. 46-latek pracował w jednej z zewnętrznych firm na terenie stacji uzdatniania wody w Sosnowcu. Jak relacjonują jego koledzy, mężczyzna poślizgnął się i uderzył ręką o rurę. Twierdzą, że wezwali pogotowie, ale dyspozytorka odmówiła wyjazdu karetki z powodu braku zagrożenia życia lub poważnej utraty zdrowia.

W związku z tym, że karetka nie została wysłana, pracownicy ułożyli rannego kolegę w pozycji leżącej. Ten jednak zaczął się uskarżać na coraz gorszy stan zdrowia i majaczyć. Wtedy pracownicy mieli po raz kolejny zadzwonić po pogotowie, a dyspozytor ponownie miał odmówić wysłania karetki. Dopiero trzeci telefon z informacją o utracie przytomności 46-latka spowodował wysłanie ambulansu.

- Według pracowników stacji, od pierwszego telefonu do przyjazdu karetki minęło około 45 minut. Lekarz stwierdził zgon. Reanimacja, którą podjęto, okazała się nieskuteczna - relacjonuje reporter TVN24, Jerzy Korczyński.

Pogotowie: działamy zgodnie z przepisami

Przedstawiciele pogotowia nie mają sobie nic do zarzucenia. Tłumaczą, że działają zgodnie z przepisami.

- Zespoły ratownictwa medycznego są wysyłane w stanach nagłego i gwałtownego pogorszenia się stanu zdrowotnego pacjenta, który grozi wystąpieniem niebezpiecznych powikłań na tu i teraz. Tu mieliśmy do czynienia z wezwaniem do pacjenta z urazem kończyny górnej - tłumaczy kierownik dyspozytorni Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu, Wojciech Bański.

Zaznacza, że nie było konieczności wysłania karetki w trybie natychmiastowym. Jak zatem wygląda procedura w przypadku urazów ręki, który podejrzewali koledzy 46-latka? - Dyspozytor powinien pouczyć pacjenta, w jaki sposób postąpić, jak zabezpieczyć rękę i polecić udać się do szpitala. Zwłaszcza, że na tamtą chwilę nie dysponowaliśmy wolnymi zespołami - zaznacza Bański.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Prokuratura zabezpieczyła już nagrania z rozmów z dyspozytorem pogotowia. W poniedziałek wykonano sekcję zwłok mężczyzny.

- Prokuratura sprawdza wszystkie aspekty sprawy – jest prowadzone postępowanie również w kierunku art. 155, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci, jak i art. 160 par. 2, czyli sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrożenia życia - mówi prok. Magdalena Ziobro z prokuratury rejonowej Sosnowiec-Południe.

Do wypadku doszło na terenie zakładu uzdatniania wody w Sosnowcu:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: NS/i / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: