- Z jego zwycięstwa ucieszyli się politycy Prawa i Sprawiedliwości, Roman Giertych z Koalicji Obywatelskiej i Maciej Konieczny z Razem, wcześniej poparł go m.in. poseł od Grzegorza Brauna. - Niektórzy politycy po moim zwycięstwie zaczęli wyciągać daleko idące wnioski - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl nowy prezydent Zabrza Kamil Żbikowski.
- Żbikowski zapowiada rychłą prywatyzację Górnika Zabrze. Jeszcze przed poznaniem oficjalnych wyników wyborów odebrał telefon od Lukasa Podolskiego, który jest zainteresowany kupnem klubu.
- Zabrze słynie z kopalń, które dawniej były fundamentem lokalnego przemysłu, a teraz mogą przyciągać turystów. Żbikowski chce też przyciągnąć inwestorów, szczególnie z zakresu usług i nowych technologii.
- Symboliczna zmiana rządów ma być widoczna w najbliższe święta Bożego Narodzenia. Rok temu z oszczędności miasto nie zapaliło świątecznych lampek. Teraz to się zmieni, ale "Zabrze nie będzie rozświetlone jak Nowy Jork".
Powodem przedterminowych wyborów prezydenta Zabrza było majowe referendum, w którym mieszkańcy odwołali z tego stanowiska Agnieszkę Rupniewską. W pierwszej turze Ewa Weber, pełniąca obowiązki prezydenta miasta, otrzymała 39,29 procent głosów. Kamil Żbikowski z poparciem 16,14 procent głosów był daleko w tyle. W drugiej turze zwyciężył przewagą zaledwie 106 głosów.
Kamil Żbikowski ma 38 lat. Do tej pory był miejskim radnym i aktywistą. Z wykształcenia jest prawnikiem. W Zabrzu znany jest między innymi ze swojej działalności na rzecz ochrony zabytków, rozwoju infrastruktury rowerowej czy poprawy jakości powietrza. Czekają go jednak spore wyzwania, bo po poprzednikach odziedziczył miasto z potężnym długiem, sięgającym niemal miliarda złotych. Musi uporać się z prywatyzacją zadłużonego po uszy Górnika Zabrze i znaleźć pomysł na miasto, które dawniej było ważnym ośrodkiem górniczym, a dziś szuka nowych ścieżek rozwoju. O tym, jak zamierza zmienić Zabrze, opowiedział tvn24.pl.
Bartłomiej Plewnia, tvn24.pl: Każdy chce ogrzać się blaskiem pańskiego zwycięstwa. Politycy PiS, których kandydat odpadł w pierwszej turze uzupełniających wyborów, piszą o "odbiciu Zabrza". Roman Giertych napisał na X, że wspierał pan Rafała Trzaskowskiego. Maciej Konieczny z Razem wieszczy zmiany na lepsze.
Kamil Żbikowski: Dla mnie najważniejsza jest reakcja tu, w Zabrzu, a nie w wielkiej polityce. Nie doszukiwałbym się tu ogólnopolskich wniosków. Może poza tym, że jest to sygnał dla bezpartyjnych ruchów miejskich, które walczą w swoich samorządach o zmianę standardów. Referendum, w którym odwołana została prezydentka Agnieszka Rupniewska, nie było wymierzone w konkretną partię, a niektórzy politycy po moim zwycięstwie zaczęli wyciągać daleko idące wnioski.
A cieszył się pan z poparcia, którym obdarzył pana przed drugą turą poseł Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej? Po drodze panu z Grzegorzem Braunem?
Byłem bardzo zdziwiony, nie spodziewałem się poparcia z takiej strony. Jestem osobą bezpartyjną i nie jest mi po drodze z żadną partią, ale szanuję wszystkich wyborców. Nie zabiegałem o poparcie z zewnątrz.
Wygrana była o włos. 106 głosów zdecydowało, że rozmawiam teraz z panem, a nie z Ewą Weber. Parę faktów: do urn poszła jedna czwarta uprawnionych, z tej jednej czwartej 50 procent z małym hakiem głosowała na pana. To o około połowę mniej niż w sobotę oglądało na trybunach mecz Górnika Zabrze z GKS-em Katowice. W dodatku będzie pan musiał współpracować z radą miasta, w której większość ma Koalicja Obywatelska. Jak sobie pan poradzi?
Oczywiście sytuacja jest trudna, bo wywodzę się ze środowiska, które było za referendum i przeciwko rządom popieranym przez większość w radzie miasta. Natomiast liczy się przyszłość. Będę współpracować ze wszystkimi, którym zależy na dobru miasta. Będę wzywał wszystkich radnych bez wyjątku do podjęcia współpracy. Mam nadzieję, że uda się zbudować stabilną większość, by załatwiać sprawy, które nie mają szyldu partyjnego.
Jednym z wytykanych Agnieszce Rupniewskiej błędów, które doprowadziły do jej odwołania, były masowe zwolnienia. Pracę straciło prawie stu urzędników. Pan teraz zaprosi te osoby do współpracy? Napisze pan do nich: proszę państwa, zmieniła się władza, zapraszamy z powrotem do ratusza?
Sprawa jest bardzo skomplikowana, bo często wiele z tych osób znalazło już pracę gdzieś indziej, w sektorze prywatnym czy w innych urzędach. Myślę, że tego, co było ponad rok temu, nie da się już odtworzyć, więc nie wrócimy do stanu sprzed tej rewolucji. Jestem po rozmowie z kilkoma wydziałami urzędu i wiem, że po tych zwolnieniach w ratuszu są spore braki kadrowe.
Ogłosi pan nabór? Przywróci stanowiska pracy?
Masowego naboru nie będzie, ale przyjmę do pracy nowych lub dawnych urzędników, jeśli będzie to wynikać z potrzeb. Ale próba przywrócenia wszystkich byłaby kolejną rewolucją, skończyłoby się to chaosem.
Co będzie pańską pierwszą decyzją jako prezydenta miasta?
Pierwsze decyzje będą prozaiczne. Czekają na mnie do podpisania dokumenty o awansach nauczycielskich, które muszą wejść w życie jeszcze przed nowym rokiem szkolnym.
To są czynności administracyjne. Pytam o duże, flagowe decyzje.
Chcę jak najszybciej dokończyć kwestię prywatyzacji Górnika Zabrze. Chcę jak najszybciej poznać kształt obecnych przygotowań projektu przyszłorocznego budżetu miasta, który powinien być gotowy za kilka tygodni. Zamierzam sprawdzić, z jakich dotacji mogłoby skorzystać miasto w najbliższej przyszłości po to, by móc pozyskać dodatkowe środki na inwestycje i bieżące działania.
Prywatyzacja Górnika Zabrze była jednym z kluczowych tematów tej kampanii. Klub z długą tradycją i równie długą listą zobowiązań, bo z 40-milionowym długiem, ma zostać sprzedany. Agnieszce Rupniewskiej zarzucano, że sprawy idą za wolno. Komisarz miasta Ewa Weber, która zastępowała Rupniewską po jej odwołaniu, określiła, że możliwe jest podpisanie umowy w październiku. Jedyną ofertę złożyła na razie firma piłkarza Lukasa Podolskiego. Rozmawiał pan z nim o tym?
Lukas Podolski zadzwonił do mnie z gratulacjami jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników, to było bardzo miłe. Zresztą wielokrotnie rozmawiałem z nim na przestrzeni ostatniego roku. Jestem zdeterminowany, by jak najszybciej sfinalizować sprzedaż, ale to musi być porządnie przygotowane, żeby z rozwiązania zadowolony był zarówno klub, miasto, jak i inwestor.
Jak najszybciej, czyli kiedy? Rozmawialiście o szczegółach?
Absolutnie nie. Dopiero po zaprzysiężeniu otrzymam dostęp do odpowiednich dokumentów i dopiero wtedy będę mógł ocenić stan przygotowań oraz podejmować jakieś decyzje. Osobiście uważam, że zaangażowanie Lukasa Podolskiego jest ogromną szansą dla klubu i dla miasta. Dzięki temu z ratusza spadnie brzemię, a jednocześnie miasto będzie mogło skupić się na rozwoju sportu młodzieżowego i amatorskiego, na infrastrukturze sportowej.
A co z długiem? Lukas Podolski w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" nie krył, że nie pali się do przejmowania zobowiązań, za które odpowiada miasto. "Te długi to nie nasza wina" - mówił dziennikarzom.
Jest w tym sporo racji, ale z drugiej strony sytuacja finansowa Górnika jest znana od początku tej procedury. Stanowiska negocjacyjne poznam jednak dopiero za kilka dni i nie chcę wypowiadać się na razie na ten temat ze stuprocentową pewnością. Natomiast musi być przyjęte rozwiązanie, które dla inwestora będzie opłacalne, a jednocześnie korzystne dla miasta.
Długi w kontekście sytuacji Zabrza to temat-rzeka. Zadłużenie bliskie jest miliarda złotych. Prezydentka Rupniewska cięła wydatki do gołej ziemi, co jednak nie spodobało się wielu mieszkańcom. A pan jak sobie z tym poradzi?
Chcę postawić na długofalowy wzrost gospodarczy miasta i rozbudowę dochodów budżetu, przede wszystkim poprzez przyciągnięcie inwestorów. To zwróci się w podatkach dochodowych czy od nieruchomości, w zakupie gruntów. Stabilne dochody pozwolą nam spłacić to zadłużenie, które jest rozłożone na 20 najbliższych lat, w sposób sprawny, bez opóźnień i dalszych odsetek z tego tytułu. Dochody przeznaczymy też na inwestycje.
Jak pan ściągnie przedsiębiorców?
Wiązałoby się to z udostępnieniem nieruchomości inwestycyjnych, co czasem wiąże się z inwestycjami w infrastrukturę drogową, która pozwoli na dostęp do tych gruntów. Z drugiej strony chcę podjąć próbę wykorzystania tych terenów, które są już uzbrojone czy stosunkowo łatwe i niedrogie do uzbrojenia, by przygotować je pod inwestycje. Zabrze ma bardzo dobrą lokalizację i powinno z tego korzystać. Trzeba rozwinąć sektory usług i nowych technologii, które współgrałyby z lokalną gospodarką i ofertą akademicką (w Zabrzu mieści się m.in. Wydział Nauk Medycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego - red.).
Zabrze stało kiedyś węglem. Inne dziedziny ciężkiego przemysłu weszłyby w grę?
Ciężki przemysł w Zabrzu już prawie umarł. Jest przemysł lekki, szczególnie na zabrzańskiej części Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Nie brakuje miejsc pracy dla pracowników fizycznych, ale widać potrzebę stanowisk dla wyżej wykwalifikowanej kadry z zakresu choćby nowoczesnych technologii, by zatrzymać proces wyludniania miasta.
A co zrobić z nieczynnymi już obiektami przemysłowymi, charakterystycznymi dla Śląska? W Zabrzu zlokalizowane jest Muzeum Górnictwa Węglowego, które w czerwcu złożyło wniosek o wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO kompleksu wydobycia węgla kamiennego, w szczególności kopalni Luiza i Guido. Byłby to drugi taki obiekt w województwie. To dobry kierunek?
Miasto podąża w stronę turystyki poprzemysłowej już od około 20 lat i nie należy z tej drogi zbaczać. To byłby ogromny błąd. Nasze obiekty są prawdziwymi perłami, natomiast ważne, by z turystyki incydentalnej, kilkugodzinnej, czyli odwiedzania naszego miasta przy okazji zwiedzania innych miejscowości, zrobić turystykę kilkudniową, weekendową. To dużo bardziej pobudza gospodarkę, pozwala na rozwój sektora usług hotelarskich i gastronomii.
Ten sektor ma się rozwinąć w starych zabudowaniach Elektrociepłowni Zabrze, której zabytkowy gmach miasto sprzedało za 7,5 miliona złotych prywatnemu inwestorowi. Ma tam powstać muzeum przemysłu, przestrzenie kulturalne, gastronomia, noclegi. Miasto powinno oddawać takie przestrzenie prywatnym podmiotom?
Krytycznie podchodzę do decyzji o sprzedaży tej nieruchomości za taką kwotę, bo rynkowa wartość nieruchomości jest moim zdaniem znacznie wyższa. Nieczynna elektrociepłownia znajduje się w bardzo atrakcyjnej lokalizacji, przy węźle Drogowej Trasy Średnicowej (DTŚ), czyli naszej tak zwanej "śląskiej autostrady". Zaraz obok znajduje się infrastruktura sztolni Królowa Luiza, więc przy elektrociepłowni mógłby powstać parking.
Niepokoi to, że nie wykorzystano w pełni potencjału tego miejsca, że nie zaplanowano lepiej układu przestrzennego. W bezpośredniej okolicy powstanie tak zwana wschodnia obwodnica centrum, co otworzy dostęp do terenów inwestycyjnych, więc stara część elektrociepłowni mogłaby zostać wykorzystana na cele gospodarcze.
Czy są jeszcze jakieś obiekty, które sprzedałby pan inwestorom?
Oczywiście podstawowa jest kwestia nieruchomości inwestycyjnych, co rozwinie gospodarkę i da Zabrzu nowe miejsca pracy. Na przykład na terenie Mikulczyc (dzielnica Zabrza - red.) stoją duże zabudowania pokopalniane. Stoją puste, a mogłyby służyć lokalnej gospodarce, gdyby je zagospodarować. Takich miejsc po dawnych zakładach przemysłowych jest u nas sporo, choć oczywiście mają różną strukturę własnościową, część należy do Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Ciężko przyciągnąć ludzi - mieszkańców, inwestorów czy turystów - jeśli w ścisłym centrum miasta czuć nieprzyjemny, kwaśny fetor rozkładających się śmieci. Dlaczego w Zabrzu śmierdzi i jak temu zapobiec?
Jeden z dwóch głównych zakładów przetwarzania odpadów (prywatna firma - red.) przeprowadził kilka lat temu hermetyzację obiektu, ale tylko częściowo. Zakryto jedynie część instalacji przetwarzania i składowania odpadów. Natomiast oba te podmioty trzeba skłonić do tego, żeby ten proces hermetyzacji został dokończony.
Problem jest bardzo dotkliwy, szczególnie w okresie letnim. Leżące na zewnątrz masy śmieci są wystawione na działanie słońca, a w efekcie mieszkańcy mierzą się z przykrym zapachem. Będę starał się znaleźć rozwiązanie, które ułatwi tym firmom ukończenie inwestycji pozwalającej na pozbycie się problemu.
Jakich konkretnie narzędzi pan użyje, żeby pozbyć się w końcu smrodu?
Będę starał się zaangażować urząd marszałkowski i inspektorat ochrony środowiska przynajmniej do dokumentowania tego problemu i pomocy w pokazaniu tym podmiotom, że coś trzeba zmienić. Do tej pory cały czas trwała dyskusja i firmy trochę udawały, że to nie ich wina. Na początku będę używał rozmów i negocjacji, jednak w razie braku postępów będę starał się skłonić - żeby nie powiedzieć: przymusić - oba zakłady do poczynienia pewnych inwestycji, bo ich działanie w obecnym kształcie jest nieakceptowalne.
To kiedy w Zabrzu odetchniemy świeżym powietrzem?
Chciałbym tę sprawę załatwić do końca kadencji. Pierwsze decyzje o kierunkach inwestycji, pewne uzgodnienia, powinniśmy podjąć w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Przyjmuję to jako mój punkt honoru, bo sam zaczynałem jako działacz właśnie od kwestii ochrony powietrza.
Był pan nawet współzałożycielem Zabrzańskiego Alarmu Smogowego. Pięć lat temu średnio co pięć dni w mieście przekroczone były normy dla szkodliwych pyłów, a Zabrze w pewnym momencie było nawet ósmym miastem w Unii Europejskiej z najgorszą jakością powietrza. Poprzednie władze poprawiły sytuację, bo w ubiegłym roku spadliście w rankingu na odległe, 81. miejsce. Ale chyba wciąż nie jest kolorowo?
To prawda, jest dużo do zrobienia. Liczę na to, że uda mi się poprawić tę sytuację przez zintensyfikowanie działań na rzecz wymiany przestarzałych instalacji grzewczych, przede wszystkim w indywidualnych budynkach mieszkalnych.
Chodzi o miejski program wymiany "kopciuchów" - taki, jaki był choćby w Krakowie?
Tak. Zabrze miało podobny program, on teoretycznie wciąż istnieje, ale jest niewystarczający. Są duże zaległości w terminach płatności. Osoby, które wywiązały się z inwestycji, czekają nawet kilka lat na dotację od miasta w wysokości około trzech tysięcy złotych. Trzeba zrobić wszystko, by w pierwszej kolejności spłacić te zobowiązania, a następnie wypracować model nowego programu. Chciałbym, żeby ludzie poczuli się zmotywowani do wymiany pieców.
Na koniec jeszcze parę słów o sprawach symbolicznych, o których ostatnio głośno się mówi również w samorządach. Druga tura wyborów uzupełniających w Zabrzu była jednocześnie Dniem Niepodległości Ukrainy. Niektóre samorządy zdecydowały się tego dnia na wywieszenie na swoich budynkach niebiesko-żółtej flagi. W zabrzańskim ZUS-ie zarejestrowanych jest prawie 17 tysięcy pracowników z Ukrainy, dlatego to też pytanie o gest do tej części mieszkańców: czy pan wywiesiłby flagę ich ojczyzny na ratuszu?
Jestem osobą mocno zaangażowaną w pomoc Ukrainie. Zaraz po rozpoczęciu wojny wraz z moim stowarzyszeniem zorganizowałem zrzutkę na ambulans dla miasta Równe, będącego miastem partnerskim Zabrza. Udało się w kilka miesięcy, karetka już tam jest. Nie wstydzę się tego, że według mnie Ukraina wymaga wsparcia Polski w walce o swoją niepodległość, w walce z niedopuszczalnymi działaniami Federacji Rosyjskiej. Uważam, że w geście solidarności i z szacunku do osób, które mieszkają w Polsce, także w Zabrzu, flaga ukraińska też powinna być wyeksponowana wtedy, kiedy jest ku temu okazja taka jak święto.
Natomiast zawsze na najważniejszym miejscu powinna znajdować się flaga Polski, a także flaga naszego miasta. Z drugiej strony trzeba zwrócić uwagę, że barwy Górnego Śląska są często mylone z barwami Ukrainy, bo flagi wyglądają identycznie.
To jeszcze jeden symbol, którego brak uświadamiamy sobie dopiero wtedy, gdy go nie ma. W zeszłym roku z powodu oszczędności w Zabrzu nie było w grudniu żadnych świątecznych iluminacji. A pan zapali lampki?
Na pewno będzie trzeba o to zadbać, bo mieszkańcom bardzo tego brakowało. Zabrze nie będzie rozświetlone jak Nowy Jork, ale myślę, że trochę świątecznego nastroju trzeba będzie w przestrzeni publicznej zapewnić.
Autorka/Autor: Bartłomiej Plewnia
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kamil Żukowski - Lepsze Zabrze (Facebook)