48-letnia kobieta rozmawiała z córką przez telefon, wracając z zakupów. W pewnym momencie kontakt się urwał. Córka zawiadomiła policjantów. Dotarli do jej mamy w 10 minut. Była w autobusie, leżała na siedzeniach. - W pojeździe było siedmioro pasażerów. Nikt nie zareagował. Pewnie pomyśleli: nietrzeźwa - mówi policjant. Kobieta choruje na cukrzycę, była nieprzytomna.
Do zdarzenia doszło 6 maja przed godziną 13 w Jaworznie. Policjanci z Zespołu Poszukiwań i Identyfikacji Osób jaworznickiej komendy zostali poinformowani przez rodzinę o zaginięciu chorującej na cukrzycę 48-letniej kobiety, która wyszła z domu i nie odbierała telefonu.
- Zaginięcie zgłosiła córka - relacjonuje aspirant Artur Szymik z policji w Jaworznie. - Córka powiedziała, że rozmawiała z mamą przez telefon i mama w pewnej chwili zaczęła bełkotać. Słyszała, że słabnie i kontakt się urwał.
Córka przekazała policjantom, że mama wracała z zakupów w centrum miasta do domu. Na podstawie rozmowy policjanci przypuszczali, że kobieta mogła być w autobusie. Wytypowali, którą linią mogła jechać. Na szczęście trafili za pierwszym razem.
10 minut
- Dotarli do kobiety 10 minut od zgłoszenia. Kobieta leżała na dwóch siedzeniach, miała przymknięte oczy. Policjanci natychmiast ją ocucili, podali słodki napój, który miała przy sobie. Na miejsce przyjechała córka i podała kobiecie specjalistyczny zastrzyk - opisuje aspirant Szymik.
Kobieta została zabrana karetką do szpitala, jej życiu już nic nie zagraża, ale sytuacja, jak mówi policjant, mogła skończyć się śmiercią 48-latki.
- W autobusie było siedmioro pasażerów. Nikt przed policjantami nie zareagował na leżącą kobietę. Pewnie pomyśleli: nietrzeźwa - mówi.
Apel
"Pamiętajmy, że powinnością każdego z nas jest reagowanie na cudzą krzywdę i sytuacje kryzysowe. Nie bądźmy obojętni wobec tych, którzy mogą potrzebować naszej pomocy. Nie wahajmy się. Dzwońmy pod numer 997 lub 112" - apeluje policja w Jaworznie.
Autorka/Autor: mag/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Longfin Media/Shutterstock