- Przeszedłem na czerwonym świetle obok pasów. Myślałem, że o to się czepili. Policjanci zaciągnęli mnie do radiowozu i na wstępie poczułem cios w oko. Wozili mnie po Gliwicach i cały czas bili w tym radiowozie - opowiadał nam 17-letni Aleksander. Sąd oparł się nie tylko na jego zeznaniach - śledczy znaleźli ślady krwi w radiowozie. Trzej policjanci zostali skazani.
Sąd Rejonowy w Gliwicach uznał trzech policjantów za winnych przekroczenia uprawnień oraz pobicia Aleksandra, czym narazili go na "bezpośrednie niebezpieczeństwo naruszenia czynności narządów ciała" i rozstroju zdrowia trwającego dłużej niż siedem dni.
Mateusz C. został skazany na rok więzienia, Tomasz O. – na sześć miesięcy, a Piotr S. - na osiem miesięcy pozbawienia wolności. Sąd zawiesił wykonanie wszystkich kar na dwuletni okres próby.
Wyrok jest nieprawomocny.
Aleksander miał 17 lat, gdy - jak zeznał - został pobity w radiowozie przez skazanych już policjantów. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
Powody i ślady krwi w radiowozie
Do zdarzenia doszło 7 lutego 2016 roku w Gliwicach.
Prokuratura ustaliła, że policjanci kazali nastolatkowi wsiąść do radiowozu, mimo że go wylegitymowali i potwierdzili tożsamość, wywieźli chłopaka na obrzeża miasta. Aleksander miał być uderzany rękami i kopany w trakcie jazdy radiowozem i później - gdy wyszedł już z samochodu. Doznał obrażeń głowy i twarzy. W czerwcu 2018 roku prokuratora skierowała do sądu akt oskarżenia, a rok temu ruszył proces.
Co mogło być powodem pobicia?
Według Aleksandra, który rozmawiał z nami w styczniu 2019 roku, wszystko zaczęło się kilka godzin wcześniej. Doszło do dwóch incydentów.
Poprzedniego wieczora i w nocy 17-latek świętował urodziny w barze na gliwickim rynku. Jego zdaniem był tam również jeden ze skazanych policjantów, Mateusz C. Policjant nie był wtedy na służbie i został przez kogoś niechcący oblany piwem.
Z kolei na rynku doszło do starcia pseudokibiców, Aleksander z kolegami obserwowali zajście sprzed baru, interweniowali policjanci. - Zarzucali mi, że brałem udział w tej bójce. Wydaje mi się, że to był pomysł tego oblanego piwem. Zabolało go to, chciał się na kimś wyżyć - twierdził Aleksander.
Policjanci w radiowozie przyłapali go o szóstej nad ranem, gdy, wracając z barku, przeszedł przez ulicę na czerwonym świetle obok pasów. Myślał, że dlatego go zatrzymali. - Nie uciekałem, przecież nic nie zrobiłem. Zaciągnęli mnie do radiowozu i na wstępie poczułem cios w oko. Wozili mnie po Gliwicach i cały czas bili w tym radiowozie. Byli bardzo brutalni - opowiadał nam Aleksander.
Śledczy oparli się nie tylko na zeznaniach nastolatka oraz eksperymencie procesowym z jego udziałem. Kluczowymi dowodami w sprawie były: zapis z monitoringu i ślady krwi Aleksandra w radiowozie.
Wyrok nic nie zmienił
Aleksander zaraz po pobiciu zgłosił się do szpitala, również w celu obdukcji, a następnie na policję. Policja w Gliwicach zawiesiła trzech policjantów w obowiązkach. Ale po miesiącu przywróciła ich do służby, bo nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w zgłoszeniu nastolatka. Podobnie prokuratura w Żorach.
Nic nie zmieniło oskarżenie policjantów ani rozpoczęcie procesu. Policjanci pracują w komisariacie mimo wyroku skazującego. - Nie ma jeszcze wyroku prawomocnego - powiedział nam Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice