Usłyszała historię o dwóch braciach, którzy wychowali się bez ojca, a po stracie mamy i domu mieszkają po znajomych. Usiadła przed komputerem i założyła zbiórkę, bo "ktoś musi wystartować z pomocą". Dopiero następnego przyszła refleksja: "Boże, przecież oni mnie nie znają, pomyślą, że jestem oszustką". Odnalazła ich. Wszystkich zaskoczyły rozmiary wsparcia.
Myślała, że może zbierze dla chłopców z Dąbrowy Górniczej 500, może 1000 złotych. - A jakby udało się dwa tysiące, to już bym była szczęśliwa - opowiada Monika Sulewska.
Tymczasem na koncie jest już 18 tysięcy i licznik wciąż bije. Ludzie z całej Polski ślą braciom jedzenie, ubrania, naczynia, a jak nie mogą dostarczyć, to strażacy dowożą.
- W ogóle jej nie znałem - mówi o Monice Dawid, lat 21, starszy z braci. - Gdyby nie ona, to nie wiem, jak byśmy sobie poradzili. Jestem w szoku, że są na tym świecie ludzie, którzy potrafią tak pomagać.
Mieli mamę, mieli dom
Bracia mieli tylko mamę. Zmarła na raka w kwietniu 2018 roku. Młodszy Dominik miał wtedy siedemnaście lat, Dawid wziął go na wychowanie, dopóki brat nie skończy szkoły. Sam już pracuje.
Mieli dom. Wyremontowali go za 30 tysięcy złotych. Położyli nowe instalacje, nowy dach. Drugiego lutego wybuchł pożar. W środku był tylko Dawid. Był dzień, ale chłopak spał, bo miał pracować na nocną zmianę. W ostatniej chwili obudził się i zdołał uciec. Z domu ocalały pralka i bojler. Dom nadaje się do zamieszkania, ale wedle wyliczeń braci trzeba w niego włożyć 150 tysięcy złotych. Nie mieli dokąd pójść, mieszkają po znajomych, czekając na obiecane przez urzędników mieszkanie zastępcze.
Monika usłyszała historię osieroconych braci pogorzelców od swojej mamy. - Że nie mieli łatwego dzieciństwa, o ich mamie, o domu, jak go ładnie wyremontowali i że spłonął - opowiada.
Była sobota po południu. Wróciła do siebie, usiadła przed komputerem i założyła zbiórkę dla braci na pomagam.pl. - Ktoś musiał wystartować, żeby coś dalej się działo - wyjaśnia. - Nawet ich nie pytała o zgodę - przyznaje. Nigdy wcześniej ich nie widziała.
W niedzielę rano przyszła refleksja. - Boże, przecież oni mnie nie znają, nie wiedzą, kim jestem, pomyślą, że jestem oszustką, że chce się dorobić na ich tragedii.
Wsiadła do samochodu i odszukała chłopców.
Zbiórka trwa
Pod zbiórką na pomagam.pl 5 lutego Monika napisała: "Dzięki ludziom o wspaniałym sercu chłopcy mają już ubrania, napływają też do nas najpotrzebniejsze rzeczy jak ręczniki czy talerze" Ale niestety dalej jeszcze dużo im brakuje. Dostaną mieszkanie, które trzeba umeblować i wyposażyć we wszystkie niezbędne sprzęty i rzeczy. Oprócz tego chcemy zrobić wszystko, żeby udało się odbudować ich dom rodzinny. Pomóżmy wspólnie, aby bracia znowu mogli żyć szczęśliwie".
Autor: mag/pm / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice