W sądzie w Częstochowie toczy się sprawa o odebranie władzy rodzicielskiej Magdalenie i Dawidowi B., opiekunom skatowanego na śmierć Kamila. Dotyczy także 14-letniego syna Anety i Wojciecha J., którzy mieszkali z rodziną zmarłego chłopca i mu nie pomogli. Dzieci B. są w pieczy zastępczej. 14-latek wciąż jest z rodzicami w mieszkaniu, gdzie był maltretowany i cierpiał przez pięć dni jego ośmioletni kuzyn.
W mieszkaniu w Częstochowie, gdzie skatowany został ośmioletni Kamil, mieszkały dwie rodziny.
Jedna to B.: 35-letnia Magdalena, jej szóstka dzieci, w tym Kamil oraz mąż kobiety, 27-letni Dawid. Po skatowaniu Kamila, opiekunowie usłyszeli zarzuty i zostali aresztowani. Dawid B. jest podejrzany o znęcanie się i usiłowanie zabójstwa dziecka, Magdalena o to, że nie reagowała na to ani że nie pomogła synowi. Wszystkie ich dzieci trafiły do pieczy zastępczej, najmłodsze w wieku pół roku i 3 lat do rodziny zastępczej, starsze w wieku od 7 do 11 lat - do domu dziecka. Są bezpieczne.
Druga rodzina to Wojciech J. i jego żona Aneta, starsza siostra Magdaleny, którzy mają dwójkę synów, 14-letniego i pełnoletniego. Ciotka i wuj Kamila usłyszeli zarzuty za to, że nie pomogli skatowanemu chłopcu. Dostali dozór policji i nadal opiekują się swoim synem. Chłopiec wciąż mieszka w tym samym mieszkaniu.
Co mógł widzieć 14-latek?
Kamil został skatowany w środę 29 marca po powrocie ze szkoły. Według śledczych, ojczym zaciągnął go pod prysznic, oblał gorącą wodą z bojlera i rzucił na rozgrzany piec węglowy, za to, że dziecko zrzuciło na podłogę telefon. Potem chłopiec przez pięć dni leżał w mieszkaniu z poparzeniem 25 procent powierzchni ciała oraz połamanymi rękoma i nogą, bo do 3 kwietnia nikt nie wezwał do niego pogotowia. Był przytomny.
Mieszkanie, w którym umierał Kamil, to dwa pokoje z kuchnią, pomieszczenia przechodnie. Oznacza to, że 14-letni kuzyn mógł widzieć, jak Dawid B. znęcał się nad Kamilem, a potem obserwować cierpienie ośmiolatka i być świadkiem także bezczynności dorosłych, w tym swoich rodziców.
Chłopiec miał świadomość, że Kamilowi coś się stało. Chodzi do tej samej szkoły specjalnej, co kuzyn. Gdy w poniedziałek, 3 kwietnia, Kamil kolejny dzień nie pojawił się w szkole, nauczyciele pytali 14-latka o Kamila. Wiedzieli od Magdaleny, że ośmiolatek polał sobie w środę twarz ciepłą herbatą. Pytali 14-latka o stan buzi Kamila. Odpowiedział im: "dobrze".
Rodzice 14-latka mają teraz kuratora, tak jak od lat matka Kamila
B. i J. wciąż są opiekunami prawnymi swoich dzieci. Sąd zakazał Magdalenie kontaktów z dziećmi, bo prosiła o to, pisząc list z aresztu o tym, że tęskni za nimi. Ale nie pozbawił jej władzy rodzicielskiej, podobnie jak Dawida B.
- Postępowanie w tej sprawie się toczy i dotyczy także 14-letniego syna Wojciecha i Anety J. Na razie dziecko zostaje pod ich opieką. Sąd ustanowił nad rodziną nadzór kuratora - mówi Dominik Bogacz, rzecznik sądu okręgowego w Częstochowie.
Sędzia dodał, że sprawa nie jest pilna.
Przypomnijmy: Magdalena miała nadzór kuratora od 2015 roku, kiedy urodził się Kamil. Gdy wraz z Dawidem B. w 2022 roku przeniosła się do Olkusza, również tamtejszy sad ustanowił nadzór kuratora nad rodziną. Nie uchroniło to Kamila przed okrutną śmiercią. Zmarł 8 maja po 35 dniach pobytu w Górnośląskim Centrum Zdrowia w stanie śpiączki farmakologicznej. Według biegłych medycyny sądowej jego śmierć nastąpiła wskutek obrażeń, które spowodował ojczym.
CZYTAJ TEŻ: "Nie wiemy, co tam się podziało 30 marca. Była jeszcze ogromna szansa, żeby to dziecko uratować"
Dziecko, które jest świadkiem przemocy, również jest ofiarą przemocy
- Osoba małoletnia, która jest świadkiem przemocy, jest także ofiarą przemocy. Mówienie, że dziecko nie jest ofiarą przemocy, bo nie było bite, tylko widziało, jak ktoś bije inne dziecko, jest błędne – mówi Anna Krawczak z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, przypominając, że są cztery formy przemocy. Prócz fizycznej, także emocjonalna, psychiczna i przemoc zaniedbania. Stwierdzenie jakiejkolwiek z tych form przemocy powinno uruchomić procedurę Niebieskiej Karty.
Czy 14-latek jest w tej chwili bezpieczny?
Krawczak: - Dorośli, którzy nie udzielili pomocy bezradnemu, maltretowanemu dziecku, nie są osobami, o których można powiedzieć, że są opiekunami, którzy dają rękojmię, że ich opieka nad własnym dzieckiem będzie dostateczna. To należy do decyzji sądu, ale jest to obiektywna przesłanka do tego, by zabezpieczyć dziecko tych świadków przemocy w pieczy zastępczej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN