Przyjechaliśmy do Polski zdrowi, żeby zarobić pieniądze. Nie wiemy, dlaczego trzymają nas w lesie. Jeśli jesteśmy chorzy, dlaczego nas nie leczą. Jeśli jesteśmy zdrowi, dlaczego nie wypuszczają - żalą się Ukraińcy, który na przełomie lipca i sierpnia przyjechali do Polski i z rutynowej kwarantanny trafili do izolacji w małej wsi.
Powiat Kłobuck pod Częstochową jest w trudnej sytuacji. Ma sto potwierdzonych zakażeń. - Brakuje dwóch do czerwonej strefy - mówi Henryk Kiepura, starosta kłobucki.
Najgorzej jest w Chałkowie. W maleńkiej wsi w gminie Lipie, liczącej około 20 mieszkańców, jest 19 nosicieli koronawirusa. To obywatele Ukrainy, którzy na przełomie lipca i sierpnia przyjechali do Polski do pracy.
Na początku zamieszkali w Wąsoszu w sąsiedniej gminie Popów. Mieli tam odbyć rutynową, dwutygodniową kwarantannę. Wtedy okazało się, że są zakażeni. W środę pobrano im wymazy do testów. Dzisiaj mają poznać wyniki.
Według nowych przepisów, obowiązujących od 2 września, kwarantanna trwać ma 10 dni. Regulacje zakładają też między innymi powiązanie zasad zwalniania z izolacji ze stanem klinicznym pacjenta. Lekarz może zwolnić z izolacji osobę z objawami klinicznymi COVID-19 po 3 dniach bez gorączki oraz objawów ze strony układu oddechowego, jednak nie wcześniej niż 13 dni od dnia wystąpienia u niej objawów.
Przyjechali z Ukrainy z "minusami", teraz wszyscy mają "plusy"
- Przyjechaliśmy do Polski zdrowi, żeby zarobić pieniądze - opowiedzieli nam Ukraińcy z Chałkowa.
Twierdzą, że mają zezwolenie na pracę w Polsce na trzy miesiące. Pierwszy już minął. Obawiają się, że na tak krótki okres nikt ich już nie zatrudni. Starostwo powiatowe potwierdza te informacje w Powiatowym Urzędzie Pracy.
Jak opowiadają, przyjechali z Ukrainy "z minusami", w 18 osób. Ale w Wąsoszu zostali zakwaterowani z 19. osobą, która była zakażona. Od niej mieli się zarazić. Pośrednik przewiózł ich na izolację do Chałkowa i umieścił w prywatnym budynku. Według ustaleń magazynu "Polska i Świat", nie powiadomił o tym żadnych służb, ani gminnych, ani powiatowych, ani sanitarnych.
Ten wątek badają śledczy. - Sanepid powiadomił nas, że zakażeni Ukraińcy zostali przetransportowani do Chałkowa bez ich wiedzy. Pośrednik kontaktował się sanepidem, miał przenieść zakażonych do innego budynku, ale na tej samej posesji w Wąsoszu, nie do innej wsi - mówi Joanna Wiącek-Głowacz, rzeczniczka policji w Kłobucku.
Policja sprawdza, kiedy i w jak licznej grupie przyjechali do Polski. - W kwarantannie mamy ich zgłoszonych od 14 sierpnia - dodaje rzeczniczka.
Dochodzenie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Częstochowie. Prowadzone jest w kierunku narażenia obywateli Ukrainy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w związku z zakażeniem koronawirusem. Przestępstwo to zagrożone jest karą pozbawienia wolności do 3 lat.
- Będą przesłuchani świadkowie, jak również zostanie zabezpieczona dokumentacja dotycząca sprowadzenia tych obywateli Ukrainy do Polski - powiedział nam Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Teraz wszyscy Ukraińcy są zakażeni, chociaż nie odczuwają żadnych symptomów choroby, podwyższonej temperatury czy bólu mięśni.
- Nie wiemy, dlaczego trzymają nas w lesie. Jeśli jesteśmy chorzy, dlaczego nas nie leczą. Jeśli jesteśmy zdrowi, dlaczego nie wypuszczają - mówią.
Pomagają im Caritas, gmina Lipie i mieszkańcy, dowożą jedzenie.
Starosta: - Jeżeli chodzi o sprawy socjalne, największe zaangażowanie jest od pani wójt gminy Lipie. Zgłaszają się też firmy prywatne, po staropolsku dbamy o ich codzienne sprawy.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24