Za kierownicą 14-latek, trzech pasażerów w podobnym wieku. W Czeladzi nie zatrzymali się do kontroli i uciekali przed radiowozem przez kolejne dwa miasta do Bytomia, gdzie uderzyli w bariery energochłonne. Zdążyli wyjść z auta, zanim się zapaliło, wszyscy są w szpitalu dziecięcym.
Po trzeciej w nocy z piątku na sobotę policjanci z Czeladzi obok Będzina (woj. śląskie) próbowali zatrzymać do kontroli fiata. Kierowca nie zatrzymał się, ruszyli więc za nim w pościg drogą krajową numer 94.
- Kierowca nie zatrzymał się mimo sygnałów świetlnych i dźwiękowych, kontynuował jazdę przez Siemianowice Śląskie, Piekary Śląskie aż do Bytomia - mówi Marcin Szopa, rzecznik policji w Będzinie.
Kierowca przekraczał dozwoloną prędkość. W Bytomiu na ulicy Witczaka w okolicy skrzyżowania z Krakowską, na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bariery energochłonne. Fiat stanął w ogniu. Mieszkańcy słyszeli wybuchy, dobiegające z płonącego auta. Spłonęło ono doszczętnie.
Kierowca ma 14 lat
Prócz kierowcy, w środku było trzech pasażerów. - Wszyscy rocznik 2010 - mówi Paulina Gnietko, rzeczniczka policji w Bytomiu. Troje chłopaków ma po 14 lat, czwarty skończył już 15. Za kierownicą siedział 14-latek. Z ustaleń policji wynika, że auto należało do matki jednego z nastolatków.
Chłopcy przeżyli i - jak mówi Gnietko - o własnych siłach opuścili pojazd. Po przebadaniu przez zespół pogotowia, zostali zabrani do szpitala dziecięcego. Policja będzie wyjaśniać, w jaki sposób weszli w posiadanie samochodu, dlaczego prowadzili mimo braku uprawnień i czy byli trzeźwi.
Autor zdjęć, które otrzymaliśmy, chce pozostać anonimowy. Powiedział nam tylko, że chce pochwalić służby: policję, straż pożarną, pogotowie, a także pracowników Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Bytomiu za szybką reakcję, zabezpieczenie i uporządkowanie terenu po zdarzeniu.
Autorka/Autor: mag/b
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Internauta