- Zakochałem się w jej poczuciu humoru, prostocie i naturalnym sposobie w jaki odnosi się do ludzi – wyznał w magazynie "Vogue" książę Albert z Monako, który dziś poślubi byłą pływaczkę z RPA Charlene Wittstock. Panna młoda wystąpi w sukni zaprojektowanej przez Giorgio Armaniego.
Swoją przyszłą małżonkę Albert poznał w 2000 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Monako – wysoka blondynka z RPA reprezentowała swój kraj w pływaniu.
- Pierwszy raz mnie zobaczył, gdy byłam w stroju kąpielowym. Widziałam jak na mnie patrzy. To było niezwykle pochlebne – 33-letnia Charlene Wittstock opowiada w lipcowym numerze amerykańskiego "Vogue'a".
Wręczył jej wtedy dwa złote medale (za pływanie na grzbiecie) i bukiet kwiatów. - Po zawodach poprosił mojego trenera, bym wyszła na zewnątrz. Spędziliśmy cały wieczór śmiejąc się i rozmawiając do 5 nad ranem – wspomina.
Książę, który był jednym z najbardziej pożądanych kawalerów na świecie, oczarował ją. - Nogi ugięły się pode mną z wrażenia. Miał gest i styl. Albert to dżentelmen, który wie, jak postępować z kobietami – zapewnia.
Potem Albert odwiózł ją swoim rolls-royce’em do hotelu. On też był zauroczony Charlene. Znał piękniejsze i bardziej wyrafinowane kobiety. Ciągnęła się za nim opinia największego playboya wśród arystokratów. Dziś wiadomo, że ma dwoje nieślubnych dzieci – 8-letniego Alexandra i 19-letnią Jazmin. Ale Charlene Wittstock była inna: ciepła, szczera i naturalna.
- Zakochałem się w jej poczuciu humoru, jej prostocie i naturalnym sposobie w jaki odnosi się do ludzi – książę wyznał w magazynie "Vogue". - Nigdy nie wyglądała piękniej, jak wtedy, gdy nie miała makijażu i nosiła rozpuszczone włosy – dodał.
"Złota Rybka" i książę
Dziedzic tronu Monako - z majątkiem szacowanym na dwa miliardy euro - tak się zakochał w skromnej dziewczynie, której rodzina ma jedynie dom pod Johannesburgiem, że znajomość zakończyła się zaręczynami. W grudniu 2005 roku pojechał do ukochanej (jej rodzina przeniosła się z Zimbabwe do Republiki Południowej Afryki, gdy Charlene miała dwanaście lat) z zaręczynowym pierścionkiem Repossi z diamentem w kształcie gruszki. Ale znajomość była utrzymywana w tajemnicy. Również dlatego, że "Złota Rybka", jak mówili na nią mieszkańcy RPA, wciąż wyczynowo trenowała pływanie. Marzyła jeszcze o występie na olimpiadzie w Pekinie w 2008 roku.
Para pokazała się oficjalnie razem dopiero na ceremonii otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie w 2006 roku. Ale dopiero poważna kontuzja rok później sprawiła, że Charlene zrezygnowała ze sportu, przeprowadziła się do Monako i zaczęła przygotowywać do roli księżnej.
Nie było lekko. Wielu Monakijczyków uważało ją za chłopkę, która powinna wracać na wieś do RPA. Nie podobały się jej stroje, krytykowano ją za brak gustu. Nie miała przyjaciół, nie mówiła po francusku. Nie miała oficjalnego statusu, więc nie mogła mieszkać w pałacu z księciem. Żyła w wynajętym małym mieszkaniu w mieście, wraz ze współlokatorami. - Straciłam pewność siebie, czułam presję. To było przytłaczające – wspomina.
Z basenu na bal
Brała lekcje etykiety i dyplomacji u zaufanego człowieka Alberta, adwokata Thierry’ego Lacoste. Poznała też tajniki mody, która do tej pory nie miała dla niej żadnego znaczenia. W "Vogue'u" tak wspominała jedną ze swoich najbardziej spektakularnych wpadek na Balu Czerwonego Krzyża: - Byłam przyzwyczajona do chodzenia w sportowych ubraniach. W dzień balu do późnego popołudnia grałam w piłkę plażową. Nie myślałam o szykowaniu się do wyjścia. Pożyczyłam zieloną sukienkę, poprawiłam włosy i pomalowałam paznokcie na czerwono. Wyglądałam jak drzewko bożonarodzeniowe.
Wkrótce z pomocą przyszedł projektant mody Giorgio Armani (to on zaprojektował suknię ślubną Charlene na dzisiejszy wieczór). - Jej wysportowana sylwetka, wspaniałe ramiona wprost stworzone są do eleganckich sukien – zauważył i pomógł zgłębić tajniki ubierania się. Potem Karl Lagerfeld zabrał ją do swojej pracowni w Paryżu. - Będziesz ikoną stylu. Wniesiesz powiew nowoczesności do księstwa – zawyrokował. I tak narodziła się dama.
Czy skromna córka nauczycielki pływania z RPA poradzi sobie na monakijskim tronie? - Treningi na basenie nauczyły mnie dyscypliny, a życie sportowca skromności. To dobrze przygotowało mnie do bycia księżną – zapewniała w swoim pierwszym oficjalnym wywiadzie dla magazynu "Tatler".
I dodaje: - Nie chcę być księżną, która siedzi na ławce. Chcę być aktywna. To w mojej sile i niezależności zakochał się Albert.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tatler