Steven Robinson, partner i najbliższy współpracownik brytyjskiego projektanta mody Johna Galliano, zmarł w wyniku przedawkowania kokainy, a nie jak utrzymywano przez ostatnie cztery lata na atak serca – wynika z najnowszych doniesień prawników. Rewelacje wywołały oskarżenia o tuszowanie prawdy, by chronić dobre imię domu mody Dior, gdzie Galliano i Robinson pracowali.
"Robinson i Galliano korzystali z usług paryskiego dealera narkotyków Alassane Seck, 40-letniego nielegalnego imigranta z Senegalu, który później został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci Robinsona. Nigdy jednak nie zostało to podane do wiadomości publicznej. W krajach takich jak Wielka Brytania byłoby to niemożliwe, by ukrywać wiadomość o czyjejś śmierci spowodowanej przez przedawkowanie narkotyków" – pisze brytyjski "Daily Telegraph".
Choć 38-letniego Stevena Robinsona znaleziono martwego w jego paryskim mieszkaniu w 2007 roku, sprawa jego śmierci wróciła dopiero teraz. Gdy Seck wyszedł na wolność po odbyciu połowy kary i zaczął mówić. Zdradził, że w dniu śmierci Robinsona sprzedał mu kokainę o wartości ponad 500 euro. I choć – jak podaje "Daily Telegraph" – w jego krwi znaleziono narkotyki, oficjalnie przyczynę jego śmierci podano inną – atak serca.
Ukrywano prawdę przez 4 lata
- Jest wiele tajemnic w całej tej sprawie, które nigdy nie były dyskutowane publicznie – brytyjski dziennik cytuje François-Henriego Blistene'a, francuskiego adwokata Secka. - Mój klient dostarczał kokainę największym nazwiskom w świecie mody w Paryżu, w tym Robinsonowi. Wiele innych osobistości życia publicznego i czołowych polityków również korzystało z jego usług. Zachowano to w tajemnicy podczas procesu – dodał.
Blistene ujawnił tylko jedno nazwisko - François Baudota, kulturalnego doradcy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i ojca chrzestnego syna jego żony, Carli Bruni - Auréliena. Bruni podobno polecała Baudota prezydentowi, bo był przyjacielem jej rodziny (w ub.r. popełnił samobójstwo w wieku 60 lat).
Rewelacje prawnika i jego klienta wywołały we Francji oskarżenia o tuszowanie prawdziwych faktów, by chronić dobre imię domu mody Dior, gdzie zarówno Galliano i Robinson pracowali. Francuskie media przypomniały, że Galliano zeznawał w 2008 roku w procesie Secka o morderstwo jego najbliższego współpracownika i przyjaciela, ale nigdy nie powiedział prawdy, co było przyczyną śmierci Robinsona, z którym współpracę zaczął jeszcze w latach 80.
- Reputacja Galliano i Diora, jak również innych osób zajmujących tam wysokie stanowiska, byłaby zniszczona, gdyby podano do publicznej wiadomości nazwiska francuskich osobistości, które kupowały narkotyki od Secka – mówi Blistene.
A chodzi tu o wielkie pieniądze i wielkie wpływy. Dior jest bowiem własnością LVMH (Louis Vuitton Moët Hennessy), największego na świecie koncernu dóbr luksusowych, którego obroty w ubiegłym roku osiągnęły ok. 20 mld euro.
Galliano usłyszy wyrok we wrześniu
Galliano nie jest już dyrektorem kreatywnym Diora, wyrzucono go po antysemickim skandalu, który wywołał w lutym w jednej z paryskich knajp. Podczas procesu w czerwcu powiedział, że jego zachowanie miało związek ze wstrząsem, jaki przeżył po śmierci Robinsona, co spowodowało wzrost uzależnienia od alkoholu i leków antydepresyjnych.
Wyrok usłyszy 8 września. Francuska oskarżyciel powiedziała, że zażąda od Galliano 10 tysięcy euro zadośćuczynienia dla dwóch poszkodowanych występujących w procesie. Nie będzie apelowała o wyrok więzienia dla brytyjskiego kreatora.
Źródło: Daily Telegraph, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe