Niki Marx karierę striptizerki w nowojorskim klubie dla panów zamieniła na stanowisko menedżerki funduszu hedgingowego – za pieniądze, które zarabiała na tańcu na rurze, otworzyła własną firmę i teraz zarabia na Wall Street. I byłych szefów pozywa za... molestowanie seksualne.
Była striptizerka w klubie "Headquarters Gentlemen's Club" na Manhattanie teraz specjalizuje się w rynkach kapitałowych, opcjach, handlu surowcami i metalami bazowymi, zgodnie z jej profilem na LinkedIn.
Pieniądze zarobione na tańcu na rurze Niki Marx zainwestowała we własny fundusz hedgingowy Marx NY Capital LLC - zarabia zarówno podczas wzrostów, jak i spadków indeksów giełdowych. Dokonując odpowiedniej analizy trendu prowadzi agresywną politykę inwestycyjną, starając się uzyskać maksymalne zyski, niezależnie od koniunktury na rynku.
Choć nie ma własnej strony internetowej, a adres firmy to budynek mieszkalny, regularnie na portalach społecznościowych chwali się sukcesami menedżera własnej firmy. Kilka dni temu na Facebooku podała informację, że zysk jej funduszu wzrósł o 160 proc. od początku roku.
A tak niedawno opisywała swojego pierwszego klienta: - Mój pierwszy inwestor wyglądał jak Warren Buffett. Miał siwe włosy i duże czarne okulary. Tak dobrze poprowadziłam rozmowę, że z miejsca chciał zainwestować według moich wskazówek, nie zważając na fakt, że miał 45-letnie doświadczenie na Wall Street, a ja byłam jeszcze w finansowym żłobku.
"Myślimy o sześciocyfrowym odszkodowaniu"
Biznesowe media zainteresowały się 27-letnią inwestorką dopiero po tym, jak do nowojorskiego sądu wpłynęła jej skarga na byłych szefów z klubu nocnego, bo "próbowali zmusić ją do seksu".
Dzisiejsze gazety w Nowym Jorku podają, że prawnik Marx domaga się w jej imieniu odszkodowania. - To nie był jednorazowy przypadek. Moja klientka była molestowana regularnie podczas całego okresu zatrudnienia w "Headquarters". Nękano ją także po tym, gdy odeszła z pracy, m.in. podano do publicznej wiadomości jej numery telefonów komórkowych i numer PESEL – "New York Post" cytuje Davida H. Rosenberga z kancelarii Borrelli and Associates.
- Tylko dlatego, że dziewczyna w ładnym stroju lub bikini tańczy w klubie na rurze jego szefowie nie mają prawa jej molestować i powodować u niej myśli samobójczych – powiedziała Marx w rozmowie z "Daily Mail".
Zdradziła też, że jeden z kierowników złożył jej jednoznaczną propozycję: - Powiedziałam mu, że mam obrzęk migdałków i uciekłam. Krótko potem szef klubu zaszantażował ją: "Jeśli chcesz zachować swoją pracę, lepiej na kolana!". Wyszła z pokoju. Miesiąc później została zwolniona.
O jaką kwotę walczy w sądzie? - To, co robili jej szefowie było obrzydliwe i okropne. Moja klientka nie zgodzi się na małą ugodę. Myślimy o sześciocyfrowym odszkodowaniu – mówi David H. Rosenberg.
Źródło: Daily Mail, New York Post, Business Insider
Źródło zdjęcia głównego: Facebook