Niecodzienna historia miała miejsce we wrześniu minionego roku, ale dopiero teraz opisali ją na swojej stronie pracownicy bazy MacDill. Nie wyjaśnili, dlaczego tyle z tym zwlekali.
Niecodzienne spotkanie na pasie
Poszkodowanym w jedynym w swoim rodzaju zderzeniu z rybą był samolot badawczy należący do Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej, Gulfstream GIV. Do incydentu doszło 10 września około południa.Samolot rozpędzał się na pasie i zbliżał się do momentu, kiedy powinien zacząć się od niego odrywać, kiedy załoga zauważyła przed dziobem lecącego rybołowa z rybą w szponach. - Nie udało mu się wznieść nad nas i po chwili zniknął nam z widzenia poniżej kokpitu - opisał kapitan Nick Toth.Po sekundzie załoga usłyszała głośny huk i obawiając się ewentualnych uszkodzeń powstałych po zderzeniu ze sporym zwierzęciem, zdecydowała się przerwać start. Do wieży przekazano informacje o "zderzeniu z ptakiem". Po podkołowaniu do hangaru na spodzie kadłuba blisko prawego skrzydła znaleziono ślad uderzenia jakiegoś zwierzęcia.
Na pas startowy natychmiast wysłano patrol, który miał znaleźć to, co zostało z domniemanego ptaka. Nie udało się jednak natrafić na nic, co mogłoby przypominać rybołowa po zderzeniu z samolotem. Podczas ponownego sprawdzenia znaleziono za to ok. 22-centymetrowego Archosargusa, rybę występującą w lokalnych wodach.Ponieważ nikt w bazie nie mógł uwierzyć, że samolot zderzył się z rybą, wysłano ją do badania wraz z śladami z maszyny. Ichtiolodzy stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, iż rzeczywiście to ryba uderzyła w startującego Gulfstreama. Uznano, że uciekający przed nadjeżdżającą maszyną ptak musiał wypuścić ze szponów obciążającą go zdobycz i bezpiecznie przemknąć nad skrzydłem.
Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF