Trzy wozy strażackie na sygnale ruszyły na ratunek byłego premiera Wielkiej Brytanii, który... spalił grzankę przy śniadaniu. Warta 6 mln funtów posiadłość Tony'ego Blaira ma alarm przeciwpożarowy na stałe podłączony do straży pożarnej i policji.
Do incydentu doszło w sobotę rano, w czasie rodzinnego śniadania. Dym ze spalonej grzanki uruchomił alarm przeciwpożarowy, a ten z kolei odpowiednie służby. Żona byłego premiera, Cherie, niezwłocznie zatelefonowała do straży pożarnej, by poinformować, że był to tylko dym bez ognia, ale trzy wozy strażackie były już w drodze. Udało się cofnąć tylko jeden z nich.
Po przybyciu na miejsce strażacy usunęli dym za pomocą wentylatora i poinstruowali domowników, jak się obchodzić z alarmem. A system alarmowy w XVII-wiecznej posiadłości wiejskiej South Pavilion we wsi Wotton Underwood w hrabstwie Buckinghamshire ze względu na status architektonicznego zabytku jest podłączony do straży pożarnej i policji.
Nie pomogło 20 ochroniarzy
Rezydencja Blairów, której wartość rynkową ocenia się na ok. 6 mln funtów, jest najcenniejszą w ich portfelu nieruchomości. Jej poprzednim właścicielem był znany szekspirowski aktor Sir John Gielgud.
Jak sarkastycznie zauważają brytyjskie media, incydent nie przysporzy Blairom popularności wśród mieszkańców malowniczej miejscowości, którzy i tak narzekają na zwiększoną obecność policyjnych ochroniarzy, hałas i plany zagospodarowania terenu. Tony'ego Blaira - na koszt podatnika - dzień i noc pilnuje 20 ochroniarzy.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: www.tonyblairoffice.org