Poziom najgroźniejszych pestycydów w europejskich owocach i warzywach rośnie. Pokazuje to najnowszy raport opublikowany przez Pesticide Action Network Europe, instytucję zrzeszającą organizacje działające na rzecz zrównoważonego rolnictwa. Analizie poddano blisko 100 tysięcy próbek najpopularniejszych produktów, zebranych w latach 2011-2019.
Resztki najbardziej toksycznych pestycydów - wiązanych z rozwojem wielu schorzeń, w tym raka i chorób serca - wykryto w jednej trzeciej jabłek i aż połowie borówek. Poziom skażenia tymi substancjami w owocach kiwi wzrósł z 4 procent w 2011 r. do 32 procent w 2019 r., a w czereśniach - z 22 procent do 50 procent. W ostatnim roku badania najgorzej wypadły jagody (51 procent), brzoskwinie (45 procent), truskawki (38 procent) i morele (35 procent), a z warzyw – seler naciowy (50 procent), seler zwykły (45 procent) i jarmuż (31 procent).
Problemem jest nie tylko obecność środków owadobójczych w produktach rolnych, ale też ich mieszanie. Jak pokazuje raport, do 2019 r. w połowie uprawianych w Europie gruszek znaleźć można nawet 5 różnych substancji. A w poszczególnych krajach odsetek ten jeszcze wzrasta: np. w Portugalii do 85 procent, a w Belgii do 87 procent.
"Kompletna porażka" państw Unii
Zawartość najgroźniejszych pestycydów w europejskich owocach i warzywach zwiększyła się przez niecałą dekadę o 53 procent – a tymczasem miała spadać. Zgodnie z regulacjami unijnymi od 2011 r. najbardziej szkodliwe środki ochrony roślin miały być zastępowane bezpieczniejszymi. Przyjęta przez UE strategia "Farm to Fork" (ang. z gospodarstwa rolnego na widelec) zakładała ich redukcję o połowę do 2030 r.
Komisja Europejska odtrąbiła już pewien sukces, deklarując w 2019 r. 12-procentowy spadek zawartości groźnych substancji w owocach i warzywach w porównaniu z latami 2015-17. Autorzy raportu PAN Europe zarzucają jednak państwom członkowskim Unii "kompletną porażkę", jeśli chodzi o wprowadzanie zastępników i ochronę konsumentów. Przygotowany przez nich dokument dowodzi, że w zakładanych przedziałach czasowych nastąpił nie spadek, tylko wzrost stężenia szkodliwych chemikaliów w produktach - o 8,8 procent. "Prawo jest ignorowane, a konsumenci narażani [...] Europa ewidentnie nie przybliża się, tylko oddala od bardziej zrównoważonego rolnictwa. Podczas gdy władze zadowalają się nierzetelnymi wskaźnikami, obserwacje dotyczące resztek pestycydów i ich wpływu na zdrowie ludzkie oraz gwałtownie zmniejszające się populacje dzikich zwierząt pokazują, jak jest naprawdę" - czytamy w podsumowaniu raportu.
Cytowana przez "Guardiana" rzeczniczka PAN Europe Salome Roynel twierdzi, że rządy nie zamierzają zakazać stosowania najbardziej toksycznych substancji, niezależnie od tego, co mówi unijne prawo. - Za bardzo obawiają się lobby rolniczego, którego istnienie opiera się na silnych chemikaliach - mówi. A konsumentom zaleca kupowanie tego lata produktów bio/organicznych, które uprawia się bez użycia pestycydów, "zwłaszcza jeśli mają je jeść ciężarne lub małe dzieci".
Z drugiej strony przedstawicielka reprezentującego rolników stowarzyszenia CropLife Europe zapewnia, że obecność resztek środków owadobójczych nie oznacza, iż jedzenie jest niebezpieczne dla zdrowia. Powołuje się przy tym na badania unijnej agencji European Food Safety Authority (EFSA), których wyniki dowodzą, że progi ryzyka nie zostały w tej kwestii przekroczone. - EFSA co roku publikuje raport na temat obecności pestycydów w produktach spożywczych, uznawany za najbardziej wyczerpujący dokument w tej sprawie. Przez lata pokazywał on, że 98 procent zebranych próbek spełnia normy unijne - dodaje rzecznik Komisji Europejskiej Stefan Van De Keersmaeker.
Raport ukazuje zaledwie część problemu?
Ekolog Guy Pe’er, z Niemieckiego Centrum Zintegrowanych Badań Bioróżnorodnośc,i w wypowiedzi dla "Guardiana" zwraca natomiast uwagę, że stężenie pestycydów to jedno, a ich wpływ na zdrowie i środowisko to inna kwestia. - Obecnie można zabić o wiele więcej, używając znacznie mniejszych ilości - mówi. Jego zdaniem raport PAN Europe "prawdopodobnie ukazuje zaledwie wierzchołek góry lodowej" problemu, bo skupia się tylko na substancjach, które już uznano za niebezpieczne.
Specjalny sprawozdawca ONZ ds. skrajnego ubóstwa i praw człowieka ostrzega z kolei przed naciskami rolników na decydentów w obliczu kryzysu związanego z wojną w Ukrainie. Mogą oni motywować chęć stosowania szkodliwych środków "potrzebą zwiększenia produkcji, by zrekompensować przerwy w dostawach pszenicy, oleju i kukurydzy z Ukrainy i Rosji". Z powodu wojny przełożono też ogłoszenie reformy unijnego prawa dotyczącego pestycydów. Nowe regulacje, być może obejmujące również redukcję stężenia najgroźniejszych substancji, mają się pojawić 22 czerwca.
Źródło: Guardian, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock