Na placu budowy apartamentowca przy ulicy Spokojnej w Lublinie odkryto najpierw szkielety żołnierzy Wehrmachtu, a później bunkier z czasów II wojny światowej. Archeolodzy wciąż jednak nie opuszczają tego miejsca. Obok odkryli też starsze o kilka wieków pochówki. Jedna z osób leżała twarzą do ziemi. Inną pochowano z kontuszem złożonym w stopach.
W kwietniu, podczas budowy apartamentowca w Lublinie przy ulicy Spokojnej 10, odsłonięto szkielety dwóch żołnierzy Wehrmachtu. Prawdopodobnie z lipca 1944 roku, kiedy do miasta wkraczały oddziały radzieckie. Przy szczątkach znaleziono m.in. guziki, hełm, sygnet i nieśmiertelnik. Przy krawędzi skarpy odkryto również strop obiektu ziemnego, wstępnie zidentyfikowanego jako schron. Hipoteza ta potwierdziła się pod koniec czerwca, gdy odkryto drewniane belki, a później stropy i ściany budowli.
W ziemi leżały też m.in. liczne butelki po wodzie mineralnej produkowanej w Austrii i Czechach, a także pozostałości po amunicji wystrzelonej z broni niemieckiej i radzieckiej, co wskazuje, iż w tunelach doszło w 1944 roku do bezpośrednich starć pomiędzy żołnierzami Wehrmachtu i Armii Czerwonej.
W źródłach pisanych nie było żadnej wzmianki o bunkrze
- Właśnie zakończyliśmy badanie tego obiektu. Nie wiemy na sto procent, czy był to faktycznie schron. Równie dobrze mógł być to bunkier czy też podziemny magazyn wojskowy. Tak czy owak, założenie składało się z kilku połączonych ze sobą korytarzy i klatki schodowej – mówi kierujący pracami archeologicznymi doktor Rafał Niedźwiadek, właściciel firmy Archee.
Przyznaje, że odkrycie było zaskoczeniem. - W źródłach pisanych nie było żadnej wzmianki o tego typu obiekcie. Kiedy jednak zaczęliśmy drążyć temat, trafiliśmy na relację zarejestrowaną w ramach programu Historia Mówiona Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN. Jedna z lublinianek opowiadała, że po przejściu frontu wypasała tu krowy. Pod jedną z nich zapadła się ziemia – opowiada nasz rozmówca.
To najprawdopodobniej jedyny taki obiekt w Polsce
Archeolodzy odkryli też, że schron został wybudowany metodą górniczą, a nie – jak to zazwyczaj bywa - na powierzchni gruntu. – W Polsce najprawdopodniej nie ma drugiego tego typu obiektu – podkreśla archeolog.
Wszystko wskazuje na to, że odkryto jedynie fragment budowli. – Wiemy, że na pewno ciągnie się ona dalej w kierunku południowym. Nie jesteśmy jednak w stanie ocenić dokąd sięga. Być może do pierzei starych kamienic przy ulicy Spokojnej. Krążą bowiem pogłoski, że w jednym z tych budynków było zejście do podziemi – zaznacza dr Niedźwiadek.
Pochówki pod jednym z wałów obronnych
Choć schron został już zasypany - bo kolidował z budową apartamentowca - to archeolodzy wciąż pracują na tym terenie.
– Tuż obok odkryliśmy jeszcze osiem szkieletów ze schyłku XVI bądź początku XVII wieku. Na pewno sprzed budowy czwartej linii fortyfikacji miejskich, które powstały w połowie XVII wieku. Bo pochówki zlokalizowane były pod jednym z dawnych wałów obronnych – mówi archeolog.
Jedna z pochowanych tu osób miała odcięte dłonie, druga stopy
Co ciekawe, jedna z osób została pochowana twarzą do ziemi. Druga miała odcięte dłonie, a kolejna - odcięte stopy. Znalazła się też taka, którą pochowano bez wierzchniej odzieży. Jej stój, a konkretnie kontusz, złożony został w stopach.
- Przypuszczamy, że są to pochówki osób, które w jakiś sposób zostały wykluczone czy też napiętnowane przez społeczność. Jedna z hipotez jest taka, że mogli to być skazańcy z miejskiej szubienicy, która zlokalizowana była na rogu dzisiejszych alei Długosza i alei Racławickich. To jednak tylko hipoteza, bo skazańców chowano na terenie dzisiejszego Ogrodu Saskiego – zaznacza nasz rozmówca.
Przy okazji badań odkryto też fragmenty naczyń i narzędzi krzemiennych z epoki neolitu oraz – wybudowaną w VIII bądź IX wieku - półziemiankę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Rafał Niedźwiadek