Raczej nie są przyjaznymi zwierzętami. Tajwański miłośnik krokodyli postanowił jednak zmienić zły wizerunek swoich ulubieńców i udowodnić, że z krokodylem można żyć "za pan brat".
Pan Chiu Hsi-he z Tajwanu udowadnia, że gady, które większości ludzi kojarzą się z odgryzaniem kończyn, są tak naprawdę miłymi, choć nieprzyjemnymi w dotyku, zwierzakami.
Jak tłumaczy 54-letni Chińczyk, jego zdolność do komunikowania się ze zwierzakami zawdzięcza surowemu wiejskiemu wychowaniu, a także miłości do zagrożonych gatunków. Bo krokodyle niestety są na wymarciu.
Swoją przygodę z gadami pan Chiu zaczął ponad 30 lat temu, gdy otworzył specjalny ośrodek, w którym podjął się pracy nad rozmnażaniem krokodyli. Jego centrum reprodukcji stopniowo powiększało się, aż osiągnęło imponujące rozmiary.
Największą atrakcją parku jest 25-letni słonowodny ponadtonowy krokodyl. W naturze jego ogromne szczęki o nacisku prawie 300 kg potrafią zmiażdżyć prawie wszystko, ale pod opieką pana Chiu zmienił się w niewinnego baranka. Krokodyl szczególnie lubi łaskotki pod łopatką i szczotkowanie zębów.
Pan Chiu jednak przestrzega naiwnych zwiedzających, że zwierzęta reagują łagodnie tylko na niego. Osobom postronnym mogą jednak odgryźć kończyny.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters