Oni zasługują na medal za największe oddanie pracy w parlamencie. Kiedy na sejmową mównicę wszedł Andrzej Szlachta z PiS, na sali został jeszcze jeden poseł tej partii, a nad nimi skrajnie wyczerpany wicemarszałek Stefan Niesiołowski. Tak wyglądał Sejm niedługo przed północą.
Poseł Szlachta mówił o polskiej oświacie, ale dokładnie co - wiedzą tylko on, jego klubowy kolega i wicemarszałek Sejmu z Platformy Obywatelskiej, Stefan Niesiołowski, który w nocy z czwartku na piątek prowadził obrady.
Dwoje wytrwało tylko chwilę
Kiedy Andrzej Szlachta wchodził na mównicę, na sali obrad były jeszcze trzy osoby. Po chwili, wyszło dwoje wybrańców narodu z pierwszego rzędu i pozostał jedynie Waldemar Anzel z Prawa i Sprawiedliwości. Żeby lepiej słyszeć i prawdopodobnie dodać otuchy koledze, przesiadł się końca sali na początek. Nad nimi siedział jeszcze pokładający się już przy lasce marszałkowskiej Stefan Niesiołowski oraz grupa protokolantów.
Kiedy Andrzej Szlachta skończył, Niesiołowski drżącym ze zmęczenia głosem zarządził przerwę w obradach do godz. 9 w piątek. Wypada teraz życzyć, aby tego dnia nieco większej grupie posłów udało się wytrwać do końca.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24