- Przez dwa dni, kiedy się przygotowywaliśmy do rozpoczęcia meczu, cały czas myślałam o tym, czy powinnam zrezygnować - wyznała w programie "Ciąg dalszy nastąpił" Edyta Górniak. W ten sposób piosenkarka wspomina okoliczności wykonania hymnu narodowego podczas mistrzostw świata w Korei i Japonii w 2002 roku.
Sposób, w jaki Edyta Górniak dziesięć lat temu zaśpiewała "Mazurka Dąbrowskiego", wywołał u wielu konsternację i oburzenie. Pojawiały się nawet daleko idące opinie, że polscy piłkarze właśnie przez nietypową interpretację hymnu przegrali sportową rywalizację.
W programie Tomasza Sianeckiego piosenkarka tłumaczy, że przed wylotem do Korei Południowej ekipa dowiedziała się, że zamiast orkiestry symfonicznej towarzyszyć jej będzie orkiestra dęta. - To ogromna różnica w instrumentarium. Przepisanie aranżu w podróży było niemożliwe. Adam Sztaba (autor aranżacji) powiedział, że podejmie się jego przepisania w jakimś stopniu - wspomina Górniak.
Na tym jednak nie koniec było kłopotów. - Na samym stadionie, już podczas próby, która przebiegała w niezbyt miłej atmosferze, były pewne kwestie niemożliwe do rozwiązania. Ja znalazłam się w sytuacji, w której mogłam już tylko uciec, zrezygnować z zaśpiewania tego hymnu - mówi piosenkarka dodając, że długo wahała się czy powinna wystąpić.
- Przez dwa dni, kiedy się przygotowywaliśmy do rozpoczęcia meczu, cały czas myślałam o tym, czy powinnam zrezygnować. Właściwie wszystkie znaki na niebie wskazywały, że nie powinnam zrezygnować. (...) gdyby dotarła do Polski informacja, że poleciałam specjalnie do Korei i to prezydenckim samolotem i na miejscu zdecydowałam, że nie ma odpowiednich warunków do tego, żeby zaśpiewać hymn narodowy - nikt by tego nie zrozumiał - stwierdza Górniak.
Na koniec okazało się, że orkiestra nie może stać przy wokalistce. - Nie mogłam widzieć dyrygenta, ani on mnie. Każdy zaczął w swoim momencie i to był początek katastrofy - podsumowuje artystka.
Autor: ktom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24