Setki demonstracji w sprawie chińskiej polityki w Tybecie nie dały takiego skutku jak rozmnażające się glony z gatunku Enteromorpha prolifera. Popularne algi zalały wybrzeże Qingdao, gdzie za półtora miesiąca mają się odbywać olimpijskie regaty. Z lazurowych wód i złotych plaż została tylko masa zielonej mazi, która może zagrozić zawodom żeglarskim.
Takiego urodzaju alg nie było w Chinach od dekad. I zgodnie z prawami Murphy'ego, przyszedł wtedy, kiedy nikomu nie jest potrzebny.
12 tys. metrów kw. zgniłozielonego błota skutecznie popsuło humory władzom kurortów znad Morza Wschodniochińskiego. Jak to jednak w Państwie Środka, do rozwiązania problemu glonów natychmiast zgłosiły się tysiące wolontariuszy. W pocie czoła i z zakasanymi rękawami Chińczycy grzebią w zielonej mazi, grabią ją, suszą, ładują do worków i wywożą znad, niegdyś piaszczystych, plaż.
Ponad 20 tys. ton glonów
Jak dotąd, udało im się oczyścić wodę z około 8 tys. ton i plażę z ponad 13 tys. ton glonów zalegających na 120-kilometrowym odcinku wybrzeża. - Robimy to dla naszej Olimpiady. Wszyscy uważamy, że musimy to zrobić - powiedział jeden z wolontariuszy agencji Reutera.
Żeglarze przygotowujący się do zawodów są zdania, że algi mogłyby bardzo utrudnić ich rozegranie, a nawet je uniemożliwić. Są jednak przekonani, że organizatorom uda się rozwiązać problem zielonych glonów.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters