Beata Tyszkiewicz od zawsze kojarzona jest z nakryciem głowy. Zazwyczaj jednak obsadzana była w rolach wymagających eleganckich damskich kapeluszy, tym razem sama obsadziła się w studiu TVN24 z kaskiem rowerowym na głowie.
Dlaczego aktorka, nazywana często damą polskiego kina, zdecydowała się wystąpić publicznie w tak mało wdzięcznym nakryciu głowy? W proteście przeciwko rowerzystom.
Gwiazda bowiem - obecnie znana głównie z oceniania tanecznych popisów innych gwiazd - bardzo nie lubi cyklistów szalejących po chodnikach i przejściach dla pieszych. Tyszkiewicz wyznała nawet, że omal nie zginęła pod kołami jednego z szarżujących rowerzystów.
Do dramatycznego zdarzenia w życiu aktorki doszło na stołeczenej ulicy Asfaltowej. Gorzej jednak miał cyklista - nie dość, że się z rowerem wywrócił, to jeszcze aktorka odgrażała się, że teraz będzie musiała go zabić. Groźby na szczęści nie zrealizowała.
Biorąc pod uwagę takieprzeżycia, nie należy się zatem dziwić, że aktorka promuje "bezpieczne" spacery z kaskiem na głowie. Ale na tym nie poprzestaje.
Nie tylko rowerzyści, ale i ścieżki
Beata Tyszkiewicz jest bowiem - wbrew obowiązującym trendom - przeciwna ścieżkom rowerowym... Na pewno tej w Warszawie przy Alejach Ujazdowskich, która przebiega przy miejskich parkach.
Dlaczego? Bo pod koła rowerów wbiegają dzieci, a konkretnie - jak tłumaczyła Tyszkiewicz - chłopcy mniej więcej w wieku 2,5 - 3 lat, "którzy w ogóle się nie słuchają...". W Szwajcarii to nie do pomyślenia, podkreśliła aktorka, dodając, że często odwiedza ten piękny kraj. - Tam byłoby referendum - zakończyła gwiazda.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24