- Powtarzamy w kółko wszystko, co do tej pory zrobiliśmy. Felix jest naładowany pozytywną energią, sypia dobrze, ćwiczy. Liczy się tylko pogoda - powiedział w rozmowie z tvn24.pl James Myers, członek zespołu przygotowującego Felixa Baumgartnera do skoku z granicy kosmosu w stronę Ziemi. Przy pomyślnych wiatrach dojdzie do niego w niedzielę.
Baumgartner miał wzlecieć prawie 40 km nad Ziemię we wtorek, ale przygotowywana od kilku lat misja została wstrzymana w ostatniej chwili z powodu fatalnych warunków wietrznych.
220-metrowy balon z polietylenu jest na tyle wrażliwy, że w bazie Red Bulla w Roswell w Nowym Meksyku, skąd Austriak miał ruszyć w przestworza, osoby zawiadujące operacją zdecydowały o jego złożeniu, gdy prędkość wiatru przekroczyła 5 km/h. To górna, dopuszczalna granica, przy której wzniesienie balonu jest możliwe. Kilkanaście minut przed startem u szczytu urządzenia wiatr rozpędził do 40 km/h i aż do końca dnia nie zwolnił.
60 osób dba o Austriaka
- Potrzebujemy idealnego okna pogodowego i wiemy, że będziemy je mieli tylko przez kilka chwil. Bez ciszy (braku wiatru) balon się nie wzniesie, bo będzie to zbyt niebezpieczne - tłumaczy Don Day, główny meteorolog pracujący przy tym projekcie.
James Myers, który z całą ekipą Red Bulla jest na pustynii w Nowym Meksyku, mówił w rozmowie z tvn24.pl, że w ekipie panuje "świetna atmosfera" i udziela się ona też Baumgartnerowi.
- On dobrze sypia, codziennie ćwiczy po kilka godzin, a my zajmujemy się swoimi sprawami. Jest nas tutaj około 60 osób. Do niedzieli dużo czasu i powtarzamy w kółko te same rzeczy, które robiliśmy w ostatnich dniach - dodał Myers.
Jak mówi, cały zespół przebywa ze sobą od świtu do nocy, ciągle coś poprawia i wypatruje z nadzieją i niepokojem pogody. - Na razie warunki się pogorszyły, więc musieliśmy zrezygnować z czwartkowej próby, ale może uda się w niedzielę - stwierdził Myers.
Kluczowy dla powodzenia? Błonnik
Naukowcy i inżynierowie martwią się o swoje, a Baumgartner o swoje. Austriak od prawie tygodnia jest na specjalnej diecie. Wszystkie pokarmy, jakie zjada, mają minimalną zawartość błonnika, bo ten w momencie skoku będzie bardzo niepożądany.
Felix musi jeść rzeczy, których organizm będzie mógł się szybko pozbyć. Jakiekolwiek "gazy" zbierające się w jego jelitach w trakcie spadania mogą się uwolnić, a to może spowodować zagrożenie dla zdrowia śmiałka.
Baumgartner przekroczy bowiem prędkość dźwięku i będzie doświadczał ogromnej zmiany ciśnień. Jego kombinezon oczywiście ma mu zapewnić bezpieczeństwo, ale naukowcy nie potrafią przewidzieć, co stanie się w chwili, gdy pojawią się w nim niepożądane gazy. Chcą więc tego uniknąć.
Sprawa wydaje się błaha, ale podobne problemy towarzyszyły pierwszym misjom kosmicznym NASA. 5 maja 1961 r. w trakcie przygotowań do pierwszego lotu amerykańskiego kosmonauty na pokładzie statku Mercury, Alan Shepard już w kapsule zgłosił potrzebę wyjścia do toalety. W centrum dowodzenia zapanowała konsternacja, Shepard dostał odpowiedź odmowną i komendę: "Wypróżnij się w skafander". Amerykanin tak uczynił i w niezbyt komfortowych warunkach odbył pierwszy lot po orbicie. Na Ziemię wrócił bezpiecznie.
Skok Felixa Baumgartnera z balonu, który powędruje 36 km nad Ziemię, aż do stratosfery, będzie śledziło na żywo 35 kamer telewizyjnych umieszczonych w powietrzu i na lądzie.
Transmisja w TVN24 i w tvn24.pl.
Autor: adso\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Red Bull Stratos