Związek zawodowy greckich pracowników sektora publicznego ADEDY wezwał w poniedziałek do przeprowadzenia 24-godzinnego strajku w środę, w dniu planowanego głosowania w parlamencie Grecji w sprawie porozumienia zawartego w poniedziałek w Brukseli. Także w szeregach własnej koalicji premier Cipras musi mierzyć się z głosami sprzeciwu wobec tak trudno wypracowanego porozumienia z wierzycielami.
"Wzywamy do 24-godzinnego strajku w czasie głosowania antynarodowego porozumienia i do manifestacji o godz. 19 (godz. 18 w Polsce) na placu Syntagma" w Atenach - poinformowano w komunikacie ADEDY. Plac Syntagma, położony poniżej parlamentu w centrum greckiej stolicy, był od początku kryzysu sceną wielkich demonstracji.
Pierwszy taki strajk
ADEDY zamierza zwołać pierwsze zgromadzenie na placu już w poniedziałek wieczorem, gdzie zaplanowano dwie inne demonstracje przeciwko oszczędnościom i euro. Pierwsza z nich jest organizowana za pośrednictwem sieci społecznościowych, a druga przez antykapitalistyczną partię Antarsja, która chce porzucenia wspólnej waluty; ugrupowanie nie jest jednak reprezentowane w parlamencie. To pierwszy strajk pracowników sektora publicznego w Grecji od dojścia do władzy populistycznej lewicowej Syrizy w styczniu tego roku. Syriza wypłynęła pod hasłem zerwania polityki zaciskania pasa z lat 2010-2014 w ramach dwóch poprzednich programów oszczędnościowych dla Grecji w zamian za pomoc międzynarodową w wysokości ponad 240 mld euro. Do 24-godzinnego strajku w środę wezwał również związek pracowników komunalnych POE-OTA.
Kluczowe głosowanie
Parlament grecki do środy ma przegłosować porozumienie przyjęte w Brukseli w poniedziałek rano i uchwalić ustawy dotyczące kilku uzgodnionych reform. Ustępstwa na rzecz wierzycieli mogą wywołać spory wewnątrz koalicji z Syrizą na czele. Jednak głosy co najmniej jednej partii opozycyjnej powinny umożliwić uzyskanie większości na "tak". Łączna wartość nowego programu pomocy dla Grecji ma wynieść od 82 do 86 mld euro.
Koalicjant Syrizy powiedział w poniedziałek, że może nie poprzeć propozycji porozumienia Aten z wierzycielami. - Umowa mówi o 50 mld euro gwarancji z publicznych pieniędzy, mówi o konfiskacie domów. Nie możemy się na to zgodzić - powiedział Panos Kammenos, lider partii Niezależni Grecy. Zaznaczył jednak, że jego ugrupowanie pozostanie w koalicji z lewicową Syrizą. Reuters podkreśla, że premier Aleksis Cipras musi się także zmierzyć ze sprzeciwem wśród członków własnej partii, którzy nie są przychylni warunkom planu ratunkowego. Zbuntowani posłowie jeszcze w w niedzielę napisali do Ciprasa oficjalny list informujący go, że nie poprą w parlamencie ciężkich warunków programu oszczędnościowego proponowanego Atenom, w zamian za nowe kredyty i pozostanie w eurolandzie, przez międzynarodowych kredytodawców.
Upokarzające warunki
Wielu Greków, a także obywateli innych krajów z niedowierzaniem zareagowało na osiągnięte w poniedziałek rano w Brukseli porozumienie między Atenami a strefą euro w sprawie pomocy dla Aten. Krytycznych ocen i słów zawodu nie szczędzono na Twitterze.
Na ulicach Aten atmosfera w poniedziałek była daleka od radości. Wśród Greków panowało powszechne przekonanie, że warunki, jakie ich premier Cipras musiał przyjąć, aby otrzymać kolejną międzynarodową pożyczkę, były upokarzające. Wielu uważa, że lepiej by było, gdyby premier je odrzucił.
Agreement - 13.07.15 #ThisIsACoup pic.twitter.com/d9Csu8weZR
— Tonousou (@Tonousou) lipiec 13, 2015
Niemal we wszystkich krajach europejskich popularność zdobyła kampania w mediach społecznościowych #ThisIsACoup ("To jest zamach stanu"), w ramach której setki tysięcy internautów krytykowało styl negocjacji z rządem Ciprasa i wyrażało solidarność z Grecją. W poniedziałkowy poranek był to jeden z najczęściej używanych zwrotów na Twitterze na świecie, m.in. w państwach UE, na przykład w Niemczech, Grecji i Wielkiej Brytanii.
Autor: tol / Źródło: PAP