Prezydent Rosji oświadczył w poniedziałek na konferencji klimatycznej w Paryżu, że jego kraj zmniejszy emisje gazów cieplarnianych do 70 proc. w stosunku do roku 1990. Zdaniem sekretarza generalnego ONZ "nie ma odwrotu" od niskoemisyjnej przyszłości.
W czasie szczytu klimatycznego COP21 w Paryżu najważniejsi przywódcy świata zabierają głos ws. walki ze zmianami klimatu.
Prezydent Rosji Władimir Putin zadeklarował, że jego kraj w ciągu najbliższych 15 lat zmniejszy do 70 proc. emisję gazów cieplarnianych w stosunku do 1990 roku.
Wspólne wysiłki
Jak podkreślił, Rosja "w dalszym ciągu wnosi wkład we wspólne wysiłki w celu przeciwdziałania globalnemu ociepleniu". Putin dodał, że Rosja wypełniła zobowiązania nałożone na nią w protokole z Kioto. Według prezydenta w latach 1991-2012 Rosja "nie tylko nie dopuściła do wzrostu emisji gazów cieplarnianych, ale znacząco je zredukowała, dzięki czemu do atmosfery nie dostało się ok. 40 mld ton ekwiwalentu dwutlenku węgla".
Różnice ekonomiczne
Natomiast prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama mówił, że "nie ma narodu odpornego na zmiany klimatu". - USA uznają swą rolę w tworzeniu tego problemu, ale też biorą odpowiedzialność za to, być coś z tym zrobić - mówił Obama. Prezydent Chin Xi Jinping mówił o tym, że w walce ze zmianami klimatu trzeba wziąć pod uwagę różnice ekonomiczne między krajami i pozwolić państwom opracować własne rozwiązania problemu globalnego ocieplenia. - Ważne jest, byśmy respektowali różnice między krajami, zwłaszcza krajami rozwijającymi się - powiedział Xi na konferencji COP21.
Wiążąca umowa
W podobnym tonie wypowiedziała się kanclerz Niemiec Angela Merkel, która stwierdziła, że "kraje rozwinięte muszą spełnić obietnice, by kraje rozwijające się miały szansę na zrównoważony rozwój".
- Musimy objąć prowadzenie - emisje z przeszłości zostały wygenerowane przez nas i spowodowane przez nas. Musimy więc być w awangardzie postępu technologicznego, by zredukować emisje w przyszłości i by umożliwić krajom rozwijającym się uzyskać tę redukcję - mówiła Merkel do zgromadzonych przywódców. Podkreśliła, że podczas paryskiej konferencji kraje rozwinięte muszą pokazać, że spełnią obietnice i zapewnią 100 mld dolarów rocznie do 2020 r. (na walkę ze zmianą klimatu i na technologie - PAP) oraz że zrobią to w "zrównoważony" sposób. Dodała, że Niemcy w porównaniu do 2014 r. podwoją do 2020 r. swoje publiczne finansowanie. Przypomniała zobowiązania Unii Europejskiej m.in. do redukcji emisji CO2 o 40 proc. do 2030 r. - Niemcy będą uczestniczyć w szeregu programów; będziemy na przykład promować badania na rzecz czystej energii i podwoimy fundusze na ten cel - zaznaczyła Merkel. Według niemieckiej kanclerz nowa globalna umowa klimatyczna ONZ powinna być "wiążąca", podobnie jak mechanizm rewizji co pięć lat. - Ambitna, obszerna, uczciwa i wiążąca - taka powinna być globalna umowa. To kwestia nie tylko konieczności środowiskowej, ale też ekonomicznego zdrowego rozsądku - podsumowała. - Niemcy mają zamiar zapewnić swój wkład, byśmy wszyscy mieli dobrą przyszłość - zapewniła Merkel.
Ważną deklarację wygłosił również sekretarz generalny ONZ. Ban Ki Mun mówił, że "należy dać światu znać, że zmierzamy do niskoemisyjnej przyszłości i nie ma drogi odwrotu".
Szczyt klimatyczny
Oficjalna inauguracja konferencji klimatycznej COP21 na szczeblu szefów państw i rządów nastąpiła w poniedziałek, ale już w niedzielę w Paryżu rozpoczęły się pierwsze rozmowy. Negocjacje, które potrwają do 11 grudnia, mają doprowadzić do zawarcia ambitnego porozumienia klimatycznego, które ma nie dopuścić do wzrostu średniej temperatury o ponad 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej.
Autor: msz/gry / Źródło: PAP