Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas skrytykował decyzję Izby Reprezentantów USA o przyjęciu projektu budżetu obronnego, przewidującego sankcje wobec firm biorących udział w budowie gazociągu Nord Stream 2. Oburzenia nie kryją także przedstawiciele największych ugrupowań.
"O europejskiej polityce energetycznej decyduje Europa, a nie USA. Bezwzględnie odrzucamy ingerencję zewnętrzną i sankcje o zasięgu eksterytorialnym" - napisał na Twitterze szef niemieckiej dyplomacji.
Przyjęta przez Izbę Reprezentantów w środę ustawa o budżecie Pentagonu przewiduje między innymi sankcje wobec firm biorących udział w budowie gazociągu Nord Stream 2.
Die europäische Energiepolitik wird in Europa entschieden, nicht in den USA. Eingriffe von außen und Sanktionen mit extraterritorialer Wirkung lehnen wir grundsätzlich ab. https://t.co/vx9teDdh6l
— Heiko Maas (@HeikoMaas) December 12, 2019
Niemieccy politycy krytykują USA
Swoje oburzenie w bardziej dosadny sposób wyraził kolega partyjny Maasa z SPD - poseł tej partii do Bundestagu Carsten Schneider. - Stany Zjednoczone cofnęły się wreszcie do czasów Dzikiego Zachodu, gdzie obowiązuje tylko prawo silniejszego. Jeśli sankcje są teraz stosowane również wobec sojuszników, to czekają nas ciężkie czasy. Ci, którzy tak postępują, wkrótce nie będą mieli żadnych sojuszników. Europa nie może i nie da się zaszantażować, żeby kupować brudny amerykański gaz skroplony - przekonywał socjaldemokrata w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel". Współprzewodnicząca niemieckich Zielonych Annalena Baerbock podkreśliła co prawda, że Nord Stream 2 jest złym projektem zarówno z punktu widzenia energetyki, jak i polityki bezpieczeństwa, lecz metoda, jaką zastosowała administracja USA, jest - jej zdaniem - nieodpowiedzialna. - Jest to bezprecedensowa ingerencja w wewnętrzne sprawy UE, a prezydent USA (Donald Trump) po raz kolejny pokazuje, że zastępuje on działania polityczne szantażem - oznajmiła. Poseł liberalnej FDP Bijan Djir-Sarai uważa, że amerykańskie sankcje mają charakter symboliczny i nie będą miały już rzeczywistego znaczenia politycznego. - Prawdopodobnie wydłużą one budowę i podniosą jej koszty, ale nie będą w stanie powstrzymać Nord Stream 2 jako całego projektu. Na to jest już za późno - przekonywał. Z kolei dla szefa frakcji tradycyjnie prorosyjskiej partii Lewica w Bundestagu Dietmara Bartscha sankcje są kolejnym punktem krytycznym w relacjach transatlantyckich. - Trump rozpoczyna wojnę gospodarczą z Europą - wieszczy polityk postkomunistycznego ugrupowania.
Nord Stream 2
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 kilometrów dwunitkowej magistrali gazowej prowadzącej przez Bałtyk, z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech, o mocy przesyłowej 55 miliardów metrów sześciennych surowca rocznie.
Gazociąg miał być gotowy do końca 2019 roku, jednocześnie Rosja zamierzała znacznie ograniczyć przesyłanie gazu tranzytem rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.
Przeciwne budowie Nord Stream 2 są między innymi Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i USA. W maju pisaliśmy też o protestach przeciwko budowie Nord Stream 2, gdy grupa aktywistów klimatycznych wdarła się na teren budowy gazociągu Eugal niedaleko Greifswaldu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim w Niemczech. Kilka osób wczołgało się do ułożonych już rur.
W projekt zaangażowane są niemieckie koncerny Wintershall i Uniper oraz holendersko-brytyjski Shell, francuski Engie (dawniej GDF Suez) i austriacki OMV.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream 2 / Axel Schmidt