Bałtyckim rurociągiem Nord Stream 1 od środy nie płynie gaz i nie wiadomo, kiedy popłynie. Gazprom przekazał, że mimo zapowiedzi nie stanie się to jutro, bo w trakcie prac konserwacyjnych odkryto usterkę. Do sprawy na Twitterze odniósł się rzecznik KE Eric Mamer, który nazwał usterkę "fałszywym pretekstem".
Gazprom, kontrolowana przez państwo firma z monopolem na eksport rosyjskiego gazu rurociągiem, przekazał w piątek, że nie może podać terminu wznowienia dostaw. Przyczyną jest znalezieniu wycieku oleju, który miał oznaczać, że turbina rurociągu nie może bezpiecznie pracować.
Wstrzymane dostawy gazu
W komunikacie Gazprom oznajmił, że wykryto wyciek w turbinie w tłoczni Portowaja. "Do czasu usunięcia zastrzeżeń dotyczących działania sprzętu transport gazu do gazociągu Nord Stream jest całkowicie wstrzymany" - napisano w oświadczeniu. W komunikacie nie podano żadnych możliwych terminów przywrócenia dostaw. Nord Stream miał wznowić pracę w sobotę po trzydniowej przerwie.
Do sprawy odniósł się rzecznik Komisji Europejskiej. "Ogłoszenie dziś po południu przez Gazprom, że po raz kolejny zamyka Nord Stream 1 pod fałszywym pretekstem, jest kolejnym potwierdzeniem jego zawodności jako dostawcy. To także dowód na cynizm Rosji, która woli spalać gaz zamiast honorować kontrakty" - napisał na Twitterze rzecznik KE Eric Mamer.
Gaz przez rurociąg Nord Stream z Rosji do Niemiec przestał płynąć 31 sierpnia. Gazprom oświadczył, że wyłączenie nastąpiło z przyczyn technicznych. W ostatnich tygodniach przez gazociąg przesyłano tylko ok. 20 proc. surowca.
Dostawa gazu przez NS1 została wstrzymana już wcześniej na kilka dni w lipcu. Wtedy jednak odbywały się coroczne prace konserwacyjnych, które podległa Gazpromowi spółka będąca operatorem sieci zapowiedziała w dłuższej perspektywie.
W czasie lipcowej przerwy konserwacyjnej doszło do sporu między Zachodem, zwłaszcza rządem Niemiec, a Rosją. Chodziło o turbinę, która po pracach serwisowych, wykonywanych przez producenta (Siemens Energy) w Kanadzie powróciła do Niemiec. Turbina, która miała trafić do Niemiec tymczasowo, pozostaje cały czas w Muelheim an der Ruhr (Nadrenia-Północna Westfalia), ponieważ Rosja odmówiła jej przyjęcia.
Przerwane dostawy, duże obawy o bezpieczeństwo
Moskwa obwinia sankcje, nałożone przez Zachód po inwazji Rosji na Ukrainę, za utrudnianie rutynowych operacji i konserwacji Nord Stream 1. Bruksela twierdzi, że to pretekst, a Rosja w odwecie używa gazu jako broni gospodarczej.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że UE powinien nałożyć pułap cenowy na rosyjski gaz rurociągowy, aby udaremnić to, co powiedziała, że rosyjski prezydent Władimir Putin próbował manipulować rynkiem.
Ceny gazu poszybowały w górę, szkodząc europejskiemu przemysłowi i gospodarstwom domowym, wzrastając najpierw z powodu odzyskania popytu po pandemii, a następnie rosnąc dalej z powodu kryzysu na Ukrainie.
- Widzimy, że rynek energii elektrycznej już nie działa, ponieważ jest masowo zakłócany z powodu manipulacji Putina - powiedziała Von der Leyen, dodając, że na poziomie europejskim można zaproponować ograniczenie cen gazu na dostawy z rosyjskich rurociągów.
Problemy z europejskimi zapasami gazu
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powiedział, że Moskwa wyłączy dostawy do Europy, jeśli Bruksela nałoży taki limit.
Zmniejszone dostawy przez Nord Stream, wraz z niższym przepływem gazu przez Ukrainę, inną główną drogą, powodowały, że państwa europejskie mają problemy z uzupełnieniem zapasów na zimę i skłoniły wiele z nich do uruchomienia planów awaryjnych, które mogą doprowadzić do racjonowania energii.
Rzecznik Kremla Dmitrij Peskow powiedział wcześniej w piątek, że może dojść do kolejnych zakłóceń w dostawach przez Nord Stream 1.
- To nie jest wina Gazpromu, że brakuje zasobów. Dlatego zagrożona jest niezawodność całego systemu - powiedział pytany, czy można spodziewać się kolejnych wyłączeń.
Szef Gazpromu Aleksiej Miller powiedział w środę, że sankcje oznaczają, że Siemens Energy, dostawca wyposażenia rurociągów, nie może przeprowadzać regularnych konserwacji.
Siemens Energy, który normalnie serwisuje turbiny Nord Stream 1, powiedział, że nie jest zaangażowany w prace konserwacyjne prowadzone obecnie przez Gazprom. Spółka przekazała, że jest gotowa do pomocy w razie potrzeby i powiedziała, że konserwacja jest wyłączona z sankcji.
Ograniczone dostawy gazu do Europy Zachodniej
Gazociąg Nord Stream 1 ma 1200 km długości i biegnie przez Morze Bałtyckie, od rosyjskiego wybrzeża w okolicach Petersburga do północno-wschodnich Niemiec. Instalacja została otwarta w 2011 roku i może przesyłać z Rosji do Niemiec maksymalnie 170 mln metrów sześciennych gazu dziennie.
Dostawy gazu rurociągiem Nord Stream 1 pozostają znacznie ograniczone od czerwca br. Do tej pory wynosiły około 20 proc. maksymalnej przepustowości gazociągu. Gazprom zdecydował się teraz na trzydniowe zamknięcie całego gazociągu Nord Stream 1, tłumacząc to koniecznością przeprowadzenia kolejnych prac konserwacyjnych. Do przerwy w dostawach gazociągiem Nord Stream 1 doszło już w lipcu br. i wyniosła wówczas 10 dni. Europa oskarża Władimira Putina o używanie gazu jako broni politycznej.
Gazprom zapowiedział też, że 1 września br. całkowicie zawiesi dostawy surowca do francuskiego Engie. Engie to jedno z największych przedsiębiorstw energetycznych w Europie. Rosyjski koncern poinformował w komunikacie, że francuska firma miała nie zapłacić w całości za lipcowe dostawy gazu.
Źródło: Reuters, TVN24 Biznes