"Żniwa" w hiszpańskiej turystyce mają swoją cenę. Protesty na plażach w popularnych kurortach i oblewanie wodą urlopowiczów, to obrazki coraz częstsze podczas tegorocznego sezonu wakacyjnego w Hiszpanii. Mieszkańcy popularnych destynacji padają ofiarą sukcesu własnego kraju.
Jeszcze przed wakacyjnym półmetkiem w Hiszpanii odbyło się już kilkadziesiąt demonstracji przeciwko masowej turystyce, z których największe zorganizowano na Balearach, w Andaluzji, Kraju Basków, a także w Katalonii i na Wyspach Kanaryjskich, gdzie przez pewien czas grupa mieszkańców prowadziła nawet strajk głodowy.
Rekordowe wyniki
Licznym protestom niezadowolonych Hiszpanów towarzyszą jednak dobre dane sektora turystycznego, i to uwzględniające jedynie okres zimowo-wiosenny. Po pięciu miesiącach 2024 r. Hiszpania może pochwalić się 33 mln urlopowiczów z zagranicy, czyli nienotowaną dotychczas liczbą. Według Narodowego Instytutu Statystycznego (INE) pomiędzy styczniem a majem 2024 do Hiszpanii dotarło o 13,6 proc. więcej wczasowiczów w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r.
Dzięki pieniądzom pozostawianym przez zagranicznych przybyszów rosną też wpływy hiszpańskiej gospodarki. Tylko do maja br. wydatki wczasujących tam cudzoziemców przekroczyły 43,2 mld euro, czyli o 21,8 proc. wobec podobnego okresu przed rokiem. Jak powiedziała PAP Lidia Sanchez z parku rozrywki Isla Magica w Sewilli, zalew Hiszpanii turystami pomaga w stymulowaniu miejsc pracy w niektórych dziedzinach gospodarki. Jak zaznaczyła, ma to rownież swoje złe strony. - Cierpią szczególnie mieszkańcy popularnych wśród urlopowiczów miast i miejscowości naszego kraju, których nie stać na zakup mieszkań lub ich wynajem wraz z szybko rosnącymi cenami nieruchomości - dodała Sanchez. Wskazała na fakt, że największymi beneficjentami w branży rozrywki napływu turystów są przede wszystkim zlokalizowane w centrach miast placówki gastronomiczne, szczególnie bary.
"Żniwa" mimo restrykcji
"Żniwa" w hiszpańskiej turystyce trwają pomimo prowadzonych od kilku lat działań hiszpańskich samorządów ograniczających w najpopularniejszych miejscach kraju możliwość wynajmu prywatnych nieruchomości turystom czy wydzielaniu obszarów, na których pozwala się budować obiekty hotelowe. Część gmin wprowadziła lub podwyższyła tzw. taksę turystyczną.
Restrykcje tego typu wprowadzono w ostatnich latach na Balearach, Wyspach Kanaryjskich i w Katalonii, ale nie ograniczyły one masowego napływu turystów. W tym ostatnim regionie regularnie przybywa tymczasem protestów miejscowych rezydentów, którzy nie wahają się blokować popularnych miejsc przed turystami, a nawet oblewać ich wodą wystrzeliwaną z plastikowych pistoletów. Wprawdzie pod koniec czerwca burmistrz Barcelony Jaume Collboni ogłosił, że za 5 lat miasto nie wyda już pozwoleń na wynajem kwater turystom, ale organizacje mieszkańców Barcelony, twierdzą, że to zbyt odległy termin. Zarzucają one miejscowemu ratuszowi przykładanie ręki do wzrostu cen wynajmu mieszkań. Władze Barcelony, w której turyści mogą zatrzymać się w jednym z ponad 10 tys. prywatnych mieszkań, potwierdzają zjawisko, że od 2014 r. średnie ceny wynajmu mieszkań w katalońskiej stolicy wzrosły o 70 proc. Koszty wynajmu i życia rosną też w innych miastach Hiszpanii, szczególnie w tych usytuowanych w regionach popularnych wśród turystów, takich jak Andaluzja.
Chaos i rosnące koszty życia
Mieszkająca pod Sewillą Ana Gamero, pracowniczka jednego ze sklepów w centrum stolicy Andaluzji, wskazuje na fakt, że także samorządowcy coraz częściej sami doświadczają skutków masowej turystyki, chaosu, a przede wszystkim rosnących kosztów życia. - Kiedyś sama mieszkałam w centrum miasta. Z czasem ceny wynajmu mieszkań wzrosły ponad moje możliwości, sprawiając, że musiałam wyprowadzić się z Sewilli na przedmieścia. Dziś jeżdżę pociągiem do pracy, podobnie jak wielu tutejszych urzędników - powiedziała PAP Gamero. Pochodząca z Andaluzji 50-latka przyznała, że wprawdzie dzięki masowej turystyce Hiszpania zarabia rekordowe zyski, ale, jak dodała, te są "niesprawiedliwie dzielone". - Przeciętny Hiszpan doświadcza dziś w bardzo małym stopniu, albo wcale korzyści finansowych płynących z masowej turystyki - podsumowała Gamero.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: guss.95/Shutterstock