Bardzo często mamy do czynienia z oburzeniem społecznym, bo podaje się, że inflacja wynosi 18,4 procent, akurat odczyt lutowy, który oznacza, że koszyk podrożał o taką wartość w stosunku do koszyka z zeszłego roku. Widzimy przecież, że ceny wzrosły jeszcze bardziej - wskazał w rozmowie z TVN24 Biznes Marek Zuber, ekonomista komentując zmianę koszyka zakupowego. Odniósł się też do zjawiska shrinkflacji. - To jest nie do końca uczciwe traktowanie klienta. Gdyby jednocześnie ze zmniejszonym produktem zmniejszono opakowanie, to wtedy byłoby to sprawiedliwie - stwierdził.
Ewa Adach-Stankiewicz, szefowa departamentu handlu i usług GUS poinformowała, że po tegorocznej aktualizacji w koszyku inflacyjnym znajdą się nowe grupy towarów i usług.
- Dostrzegliśmy konieczność włożenia do koszyka np. medycznych usług diagnostycznych, zwiększenia zakresu usług cateringowych, natomiast zrezygnowaliśmy z obserwacji usług, które wiążą się z naprawą różnych sprzętów - wskazała. Pytana o to, w jaki sposób zmiany w koszyku wpłyną na odczyt inflacji w lutym, powiedziała, że wykorzystanie w badaniu nowej aktualnej struktury zakupów nie powinno mieć na to wpływu.
Jak dodała, szczególną uwagę zwracano na specyfikację podstawowych cech jakościowych, takich jak np. gramaturę, skład surowcowy, markę, typ, model czy producenta danego towaru. - W tym roku, poza tym, że weryfikowaliśmy, czy dany towar jest na rynku, czy po prostu z niego znika, szczególną uwagę zwróciliśmy na gramaturę towarów, na skład jakościowy, a nawet producenta, ponieważ takie zmiany jakościowe również odzwierciedlają zmianę ceny - podkreśliła dyrektorka Departamentu Handlu i Usług GUS.
W rozmowie TVN24 Ewa Adach-Stankiewicz tłumaczyła, że według urzędu taka weryfikacja pozwala na uwzględnianie procesów związanych z tzw. skimpflacją lub shrinkflation. Terminy powstały od połączenia dwóch angielskich słów "skimpy", czyli skąpy lub "shrink", czyli zmniejszać i słowa "inflation", oznaczającym inflację. Jest to zjawisko, w wyniku którego na rynku obserwujemy zwiększoną częstotliwość zmian dotyczących wielkości opakowań, a także składu lub innych cech produktów ujmowanych w badaniu m.in. w kategoriach żywność i napoje
O shrinkflacji: to nie jest etyczne
Marek Zuber, ekonomista, w rozmowie z TVN24 Biznes podkreślił, że Główny Urząd Statystyczny próbuje w uwzględnić w swoich analizach shrikflację, ale nie zawsze jest to łatwe.
- Często oburzamy się, że GUS nie podaje wzrostu cen, bo bochenek chleba nie waży już 700 gram. GUS stara się brać pod uwagę te zmiany, nie zawsze jest to łatwe. Shrinkflacja to jest coś, co obserwujemy nie tylko od kilkunastu miesięcy, ale zjawisko pojawiło wcześniej. Mieliśmy takie produkty, których ceny rosły odczuwalnie, widocznie. Producenci nie chcieli wyróżniać się i tych cen podnosić. Zaczęli kombinować, obniżać gramatury, oferować nam mniej za tę samą cenę - wyjaśnił.
Zauważył, że zjawisko widoczne jest od wielu lat w przypadku jogurtów. - Ale też zawsze kostka masła to było 250 gram, a teraz wszyscy sprzedają tę podstawową kostkę 200 gramową. Ptasie mleczko kiedyś ważyło 500 gram, a teraz potrafi 380 gram. Tę tendencję widzimy też w napojach słodzonych. W butelkach litrowych jest już często 850 mililitrów produktu - podał przykłady.
W jego ocenie "chodzi o to, aby konsumenci nie mieli świadomości, że producenci podnoszą ceny". - To jest nie do końca uczciwe traktowanie klienta. Gdyby jednocześnie ze zmniejszonym produktem zmniejszono opakowanie, to wtedy byłoby to sprawiedliwie - stwierdził.
- Jeśli jednak opakowanie jest tej samej wielkości, to jest to próba ukrycia czegoś przed klientem. To nie jest etyczne - powiedział.
Większy wzrost cen niż poziom inflacji
Ekonomista odniósł się też w rozmowie do zmiany koszyka zakupowego. Wytłumaczył, że "na początku roku GUS patrzy na ostatnie 12 miesięcy i na podstawie danych, preferencji zakupowych i dochodów buduje nowy koszyk".
- W Polsce ten koszyk składa się z półtora tysiąca dóbr i usług. Nasze preferencje się zmieniają, choćby dlatego, że zmieniają się nasze dochody. Jeśli więcej zarabiamy, to najprawdopodobniej więcej wydajemy. Możemy też kupować droższe rzeczy na przykład te, na które wcześniej nie było nas stać. Jeśli oszczędzamy, to rezygnujemy z jakichś produktów, koncentrując się na tym, co jest najbardziej potrzebne. W związku z tym nie można zbudować takiego koszyka na wieki. On cały czas żyje - przekazał.
Dodał, że na zmiany w koszyku zakupowym ma też wpływ rozwój technologii, które sprawia, że powstają nowe produkty. Jednocześnie zauważył, że zdecydowana większość produktów i usług się powtarza z roku na rok.
- Może się jednak zmienić ich udział. Bardzo często mamy do czynienia z oburzeniem społecznym, bo podaje się, że inflacja wynosi 18,4 procent, akurat odczyt lutowy, który oznacza, że koszyk podrożał o taką wartość w stosunku do koszyka z zeszłego roku. Widzimy przecież, że ceny wzrosły jeszcze bardziej - mówił.
Wyjaśnił, że to wynika z tego, że są produkty, które kupujemy często i związku z tym ich ceny są dla nas bardziej widoczne. - Przykładem są wszystkie rzeczy związane z utrzymaniem mieszkania, bo rachunki płacimy co miesiąc - wskazał.
Dodał, że w ostatnich miesiącach wzrost cen z grupy towarowej "Żywność i napoje bezalkoholowe" był większy niż inflacja. - Były takie okresy, że wzrost był grubo dwa razy większy niż inflacja na przykład cena cukru, która dramatycznie podrożała o 85 procent w ujęciu rok do roku - powiedział.
Zmiana koszyka zakupowego: namieszało się trochę w danych
Rafał Mundry, ekonomista w rozmowie z TVN24 Biznes również podkreślił, że "to, że koszyk został zmieniony, to mnie absolutnie nie dziwi, nie zaskakuje. Wszyscy ekonomiści wiedzą, że co roku coś takiego jest".
- Kwestia jest taka, że namieszało się trochę w danych. Główny Urząd Statystyczny zaktualizował dane roczne, ale nie zaktualizował jeszcze według nowych koszyków danych miesięcznych za poprzednie okresy. I one się nie sumują. I to jest zaskoczenie dla ekonomistów - wskazał.
Ocenił, że "najprawdopodobniej wyszły kwestie zaokrągleń". - Inflacja jest tak duża, że bardziej widać te różnice. W poprzednich latach inflacja była rzędu 2 czy 3 procent, tych kwestii zaokrągleń nie było widać - stwierdził.
Zaznaczył, że "to jest oczywiste, że poziom inflacji może się zmienić w zależności czy używamy tego nowego koszyka z tego roku czy używamy starego".
- Pytanie, jak pewnie miary i wagi zostały obliczone. Natomiast trzeba wierzyć, że zostały obliczone, przedstawione i zaprezentowane zgodnie z wiedzą statystyczną - podkreślił dodając, "nie chcę mieć wątpliwości do GUS i chcę wierzyć, że wszystkie jest prawidłowo obliczone".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock