Pomimo pandemii turyści w wielu miejscach dopisali, choć nie wszędzie. Tłumy zaobserwowano w Zakopanem, Świnoujściu czy Giżycku - pisze "Rzeczpospolita".
Dla wielu kurortów tegoroczne wakacje to nie był zły sezon. Nie oznacza to jednak, że dzięki niemu pozbyły się problemów finansowych, jakich przysporzyła im pandemia.
"Miasto ożyło"
"Rz" informuje, że w tym roku Polacy ruszyli nad Bałtyk m.in. do Świnoujścia czy Ustki. "Tłumy np. na deptaku w Świnoujściu niczym nie różniły się od obserwowanych w latach poprzednich. Turyści dopisali" - pisze "Rz". Informuje też, że przyjechały przede wszystkim młode rodziny z dziećmi. Wielu było też turystów z Niemiec, ale na przykład w Kołobrzegu okres od maja do lipca był bardzo trudny.
- W sierpniu turyści już przyjechali. Było ich trochę mniej niż w sierpniu 2019, ale miasto ożyło – mówi gazecie pracownik Urzędu Miasta w Kołobrzegu.
Z kolei w górach i na Mazurach było różnie. Z mijającego sezonu bardzo zadowolony jest jednak burmistrz Giżycka. "W lipcu i w sierpniu widać było prawdziwe tłumy. Myślę, że był to jeden z lepszych sezonów pod względem frekwencji, ale niestety też był to sezon pełen niepewności i ograniczeń" - tłumaczył "Rz".
Natomiast w Augustowie rekordowy był sierpień. "Wzrosła wtedy liczba korzystających ze statków, katamaranów itp. Nie narzekają też w Zakopanem. Jak zawsze Krupówki były pełne. Wprawdzie miasto trafiło na listę żółtych powiatów, ale nie miało to większego wpływu na liczbę turystów" - pisze gazeta.
Dodaje jednak, że dużo gorzej było w uzdrowiskach, jak Muszyna czy Krynica, gdzie pojawiły się przypadki zachorowań na koronawirusa. Po tym, jak trafiły one na listę czerwonych powiatów, zamknięto sanatoria i przestali przyjeżdżać kuracjusze. Ubyło też turystów.
Źródło: PAP