Z całą pewnością jest to bardziej ograniczające - powiedział w programie "Jeden na Jeden" na antenie TVN24 wiceminister finansów Artur Soboń, odnosząc się do poprawki o zmianie odległości minimalnej wiatraków od zabudowań. Polityk podkreślał, że w ustawie "nie chodzi o jak największą liczbę wiatraków". - Gmina, lokalna społeczność dostanie narzędzie planistyczne, tak aby w konsensusie z mieszkańcami realizować takie inwestycje tam, gdzie chcą - mówił.
Nieoczekiwanie wprowadzona w czwartek poprawka do rządowego projektu zmiany ustawy o inwestycjach w energetykę wiatrową - tzw. odległościowej - zwiększa z 500 do 700 m minimalną dopuszczalną odległość nowych turbin wiatrowych od zabudowy, z zastrzeżeniem, że chodzi jedynie o budynki mieszkalne lub z funkcją mieszkalną.
O zmianę był pytany w TVN24 wiceszef MF Artur Soboń. Jak stwierdził, "ustawę dobrze zna". - Jeżeli ktoś pamięta, w Ministerstwie Rozwoju byłem odpowiedzialny za jej uzgodnienie na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego - mówił.
Soboń: nowe odległości mieszą się w standardach UE
Wiceminister stwierdził, że "proces legislacyjny w Polsce nie kończy się na uchwale Rady Ministrów (o przyjęciu projektu - red.)". - Jest jeszcze Sejm i Senat. Na posiedzeniach Sejmu i Senatu są zgłaszane poprawki, potem są przyjmowane lub odrzucane przez większość parlamentarną. Mamy demokrację, Marek Suski bez wątpienia ma prawo zgłosić taką poprawkę - powiedział.
Pytany, czy jest to poważne, odpowiedział: "tak". - Ta poprawka, (...) te ramy mieszą się w odległościach, które obowiązują w innych państwach Unii Europejskiej. I 500 i 700 metrów mieści się w tym standardzie - ocenił.
Na uwagę, że takie rozwiązanie znacznie ogranicza rozwój energetyki wiatrowej odpowiedział, że "z całą pewnością jest to bardziej ograniczające". Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej poinformowało w czwartek, że zwiększenie minimalnej odległości spowoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60-70 procent.
- Nie chodzi o to, ile wiatraków będzie można postawić. (...) W tej ustawie nie chodzi o jak największą liczbę wiatraków, ale żeby gmina, lokalna społeczność dostała narzędzie planistyczne, tak aby w konsensusie z mieszkańcami realizować takie inwestycje, tam gdzie chcą - powiedział Soboń.
Artur Soboń odniósł się również do zarzutów opozycji o zbytnie uleganie Solidarnej Polsce, która była przeciwna wejściu w życie nowelizacji ustawy wiatrakowej w pierwotnej formie. - Zawsze kompromis jest lepszy, jeżeli uda się go osiągnąć. (...) Dzięki projektowi będziemy bić kolejne rekordy, jeżeli chodzi o odnawialne źródła energii w systemie. Kiedy była Platforma Obywatelska, to było 7 GW (zainstalowanej mocy - red.), dzisiaj jest 22 GW, za chwilę będzie 25 GW, do 2030 roku pewnie około 50 GW. Realizujemy inwestycje na morzu i lądzie - mówił.
Artur Soboń był także pytany, czy nie lepiej było dogadać się z opozycją, co do poprawki przywracającej odległość wynoszącą 500 metrów. - Nie wiem, czy w jakiejkolwiek sprawie można porozumieć się z opozycją - skwitował.
Ustawa wiatrakowa
Obowiązująca obecnie ustawa zakazuje budowy turbin wiatrowych w odległości mniejszej niż 10-krotna wysokość wieży i łopaty wirnika w najwyższym położeniu (tzw. reguła 10H) od zabudowy mieszkalnej. Rządowy projekt, który czeka w Sejmie na II czytanie zakładał pierwotnie, że po spełnieniu szeregu warunków można tę odległość zmniejszyć, ale nie bardziej niż do 500 m. Sejmowe komisje zwiększyły ją w czwartek do 700 m dla budynków mieszkalnych.
Zmiana ustawy jest jednym z 37 kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi wynikające z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności i dostać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24