Polska jest drugim największym rynkiem zbytu Thermomiksa, wielofunkcyjnego i kosztownego robota kuchennego. Ale to niejedyny sprzęt, który zdobywa polskie kuchnie. W kolejce są między innymi airfryery, czyli beztłuszczowe frytkownice. - Kupując robota kuchennego czy inne sprzęty, tak naprawdę kupujemy obietnicę: będziemy mieli więcej czasu, zjemy w domu dania jak w restauracji, bardziej sprawiedliwie podzielimy obowiązki domowe. Czy tak rzeczywiście jest? Nie zawsze - stwierdza Agata Bachórz z Uniwersytetu Gdańskiego.
Sala pełna ludzi, przyciemnione światło, napięcie buduje delikatna muzyka. I nagle - jest! Publiczność wiwatuje, nastrój przechodzi z oczekiwania w euforię. To on! Gwiazda wieczoru! Na scenę wjeżdża nowy robot kuchenny.
Tak w lutym wyglądała premiera najnowszej wersji Thermomiksa - TM7, która odbyła się w Berlinie. Rozmach całego wydarzenia wiele osób zaskoczył.
- Wydaje mi się, że trochę oszaleliśmy - uważa Alicja, studentka z Krakowa. - Nie miałabym problemu, jakby ludzie po prostu sobie to kupowali i używali. Ale u nas mamy narodową dyskusję o jakimś specjalistycznym garnku. Jeszcze trochę i Thermomix wyląduje w naszym godle - stwierdza.
Być może Alicja jest za młoda, by interesować się robotami kuchennymi. Nie ma badań na ten temat, ale gdy przyjrzymy się osobom, które dyskutują na grupach poświęconych wymianom przepisów na Thermomiksa, zauważymy, że dużą część użytkowniczek stanowią matki. Próby łączenia życia zawodowego z opieką nad dzieckiem sprawiają, że brakuje im czasu na gotowanie, a nie chcą rezygnować z domowych posiłków.
- Te sprzęty prowokują też do rozmów o jedzeniu. W internecie jest mnóstwo grup, w których użytkowniczki i użytkownicy dzielą się przepisami, pytają o rady, o to, co ugotować na urodziny, na randkę, czym poczęstować teściów. Wokół tych tematów tworzy się pewnego rodzaju wspólnota - zauważa dr Agata Bachórz z Instytutu Socjologii UG, która bada temat kultury żywienia.
Sprzęt, który "gotuje sam"
Kuchnie coraz częściej przypominają laboratoria, pełne specjalistycznego sprzętu. Roboty kuchenne za kilka tysięcy złotych (Thermomix, Xiaomi, roboty dostępne w dyskontach), frytkownice beztłuszczowe (airfryer), do tego wypiekacz do chleba, wypasiona sokowirówka i "cookery" (np. do jajek czy ryżu). Większość z nas ma niezbyt dużo wolnego czasu, ale i tak chcemy jeść zdrowo i w miarę zróżnicowanie.
Marzenie o sprzętach, które "gotują same" podsycają media społecznościowe. - Kiedy jeszcze korzystałam z TikToka, wydawało mi się, że wszyscy gotują w aifryerze - mówi 37-letnia Magda. - Takie rzeczy trendują na maksa. Obejrzysz jeden filmik i potem przez tydzień widzisz już tylko to.
- Presja, że inni mają, a ja nie, napędza sprzedaż bardziej niż faktyczne zapotrzebowanie - stwierdza Joanna, pracownica banku, która zajmuje się obsługą posprzedażową. Dodaje, że sprzęty często są kupowane na kredyt. - Nawet na prezent, na przykład dla rodziców.
Opinie po zakupie? Często dobre. 49-letnia Marta mówi tak: - Przy dwójce dzieci robot wymiata. Nieraz ratował mi życie - stwierdza. Na co dzień dużo pracuje, ale dzięki pomocy sprzętu kuchennego codziennie zostawia nastolatkom obiad.
- Zauważyłem, że po pojawieniu się Thermomiksa częściej jemy w domu. To jest okej, szczególnie, że w knajpach jest drogo - dodaje Arkadiusz, 36-latek.
Ale zdarza się też, że sprzęt zbiera kurz. Michał kupił robota siostrze, która lubi gotować i prowadzi bloga kulinarnego. Spodziewał się, że będzie to strzał w dziesiątkę, ale okazało się, że niekoniecznie. - Jakoś super zachwycona nie była. Czasem go włączy, żeby jej coś zmielił czy poszatkował. Ale generalnie w nim nie gotuje - opowiada.
Polska druga
Jednym z najpopularniejszych sprzętów jest Thermomix, robot kuchenny firmy Vorwerk. W Polsce produkt cieszy się dużym zainteresowaniem, jesteśmy drugim największym rynkiem zbytu (po Niemczech, skąd Vorwerk pochodzi) - w 2023 r. polska spółka sprzedała produkty i usługi za 287 mln euro (wzrost r/r o 9,4 proc.) Thermomiksy znaleźć można już w 1,5 mln polskich domów.
Skąd ta popularność? Thermomix wyróżnia się dwiema rzeczami. Po pierwsze - wysoką ceną. Najnowszy TM7 kosztuje 6669 zł. Do tego należy doliczyć abonament za dostęp do platformy z przepisami (259 zł rocznie) i - dla chętnych - dodatkowe nakładki, np. szatkującą (575 zł). Po drugie - wrażenie niedostępności. Robota nie można kupić w sklepie, sprzedaża zajmują się przedstawiciele handlowi, którzy przyjeżdżają z pokazem do potencjalnych klientów.
- Biznes głównie opiera się na prezentacji. Ma to sens: czy ktoś by kupił w sklepie coś, co wygląda jak blender za ponad tysiąc funtów? - mówi Maciek, przedstawiciel firmy, który pracuje w Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem roboty są popularne, bo zastępują wiele urządzeń w kuchni. Plusem jest też łatwość obsługi. - Gotowanie z platformą, z instrukcjami krok po kroku na ekranie jest idealne dla tych, którzy palą garnki nawet przy gotowaniu wody - twierdzi.
Potwierdza to Anna. - Wcześniej nie gotowałam prawie wcale. Kiedy zabierałam się za gotowanie to przypalałam, nastawiałam na za duży gaz, zapominałam o tym, że coś robię. A robot pikaniem przypomina ci o sobie.
Sprzęt jest drogi, ale jak mówi, dzisiaj trudno jej sobie wyobrazić życie bez niego. - Śmieję się, że mój partner dostał robota w posagu. Jego rodzice dają każdemu dziecku po Thermomiksie na rozpoczęcie samodzielnego życia.
Efekt "domowości"
Ale ludzi, którzy nie potrafią gotować albo zdarza im się przypalić garnek, spotkać można przecież wszędzie. Dlaczego akurat w Polsce ten sprzęt jest tak popularny?
- Wpisuje się to być może w nasze potrzeby związane z domowością, swojskością. I łączy z brakiem zaufania do żywności przygotowanej przez kogoś, bo jedzenie wytwarzane w domu jest dość powszechnie rozumiane jako lepsze niż tak zwane kupne - tłumaczy dr Agata Bachórz.
- Z badań socjologicznych wynika przecież, że Polacy są dość konserwatywni w wyborach kulinarnych. W jakimś sensie nowoczesne sprzęty paradoksalnie ułatwiają lub mają ułatwiać uzyskanie tego dość tradycyjnego efektu "domowości".
Robot i jego platforma pozwala na dostęp do przepisów z całego świata. Ale dr Bachórz uważa, że popularność tego trendu niekoniecznie świadczy o naszej otwartości na kulinarne eksperymenty. - Z tego, co obserwuję na grupach, posiadanie robota kuchennego może równie dobrze sprzyjać reprodukcji kuchni tradycyjnej, ale inaczej niż tradycyjnie przekazywanej. Użytkownicy polecają sobie przecież również przepisy na pomidorówki, kapuśniaki, kotlety, czyli dania wygrywające w rankingach najpopularniejszych potraw wśród Polaków.
Moi rozmówcy, którzy korzystają z robotów, wymieniają jednak najróżniejsze potrawy, na przykład z kuchni azjatyckiej: tajskie zupy, curry.
- Część z osób prowadzących gospodarstwo domowe nie chce rezygnować z tego, co nowe i ciekawe. Zróżnicowanie doświadczeń kulinarnych, znajomość większej liczby potraw czy szersza wiedza na temat jedzenia jest czymś, co może różnicować klasowo, Takie trendy dostrzegalne są też globalnie, przykładem może być tak zwana kultura foodies jako de facto kultura klasowa - tłumaczy dr Bachórz.
- W tym sensie Thermomix oraz przypisana mu aplikacja ze swoją kalejdoskopowością, różnorodnością, możliwością wyboru, nawet jeśli pozornego, jest narzędziem dopasowującym się przede wszystkim do stylu życia czy potrzeb bardziej klas średnich - oodaje.
Najtrudniejsze jest nagabywanie
A jak wygląda sprzedawanie Thermomiksa? Emilia była przedstawicielką handlową przez kilka miesięcy, po urodzeniu drugiego dziecka. Po pierwszym spotkaniu dostała zadanie, miała zadzwonić do kilku osób ze swojej listy kontaktów i namówić na spotkanie.
- Na szkoleniu otrzymałam zeszyt z ćwiczeniami, scenkami, gotowymi odpowiedziami na pytania i ogólnie cały schemat, jak ma wyglądać taka prezentacja i co należy mówić, aby prezentacja zakończyła się sprzedażą - opowiada.
- Zacząć jest najtrudniej - dodaje Maciek. - Zaczynasz od znajomych i rodziny, i liczysz, że oni zaproszą na prezentacje ludzi spoza twojego kręgu. Potem o nich dbasz i liczysz na polecenia.
- Trzeba zachęcić gospodarza, u którego ma być prezentacja, aby zaprosił jak najwięcej znajomych. Najlepiej par. Aby od razu mogli podjąć wspólną decyzję i dokonać zakupu - opowiada Emilia.
Warto się starać, bo za każdego sprzedanego robota przedstawiciel otrzymuje ok. 700 zł. - Były przewidziane nagrody: fartuchy do gotowania, deski do krojenia, dodatkowe części do Thermomiksa np. obieraczka, krajalnica itp. Po roku były też nagrody pieniężne. Do tego motywowano nas cotygodniowymi spotkaniami. Atmosfera była super, później każdy był gotowy do działania - zachwala Emilia.
Trochę inaczej system motywacji wygląda w Wielkiej Brytanii. Opowiada Maciek: - W zeszłym roku zarobiłem między innymi iPada, Apple Watcha, Thermomiksa, słuchawki Beats. W tym roku zarobiłem trzydniową wycieczkę do Istambułu, Polaroida i walizkę Samsonite, a jestem bardzo przeciętnym sprzedawcą i team leaderem.
Ale były też minusy. Maciek mówi o "wychodzeniu ze strefy komfortu". - Najtrudniejsze dla mnie było nagabywanie ludzi - przyznaje Emilia. - Liderom grupy najbardziej opłaca się pozyskiwać nowych przedstawicieli, tam są już dobre pieniądze. Kiedy taki nowy przedstawiciel sprzedawał, lider też otrzymywał prowizję. To daje do myślenia, ile ten sprzęt jest naprawdę wart - zastanawia się.
Stąd popularność też innych, tańszych odpowiedników, np. takich, które można kupić w dyskontach. Chef Express w Biedronce kosztuje 1400 zł. Termorobot MC Smart w Lidlu - 2499 zł. Wielofunkcyjne roboty proponują też inne firmy, np. Tefal, Phillips czy Xiaomi.
Trochę mniej AGD
W 2024 w całej Europie sprzedaż sprzętu AGD spadała. Jedną z przyczyn jest nasycenie rynku. W czasie pandemii ludzie rzadziej wydawali pieniądze np. na wyjazdy zagraniczne czy jedzenie na mieście.
Odkrywali za to uroki pieczenia chleba czy przygotowywania potraw w domu. Stąd chęć zainwestowania w wyspecjalizowane urządzenia.
Jednak konsumenci ciągle poszukują nowości. Teraz zainteresowaniem cieszą się beztłuszczowe frytkownice czyli z angielskiego - airfryer (polscy konsumenci lubią spolszczać to słowo i mówią po prostu "frajer"). We Francji w ubiegłym roku sprzedaż tych sprzętów wzrosła o 140 proc.
Frytkownice mają teraz swój czas, bo konsumenci łączą je ze zdrowym jedzeniem. Z badań wynika, że dla Polaków zdrowy tryb życia - przynajmniej na poziomie deklaracji - jest bardzo ważny.
- Bez niego nie wyobrażam sobie szybkich obiadków po pracy - opowiada Emilia. - Lubimy smażone, ale nie lubimy tego zapaszku i litrów oleju. A to jest zdrowa wersja frytkownicy. Smażymy bez tłuszczu gorącym powietrzem.
Za to Maria ostrzega: - Ja przez frajera jem same frytki. No i jeszcze upiekłam dynię do wegańskich pączków. Czy to się liczy jako zdrowe jedzenie?
Dr Agata Bachórz komentuje, że kupując robota kuchennego czy inne sprzęty, tak naprawdę kupujemy obietnicę: będziemy mieli więcej czasu, zjemy w domu dania jak w restauracji, bardziej sprawiedliwie podzielimy obowiązki domowe. Czy tak rzeczywiście jest? Nie zawsze.
- Ludzie korzystają z tych urządzeń na różne sposoby - zwraca uwagę. - Na przykład wyobraźmy sobie osobę, która weszła w posiadanie sprzętu, a wcześniej sporo gotowała samodzielnie, ma pewne nawyki związane z przyrządzaniem potraw. Prawdopodobnie potrzebuje ona czasu, by przestawić się na korzystanie z niego, a ta nauka może być czasochłonna: trochę inne umiejętności, inna logika, inny nawet język przepisów. Złodziejami czasu mogą być też przykładowo: aplikacja towarzysząca urządzeniu albo fora internetowe, z których wielu użytkowników korzysta. Podobnie rzecz może wyglądać w odniesieniu do innych aspektów "poprawiania" życia przez urządzenia kuchenne. Nie wszystkie nadzieje zostaną spełnione.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock