Okres świąteczny jest grą psychologiczną między konsumentem, producentem i handlowcem. Jeśli on wie, że mamy pieniądze i nie zawahamy się ich użyć, to będzie te ceny podwyższał - powiedział na antenie TVN24 Maciej Samcik, autor bloga Subiektywnie o finansach. Zauważył, że z badań i sondaży wynika, że Polacy nie są chętni do zaciskania pasa. - Raczej będziemy starali się utrzymać obecny poziom życia, nawet kosztem oszczędności - wyjaśnił.
Maciej Samcik, autor bloga Subiektywnie o finansach był gościem TVN24. Pytany był o podejście Polaków do zakupów świątecznych.
Zauważył, że z badań i sondaży wynika, że Polacy nie są chętni do zaciskania pasa. - Z cyferek wynika, że raczej będziemy starali się utrzymać obecny poziom życia, nawet kosztem oszczędności. Liczymy na to, że sytuacja w gospodarce się poprawi, że przyjadą te podwyżki. Główny Urząd Statystyczny podaje, że nam pensje rosną kilkanaście procent w skali roku. Personalnie nam nie urosła pensja, ale przynajmniej mamy na to nadzieje. Ta średnia, o której piszą w gazetach i internecie jest wysoka - wytłumaczył.
Samcik: mamy nadzieje, że dostaniemy podwyżkę
Jak dodał Maciej Samcik, nadzieja i optymizm działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. - Jeżeli wierzymy, że będzie lepiej, wyciągamy nasze oszczędności. Idziemy na zakupy mając nadzieje, że dostaniemy podwyżkę. Dzięki temu jakoś sobie oszczędności nadrobimy. No to ta gospodarka kręci się dość szybko. Potrzebujemy tego, żeby zaczęła się kręcić, bo gospodarka stanęła, dzisiaj się nie rozwija - podkreślił.
Zdaniem gościa TVN24 brak chęci do oszczędzania, "z punktu widzenia ekonomisty, to nie jest najlepsza informacja". - Dzisiaj powinniśmy postawić na zbicie inflacji, ale z różnych przyczyn to nie jest możliwe. Jest nowy rząd, który musi pokazać, że on przychodzi po to, aby nie zabrać nam pieniędzy. Muszą je dosypać. Pewnie będą utrzymane tarcze antyinflacyjne, pewnie będziemy płacili mniej za energię elektryczną niż powinniśmy. Więcej pieniędzy zostanie nam w kieszeni, z którymi będziemy mogli iść na zakupy - wyjaśnił ekspert.
Okres świąteczny jest grą psychologiczną
Zauważył również, że "na Zachodzie ludzie nie mają takiego optymizmu". - Tam jest raczej obawa, pesymizm, że będzie gorzej, że może nam pensje spadną. U nas tak nie ma - zaznaczył.
Jak wskazał, "w pięciu się górę będzie nam przeszkadzać inflacja i ją należałoby zbić". - To, co się dzisiaj dzieje w naszych głowach, to, że nie zamierzamy oszczędzać powoduje, że producenci i handlowcy o tym wiedzą. Będą to uwzględniać w cenach. Okres świąteczny jest grą psychologiczną między konsumentem, producentem i handlowcem. Jeśli on wie, że mamy pieniądze i nie zawahamy się ich użyć, to będzie te ceny podwyższał. Producenci mają możliwość, aby wzrost cen ograniczać. Inflacja producencka właściwie nie istnieje, czyli produkują rzeczy, które już nie drożeją, ale na półkach w sklepach ten wzrost cały czas jest - stwierdził Maciej Samcik.
W jego ocenie, "statystycznie oszczędności nam się kończą". - Statystycznie rosną nam pensje, zaczęły nam znów rosnąć realnie. I tu znowu jest statystyka. Jak zapytamy dziesięć osób wokół siebie, czy ich pensje wzrosły o trzynaście czy piętnaście procent, to prawie nikt się nie zgłosi - podsumował Maciej Samcik.
Źródło: TVN24 Biznes