Rządzący zapowiedzieli powszechny skup zboża. - To może kosztować 5 miliardów złotych. Nie wiem, czy rząd jest w stanie wyłożyć - pamiętajmy, z naszych pieniędzy - te środki - mówił we "Wstajesz i weekend" w TVN24 dr hab. Sławomir Kalinowski, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. Ekonomista podkreślał jednak, że "to nie jest główny problem". - Nawet gdyby rząd kupił za nasze pieniądze to zboże, to gdzie to zboże podzieje się. W zasobach, czy w rezerwach państwowych nie ma silosów, które mogłyby to zboże zgromadzić - zwracał uwagę Kalinowski.
W sobotę odbyła się konwencja PiS dotycząca rolnictwa, podczas której padła zapowiedź powszechnego skupu zboża, "który dzisiaj jest w silosach", przy dopłacie, "tak żeby minimalna cena wynosiła co najmniej 1400 złotych". Ponadto rząd przyjął rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Na długiej liście produktów są między innymi zboże, mleko, jaja oraz mięso.
Dr hab. Sławomir Kalinowski, ekonomista, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk wskazał, że można byłoby powiedzieć, że problemu nie ma, "ale niestety podejrzewam, że nie jest tak łatwo, bo tu nakłada się wiele problemów". - Skupimy zboże za 1400 złotych, tak usłyszeliśmy - 1400 złotych za tonę, czyli mniej więcej 500 złotych dopłaty do każdej tony zboża (...), 5 milionów ton razy 500 złotych to już się robi 5 miliardów złotych. Nie wiem, czy rząd jest w stanie wyłożyć - pamiętajmy, z naszych pieniędzy - te środki - wskazywał gość "Wstajesz i weekend" w TVN24.
- Z naszych wszystkich podatków idą te pieniądze. Nie wiem skąd 5 miliardów złotych nagle się pojawi na zboże, nie wiem, czy to będzie 5 miliardów, ale tak zakładam, jeśli by to było 5 milionów ton skupione - dodał.
Powszechny skup zboża
Zdaniem Kalinowskiego "to nie jest główny problem". - Problem jest to, że my już to zboże w Polsce mamy - podkreślił gość TVN24, zwracając uwagę, że jeszcze do soboty ziarno ze Wschodu "cały czas wjeżdżało" do Polski.
- Cały czas tiry stoją i czekają by móc to zboże przekazać do portów, które są nieprzystosowane do przewiezienia takiej ilości zboża, co więcej mamy pełne silosy. Jeśli rząd mówi: "skupimy to zboże", to gdzie my umieścimy to zboże - zastanawiał się ekonomista.
Dr hab. Sławomir Kalinowski nie wie, co fizycznie stanie się z kupowanym zbożem. - Silosy w Polsce mają całościową powierzchnię około 9, może 10 milionów ton, a tego zboża już jest ponad ten stan, to nawet gdyby rząd kupił za nasze pieniądze to zboże, to gdzie to zboże podzieje się. W zasobach, czy w rezerwach państwowych nie ma silosów, które mogłyby to zboże zgromadzić - zauważył.
Zdaniem Kalinowskiego problemem może być też sprzedaż tego zboża przez rząd. - Nie wiem, gdzie rząd chciałby to zboże sprzedać, bo nasze porty są w stanie wyeksportować około 8 milionów ton. Może, gdybyśmy jeszcze przystosowali, to do 10 milionów ton, ale to cały czas mało. Za chwilę rozpoczną się żniwa, gdzie pojawi się na rynku kolejne 35 milionów ton - zwracał uwagę ekonomista. - Prawdopodobnie, być może nie wiemy o tym, ale rząd wybudował takie silosy i magazyny, gdzie będzie gromadzić to zboże - dodał.
Ukraińskie zboże w Polsce
W jego ocenie "chcieliśmy pomóc ukraińskim rolnikom (...), a chyba im zaszkodzimy". - Tak naprawdę okaże się, że ta pomoc sprowadzi się do tego, że nagle to zboże zostanie na granicy polsko-ukraińskiej i nie będzie sprzedawane dalej, być może ulegnie zniszczeniu - mówił.
Przedstawiciel PAN podkreślał, że "my możemy sobie zamykać granicę polsko-ukraińską, ale to zboże może przecież przyjeżdżać inną drogą, bo jesteśmy w strefie Schengen, a skoro jesteśmy w strefie Schengen to pozostałe granice są otwarte, więc to zboże może chociażby przez Czechy znowu przyjeżdżać do Polski". - My nie zamykamy tego problemu, my cały czas ten problem mamy otwarty, bo od lat zapominamy inwestować w rolnictwo. Rząd myśli, że jeśli zapłaci, da jałmużnę rolnikom, to na jakiś czas uspokoi opinię publiczną - wskazywał.
Zdaniem gościa "Wstajesz i weekend" powinniśmy inwestować w rolnictwo, "a my nie inwestujemy". - Ze wspólnej polityki rolnej 17 miliardów idzie na dopłaty bezpośrednie, a zaledwie 7 na inwestycje, to jest cały czas za mało i cały czas zapominamy, żeby inwestować, budować silosy - wyliczał.
"To nie było realne"
Kalinowski mówił też o "lekkiej bezmyślności" rządzących. - Przecież skoro nasze porty są przystosowane na przewóz 8-10 milionów ton zboża, a my zadeklarowaliśmy się, że pomożemy Ukrainie i 20 milionów ton zboża przewieziemy - a my przecież jeszcze 8 milionów ton swojego zboża eksportujemy za granicę - zauważył ekonomista.
- Wydawało się, że te dane są ogólnodostępne i każdy kto chociaż chwilę zajmuje się tym problemem, to wie, że to nie było realne. Powinniśmy być krajem tranzytowym, ale to zboże powinno przez Polskę przejeżdżać do portów niemieckich chociażby, żeby wspomogły w wywozie, a może jeszcze do innych portów, które pozwoliłyby wywieźć to zboże, bo przecież jest potrzebne w Afryce, czy Azji - mówił gość TVN24.
Jak podsumował, rządzący zapomnieli, że "mamy ograniczoną przepustowość, ograniczone możliwości infrastrukturalne".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock