RPP ocenia, że w najbliższych miesiącach deflacja się utrzyma, przede wszystkim przez wcześniejsze silne spadki cen surowców. Dlatego w środę Rada nie zmieniła stóp procentowych. Według prezesa NBP Marka Belki Rada spodziewa się, że możemy wyjść z deflacji pod koniec roku.
"RPP utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie, ponieważ oczekiwane stopniowe przyspieszenie wzrostu gospodarczego, następujące w warunkach poprawy koniunktury w strefie euro i dobrej sytuacji na krajowym rynku pracy ogranicza ryzyko utrzymania się inflacji poniżej celu w średnim okresie" - głosi komunikat Rady, odczytany przez prezesa NBP Marka Belkę podczas środowej konferencji po dwudniowym posiedzeniu tego gremium.
Deflacja się utrzyma
Tym niemniej - jak wynika z komunikatu Rady - "w ocenie Rady w najbliższych miesiącach roczna dynamika cen będzie nadal ujemna, przede wszystkim ze względu na wcześniejsze silne spadki cen surowców". - Oczekujemy, że dodatni wskaźnik CPI pojawi się pod koniec roku - uzupełnił Belka na konferencji prasowej. - Nie zmieniamy swoich prognoz w tym zakresie - dodał. RPP zwróciła uwagę w komunikacie, że po silnym i długotrwałym spadku, ceny ropy na rynkach światowych nieznacznie wzrosły w ostatnich miesiącach. "Przyczyniło się to do osłabienia tendencji dezinflacyjnych w wielu krajach" - zaznaczyła w komunikacie. "Dynamika cen na świecie pozostaje jednak bardzo niska, a w wielu gospodarkach europejskich ujemna i w tych warunkach główne banki centralne utrzymują stopy procentowe w pobliżu zera" - dodała RPP. Wskazała dodatkowo, że roczna dynamika cen konsumpcyjnych pozostaje ujemna, choć nieznaczny wzrost cen paliw i żywności w ostatnim okresie ograniczył skalę deflacji.
Stopy bez zmian
RPP zwróciła też uwagę, że "ze względu na umiarkowane tempo wzrostu popytu i wciąż ujemną lukę popytową w gospodarce nie ma presji popytowej". Rada zdecydowała się zatem nie zmieniać poziomu stóp procentowych - stopa referencyjna nadal wynosi 1,50 proc. w skali rocznej; lombardowa 2,50 proc. w skali rocznej; depozytowa 0,50 proc. w skali rocznej; a redyskonta weksli 1,75 proc. w skali rocznej. Belka pytany był na konferencji prasowej, czy potwierdza, że do końca kadencji obecnej Rady nie należy więcej oczekiwać obniżania stóp. - Musiałoby się zdarzyć coś wyjątkowego, żeby to przeświadczenie w Radzie o sensie utrzymywania obecnego poziomu stóp przez dłuższy czas miało się zmienić. A nic takiego na horyzoncie się nie pojawia - powiedział Belka.
Wzrost PKB przyspieszy
W komunikacie RPP przypomniała też, że w Polsce przyspieszyła w I kwartale dynamika realnego PKB (3,6 proc. wobec 3,3 proc. w IV kwartale 2014). Belka przyznał, że jeżeli można oczekiwać zmian w projekcji wzrostu PKB, to będzie to zmiana "in plus". Prezes NBP przyznał zarazem, że jedną z barier wzrostu gospodarczego w Polsce jest "niski poziom płac". Zaznaczył też, że jego zdaniem rynek pracy powinien być uzdrowiony, ale nie przez likwidację elastycznych form zatrudnienia, a jedynie przez zrównanie ich "pod względem podatkowym i składkowym". Belka pytany był też o tzw. frankowiczów i próby uregulowania ich sytuacji. Przyznał, że trudno zakładać, że relacje franka i złotego w najbliższych 20-30 latach będą stabilne, więc kredyty frankowe to "tykająca bomba". Stąd, nawet jak dziś nie ma wielkiego ryzyka z tym związanego, banki, zdaniem prezesa NBP, powinny ograniczać negatywne skutki tego zjawiska i "stwarzać warunki do przewalutowania, nawet jeśli odbędzie się to częściowo ich kosztem".
Do końca kadencji
Prezes NBP odpowiadał także na pytanie o pogłoski w sprawie własnej dymisji, którą miałby złożyć, by nowego prezesa mógł wskazać jeszcze prezydent Bronisław Komorowski. Powiedział, że "nie jest to scenariusz, który był nawet przez moment brany pod uwagę", nikt też z nim o tym nigdy nie rozmawiał. - To jest wyssane z palca - oświadczył. Przyznał zarazem, że nawet prezydent Komorowski dzwonił do niego zaniepokojony tymi pogłoskami. Belka zapowiedział, że w lipcu przedstawi w Sejmie informację na temat sytuacji monetarnej. Podkreślał, że polski system bankowy jest w coraz lepszej sytuacji, czego przejawem jest relacja kredytów do depozytów. Kiedyś ta relacja wynosiła 120 proc., więc kredyty musiały być finansowane przez zagraniczny kapitał. Jednak po wybuchu kryzysu światowego ten kapitał przestał napływać, a mimo to dziś kredytów jest mniej więcej tyle, co depozytów. Skoro więc depozyty rosły, mimo niskich stóp procentowych i umożliwiały dalszą "ekspansję kredytową", jest to - mówił - "najlepszy dowód na to, że polski system gospodarczy zmienia się strukturalnie na lepsze".
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay.com (CC0)