Kupowaliśmy wszystko, co się dało w Europie, ale sięgaliśmy także dalej. Nie ma mowy o żadnej aferze - tak Michał Kuczmierowski, były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, tłumaczy się z wielkiego zamówienia na agregaty prądotwórcze, które otrzymała firma odzieżowa Red is Bad Pawła Szopy.
Portal Onet napisał w poniedziałek, że "za czasów PiS władze zawarły z twórcą marki odzieżowej Red is Bad Pawłem Szopą swoisty sojusz, służący wyprowadzaniu publicznych pieniędzy na nieopisaną dotąd skalę", a "dla ekipy (b. premiera Mateusza) Morawieckiego przedsiębiorca stał się dostawcą wszystkiego — od sprzętu ochronnego w pandemii po agregaty prądotwórcze podczas wojny". Według portalu tylko w ciągu trzech lat na konta Szopy trafiły przelewy na kwotę pół miliarda zł, zamówienia z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych dostawał bez przetargu. Od połowy ubiegłego roku sprawę badała rzeszowska delegatura CBA, a biura RARS i spółek przedsiębiorcy zostały przeszukane w grudniu.
350 milionów złotych dla jednego dostawcy
W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych w latach 2020-2024, odpowiadając na pytanie o to, dlaczego Paweł Szopa, właściciel firmy odzieżowej, zajmował się dostarczaniem agregatów prądotwórczych na Ukrainę za ponad 350 mln zł, wskazał na to, że "popyt wówczas był bardzo duży, a podaż ograniczona". - Dlatego oprócz firm na co dzień handlujących agregatami zwróciliśmy się do podmiotów zajmujących się importem z Azji, m.in. do firmy właściciela Red is Bad, który już wcześniej wykazał się sprawnymi dostawami z Chin - stwierdził.
Były prezes RARS wskazał, że zapytania ofertowe wysłano do 17 firm i każda z nich przedstawiła ceny i terminy dostaw - kluczowe parametry dla zamówienia.
- W sumie podpisaliśmy umowy z dziewięcioma firmami na ponad 500 mln zł. Kupowaliśmy wszystko, co się dało w Europie, ale sięgaliśmy także dalej - wskazał Kuczmierowski. Dopytywany o to, jakie to były firmy i o ile szybsza i tańsza była oferta Pawła Szopy odpowiedział, że "takich szczegółów nie pamięta, to postępowanie było półtora roku temu".
"Nie mamy możliwości sprawdzenia, ile kto na tym zyskał"
Były prezes RARS stwierdził, że Paweł Szopa "był jedną z osób, które aktywnie wspierały nas w pandemii, wówczas wysyłał bardzo dużo ofert na środki ochrony osobistej miał dobre kontakty w chińskich fabrykach. Mieliśmy dobre doświadczenie jego dostawy były atrakcyjne cenowo i były terminowo realizowane".
Kuczmierowski pytany o to, czy nie widzi problemu, że osoba związana z obozem władzy jest w stanie zarobić kilkadziesiąt milionów złotych na zamówieniach od rządowej agencji, stwierdził, że on nie posiada wiedzy "ile, kto zarobił".
- My mieliśmy dostęp do ofert poszczególnych spółek i analizowaliśmy ceny oraz terminy. Nie mamy możliwości sprawdzenia, ile kto na tym zyskał. Jeśli wybieramy najlepsze i racjonalne oferty, to nie mam sobie nic do zarzucenia. Wydaje mi się jednak, że doniesienia o horrendalnych marżach są przesadzone i nie było takiej możliwości - stwierdził, podkreślając, że do kosztu zakupu dochodzi także koszt transportu lotniczego, ubezpieczenia cel, gwarancji bankowych i dwuletni serwis.
- Zawsze też weryfikowaliśmy wiarygodność oferentów i żeby ograniczyć ryzyka dla Skarbu Państwa wprowadziliśmy m.in. mechanizm gwarancji bankowych i weksli. Przypomnę, że Najwyższa Izba Kontroli, która kilkukrotnie kontrolowała RARS, nie zgłaszała do nas większych zastrzeżeń - stwierdził Kuczmierowski.
"Nie przypominam sobie zastrzeżeń CBA"
Dopytywany, jak do procedur weryfikacyjnych RARS mają się negatywne weryfikacje Centralnego Biura Antykorupcyjnego, odpowiedział: - My jako RARS wielokrotnie prosiliśmy CBA o weryfikację poszczególnych partnerów. Jeżeli były zastrzeżenia, to sprawdzaliśmy, czego dotyczą, bo naszym priorytetem było sprowadzanie towaru w sytuacji kryzysowej. I by dodatkowo się zabezpieczyć, wprowadziliśmy odpowiednie zabezpieczenia, które pozwalały na odzyskanie zaliczek w przypadku braku realizacji zamówienia. Nie przypominam sobie jednocześnie zastrzeżeń CBA do tego oferenta w tamtym okresie.
- Wszystkie zamówione w rynkowych cenach agregaty przyjechały do Polski, zostały rozliczone i rozdysponowane w Ukrainie. Cel UE został osiągnięty. Nie ma mowy więc o żadnej aferze - stwierdził Michał Kuczmierowski.
Jednocześnie w środę Onet napisał, że oprócz twórcy odzieżowej marki Red is Bad Pawła Szopy, zlecenie na dostarczenie prądotwórczych agregatów dla Ukrainy otrzymała również eventowa agencja StoPro należąca do Dominika Basiora. "W 2019 r. spółka ta pracowała przy kampanii wyborczej Mateusza Morawieckiego, a według CBA w roku ubiegłym na rzecz walczącego o mandat poselski prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michała Kuczmierowskiego" - napisał portal.
Według Onetu agregaty, na których zakup agencja przekazała spółce Basiora prawie 92 mln zł, nigdy na Ukrainę nie trafiły. Były za to rozdawane w ramach ubiegłorocznej kampanii Prawa i Sprawiedliwości.
W reakcji na tę publikację Kuczmierowski wydał oświadczenie, w którym napisał, że "tezy i informacje nie są prawdziwe". Dodał, że Straż Pożarna zwróciła się do KPRM z prośbą o uzupełnienie agregatów prądotwórczych, a wcześniej wiele jednostek przekazało swój sprzęt na rzecz Ukrainy.
"Nieprawdą jest, że firma Stopro prowadziła moją kampanię wyborczą" - wskazał, dodając, że "nie jest również prawdą, że w RARS dochodziło do praktyk korupcyjnych czy faworyzujących wybranych dostawców". Jak stwierdził także, "nieprawdą jest, że w ramach kampanii rozdawałem agregaty prądotwórcze. RARS na podstawie decyzji KPRM przekazał 127 agregatów o różnej mocy dla Straży Pożarnych z kilku województw z terenu wschodniej Polski".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko/PAP