Protesty rolników powinny być skierowane do Brukseli - przyznał we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 dr hab. Sławomir Kalinowski, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. W ocenie ekonomisty "to Bruksela ma główną kartę przetargową". Jak dodał Kalinowski, komisarz do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski "swojej szansy nie wykorzystał, nie przedstawił projektu, czy możliwości rozwiązania tej sytuacji". Ekonomista podkreślał, że polscy rolnicy nie mają szansy konkurować z rolnikiem ukraińskim.
Od kilku tygodni w krajach Unii Europejskiej, w tym Polsce, trwają protesty rolników. Polscy rolnicy sprzeciwiają się przede wszystkim wprowadzaniu Zielonego Ładu oraz napływowi towarów z Ukrainy. Zwracają też uwagę na spadek opłacalności produkcji. Europejski Zielony Ład to pakiet inicjatyw politycznych, którego celem jest skierowanie UE na drogę transformacji ekologicznej, a ostatecznie – osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Dr hab. Sławomir Kalinowski, ekonomista, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN komentował, że "problem jest skomplikowany". - Dzisiejszy świat biegnie w dwie strony, pierwsza strona to strona ekologii, haseł ekologicznych, prośrodowiskowych, na które nie możemy już czekać, musimy je realizować (...). Z drugiej strony, druga część osób biegnie w kierunku indywidualnego, własnego dobrobytu - tłumaczył gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
- Trudno zarzucić rolnikom, że biegną w kierunku swojego dobrobytu, chcą poprawić własną sytuację, zwiększać produkcję, ale też zyskowność, czy rentowność produkcji. To jest właśnie problem, to jest skomplikowanie dzisiejszego świata, że każdy biegnie w inną stronę i trudno się tym światom spotkać - dodał.
Zboże z Ukrainy "cały czas do Polski napływa"
Kalinowski przyznał, że "prawdą jest, że to (ukraińskie) zboże cały czas do Polski napływa". W jego ocenie zamknięcie polsko-ukraińskiej granicy nie byłoby jednak rozwiązaniem.
- Obawiam się, że to jest miecz obosieczny, bo jeśli zamkniemy granice, to część rolników, chociażby produkujących warzywa, owoce, na tym straci, bo my do Ukrainy wysyłamy bardzo dużą liczbę warzyw i owoców. Co więcej, my mamy dodatni bilans handlowy z Ukrainą - za około 50 miliardów złotych wysyłamy towary, a za około 20 miliardów złotych tych towarów kupujemy - wskazywał ekonomista.
- Podejrzewam, że zamknięcie granicy skończyłoby się dla nas niekorzystnie - ocenił ekspert.
Rolnicy kontra wielkie holdingi
Kalinowski podał, że produkty rolne z Ukrainy są w znaczącej części produkowane przez wielkie koncerny. Przypominał przy tym, że "polski rolnik średnio gospodaruje na nieco ponad 11 hektarach ziemi, w optymistycznym wariancie jest to koło 20 hektarów". - Jeśli porównamy to z rolnikiem, czy holdingiem, który ma 300, 400 tysięcy hektarów, to widzimy, że ta konkurencja jest niemożliwa - podkreślił.
Ekonomista przytoczył dane Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, z których wynika, że wielkie holdingi "zajmują od jednej trzeciej do połowy całego rolnictwa ukraińskiego".
Co ważne, to nie są tylko holdingi związane z ukraińskim kapitałem. - To są holdingi ukraińskie powiązane z oligarchami ukraińskimi, ale również są powiązane z krajami Unii Europejskiej - Holandią, Belgią - tłumaczył Sławomir Kalinowski. Zauważył, że dotyczy to również polskich przedsiębiorstw. - Koło 600 przedsiębiorstw polskich, niekoniecznie spożywczych, czy rolnych jest w Ukrainie - dodał.
Oznacza to, że rolnik indywidualny ma przeciwko sobie gigantów.
- To jest problem. My mamy milion trzysta gospodarstw rolnych, średnio to nieco ponad 11 hektarów, a ponad połowa gospodarstw ma mniej niż 5 hektarów. Nie ma szansy konkurować taki rolnik z rolnikiem ukraińskim - powiedział, zaznaczając, że problem dotyczy nie tylko polskich rolników, ale również rolników z innych krajów UE.
"W Unii Europejskiej produkuje się tej żywności za dużo"
Sławomir Kalinowski zgodził się z sugestią prowadzącego rozmowę, że protesty rolników powinny być skierowane do Brukseli. - To Bruksela ma główną kartę przetargową. Niestety komisarz do spraw rolnictwa (Janusz Wojciechowski - red.), (...), myślę, że swojej szansy nie wykorzystał, nie przedstawił projektu, czy możliwości rozwiązania tej sytuacji, a przecież wojna trwa od ponad dwóch lat - zwrócił uwagę gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
W jego ocenie "rozwiązaniem logicznym" byłoby wywiezienie nadwyżki produktów rolnych z Unii Europejskiej. O tym pomyśle mówił w TOK FM wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PSL-Trzecia Droga Marek Sawicki. - Albo Unia Europejska znajdzie 4 czy 5 miliardów euro na wywiezienie nadwyżek żywności zgromadzonej w Europie - w tym także w Polsce - w regiony Afryki czy Bliskiego Wschodu, tam, gdzie miliard ludzi głoduje, albo będziemy mieli armagedon - powiedział były minister rolnictwa w wywiadzie radiowym.
Kalinowski podkreślił, że w UE produkuje się za dużo żywności. - W Polsce produkujemy ponad 36 milionów ton zboża, a wykorzystujemy czy konsumujemy koło 25-26 milionów ton zboża. Już 10 milionów ton my, jako Polska, mamy nadwyżki i musimy ją eksportować - zauważył. - W Unii Europejskiej produkuje się tej żywności za dużo, stąd niskie ceny. Dodatkowo niskie ceny produktów z Ukrainy - dodał.
Jak wskazał ekonomista, produkty z Ukrainy stanowią około jednej trzeciej całej produkcji rolnej Unii Europejskiej.
Źródło: tvn24.pl