Od kilku tygodni w krajach Unii Europejskiej, w tym Polsce, trwają protesty rolników. Polscy rolnicy sprzeciwiają się przede wszystkim wprowadzaniu Zielonego Ładu oraz napływowi towarów z Ukrainy. Zwracają też uwagę na spadek opłacalności produkcji. Europejski Zielony Ład to pakiet inicjatyw politycznych, którego celem jest skierowanie UE na drogę transformacji ekologicznej, a ostatecznie – osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Dr hab. Sławomir Kalinowski, ekonomista, profesor Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN komentował, że "problem jest skomplikowany". - Dzisiejszy świat biegnie w dwie strony, pierwsza strona to strona ekologii, haseł ekologicznych, prośrodowiskowych, na które nie możemy już czekać, musimy je realizować (...). Z drugiej strony, druga część osób biegnie w kierunku indywidualnego, własnego dobrobytu - tłumaczył gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
- Trudno zarzucić rolnikom, że biegną w kierunku swojego dobrobytu, chcą poprawić własną sytuację, zwiększać produkcję, ale też zyskowność, czy rentowność produkcji. To jest właśnie problem, to jest skomplikowanie dzisiejszego świata, że każdy biegnie w inną stronę i trudno się tym światom spotkać - dodał.
Zboże z Ukrainy "cały czas do Polski napływa"
Kalinowski przyznał, że "prawdą jest, że to (ukraińskie) zboże cały czas do Polski napływa". W jego ocenie zamknięcie polsko-ukraińskiej granicy nie byłoby jednak rozwiązaniem.
- Obawiam się, że to jest miecz obosieczny, bo jeśli zamkniemy granice, to część rolników, chociażby produkujących warzywa, owoce, na tym straci, bo my do Ukrainy wysyłamy bardzo dużą liczbę warzyw i owoców. Co więcej, my mamy dodatni bilans handlowy z Ukrainą - za około 50 miliardów złotych wysyłamy towary, a za około 20 miliardów złotych tych towarów kupujemy - wskazywał ekonomista.
- Podejrzewam, że zamknięcie granicy skończyłoby się dla nas niekorzystnie - ocenił ekspert.
Rolnicy kontra wielkie holdingi
Kalinowski podał, że produkty rolne z Ukrainy są w znaczącej części produkowane przez wielkie koncerny. Przypominał przy tym, że "polski rolnik średnio gospodaruje na nieco ponad 11 hektarach ziemi, w optymistycznym wariancie jest to koło 20 hektarów". - Jeśli porównamy to z rolnikiem, czy holdingiem, który ma 300, 400 tysięcy hektarów, to widzimy, że ta konkurencja jest niemożliwa - podkreślił.
Ekonomista przytoczył dane Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, z których wynika, że wielkie holdingi "zajmują od jednej trzeciej do połowy całego rolnictwa ukraińskiego".
Co ważne, to nie są tylko holdingi związane z ukraińskim kapitałem. - To są holdingi ukraińskie powiązane z oligarchami ukraińskimi, ale również są powiązane z krajami Unii Europejskiej - Holandią, Belgią - tłumaczył Sławomir Kalinowski. Zauważył, że dotyczy to również polskich przedsiębiorstw. - Koło 600 przedsiębiorstw polskich, niekoniecznie spożywczych, czy rolnych jest w Ukrainie - dodał.
Oznacza to, że rolnik indywidualny ma przeciwko sobie gigantów.
- To jest problem. My mamy milion trzysta gospodarstw rolnych, średnio to nieco ponad 11 hektarów, a ponad połowa gospodarstw ma mniej niż 5 hektarów. Nie ma szansy konkurować taki rolnik z rolnikiem ukraińskim - powiedział, zaznaczając, że problem dotyczy nie tylko polskich rolników, ale również rolników z innych krajów UE.
"W Unii Europejskiej produkuje się tej żywności za dużo"
Sławomir Kalinowski zgodził się z sugestią prowadzącego rozmowę, że protesty rolników powinny być skierowane do Brukseli. - To Bruksela ma główną kartę przetargową. Niestety komisarz do spraw rolnictwa (Janusz Wojciechowski - red.), (...), myślę, że swojej szansy nie wykorzystał, nie przedstawił projektu, czy możliwości rozwiązania tej sytuacji, a przecież wojna trwa od ponad dwóch lat - zwrócił uwagę gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
W jego ocenie "rozwiązaniem logicznym" byłoby wywiezienie nadwyżki produktów rolnych z Unii Europejskiej. O tym pomyśle mówił w TOK FM wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PSL-Trzecia Droga Marek Sawicki. - Albo Unia Europejska znajdzie 4 czy 5 miliardów euro na wywiezienie nadwyżek żywności zgromadzonej w Europie - w tym także w Polsce - w regiony Afryki czy Bliskiego Wschodu, tam, gdzie miliard ludzi głoduje, albo będziemy mieli armagedon - powiedział były minister rolnictwa w wywiadzie radiowym.
Kalinowski podkreślił, że w UE produkuje się za dużo żywności. - W Polsce produkujemy ponad 36 milionów ton zboża, a wykorzystujemy czy konsumujemy koło 25-26 milionów ton zboża. Już 10 milionów ton my, jako Polska, mamy nadwyżki i musimy ją eksportować - zauważył. - W Unii Europejskiej produkuje się tej żywności za dużo, stąd niskie ceny. Dodatkowo niskie ceny produktów z Ukrainy - dodał.
Jak wskazał ekonomista, produkty z Ukrainy stanowią około jednej trzeciej całej produkcji rolnej Unii Europejskiej.
Autorka/Autor: mb/ToL
Źródło: tvn24.pl