Pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciech Kowalczyk zapewnił w piątek, że podobnie jak stronie związkowej, rządowi zależy na uratowaniu jak największej liczby miejsc pracy w kopalniach Kompanii Węglowej.
Kowalczyk spotkał się z dziennikarzami po zakończeniu spotkania z premier Ewą Kopacz, w którym oprócz niego uczestniczyli też ministrowie skarbu i pracy. Spotkanie dotyczyło m.in. programu naprawczego dla Kompanii Węglowej.
Bez negatywnej odpowiedzi
Briefing Kowalczyka odbył się w CPS Dialog, do którego na piątkowe południe zaproszeni zostali przedstawiciele central związkowych działających w KW. Związkowcy jednak na spotkanie nie dotarli. W piątek rano zapewniali, że są otwarci na rozmowy dotyczące programu naprawczego KW, warunkiem jest jednak wycofanie się rządu z deklaracji ogłoszonych w środę. Są też zdania, że takie rozmowy powinny odbyć się na Śląsku. Przyjęty w środę przez rząd plan naprawczy dla KW stwierdza m.in., że możliwości dofinansowania spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację 4 kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla 5,2 tys. zwalnianych – kosztem ok. 2,3 mld zł. Jak powiedział Wojciech Kowalczyk, przedstawiciele strony rządowej czekali w piątek na związkowców i choć ci nie pojawili się w Dialogu, to jednak - jak dodał Kowalczyk - "nie otrzymaliśmy formalnej negatywnej odpowiedzi".
Kowalczyk powiedział, że jest pewien, iż rząd ma "wspólny cel ze stroną społeczną, tj. uratowanie jak największej liczby miejsc pracy i zrestrukturyzowanie KW". Dodał, że alternatywą dla tej restrukturyzacji i niewdrożenia planu naprawczego dla KW jest jej upadłość. Pytany o kryteria, jakie były brane w przypadku kopalń, które miałyby być wygaszone powiedział, że zarząd KW przedstawił szczegółowe analizy, z których wynika, że przez ostatnie trzy lata w kopalniach tych zainwestowano 670 mln zł i poniesiono 1 mld 900 mln strat.
Jak najmniejszym kosztem
- Chcemy inwestować w kopalnie rentowne i optymalizować proces inwestycyjny. Jesteśmy gotowi do rozmów ze związkami - zapewnił Kowalczyk. Również prezes KW Krzysztof Sędzikowski ocenił, że program naprawczy dla KW nie ma pod względem biznesowym innej alternatywy. Chcemy, żeby to odbywało się jak najmniejszym kosztem społecznym - zaznaczył. - Jeśli chodzi o zamykanie, restrukturyzację kopalń, to niestety cała Kompania Węglowa - operacyjnie - ponosi stratę gotówkową 2,4 mld zł rocznie. (...) Można by rozważać zamknięcie większej liczby kopalń, ale tego nie robimy. (...) Dziewięć kopalń ma szansę funkcjonować w długim okresie w nowej spółce. I będziemy to konsekwentnie robić. Ostateczne wnioski na radę nadzorczą będą do końca stycznia - dodał prezes KW. Program zakłada m.in. sprzedaż przez KW nowej, zawiązanej przez Węglokoks spółce celowej 9 z 14 kopalń Kompanii. Spośród pozostałych jedną kupi Węglokoks, a pozostałe cztery zostaną zlikwidowane. Sędzikowski zwrócił uwagę, że wśród dziewięciu spółek KW dwie kopalnie - Halemba i Bielszowice mają trudności, ale w ostatnim czasie poprawiły swoje wyniki. - Są plany, które pozwalają sądzić, że będą rentowne - ocenił.
Presja na zmiany
Prezes KW zapewnił ponadto, że dla 6 tys. górników z czterech wygaszanych kopalń będzie oferowana praca w dziewięciu pozostałych. - Gwarantujemy miejsca pracy dla wszystkich górników dołowych. Ale musimy zrobić szósty dzień pracy, wtedy efektywność tych dziewięciu kopalń się podniesie i one będą rentowne - zaznaczył. Pytany, czy uda się tymi planami zainteresować sektor energetyczny, odparł: "Sądzę, że to się uda. Już przygotowujemy biznesplany". Zaznaczył jednak, że choć ta branża jest potencjalnym inwestorem dla górnictwa, to nie jest przesądzone, że tak się stanie. Zapowiedział, że zaprosi w najbliższych dniach związki zawodowe do konsultacji tego programu. Z kolei wicepremier Janusz Piechociński o planach konsolidacji z energetyką powiedział w piątek dziennikarzom, że strona społeczna mówiąc o tym procesie, myślała o włączeniu nieefektywnych kopalni do sektora energetycznego, który ma zyski, dzięki czemu miałaby spaść "presja na zmiany w sektorze górnictwa". Zaznaczył, że strona rządowa stoi na stanowisku, iż nie można połączyć tego, co efektywne z tym, co jest coraz bardziej nieefektywne, bez poprawy efektywności. - Problemu by nie było, gdyby KW była choćby o 5-10 proc. mniej rentowna niż Bogdanka - mówił, dodając, że poziom rentowności Bogdanki i KW dzieli "gigantyczna przepaść".
Sztuczna nadpodaż?
Piechociński odnosił się też do pomysłu ograniczenia importu węgla. - Administracyjnie nie jesteśmy w stanie zakazać kupowania obcego węgla, a nawet gdybyśmy złamali zasady WTO i jednostronnie zakazali importu np. ze wschodu, to ten węgiel może do nas trafić np. przez Niemcy - tłumaczył. Podkreślał też, że rynkowe ceny węgla nieznacznie tylko przekraczają 60 dol. za tonę, a koszty działalności KW wyglądają tak samo, jak wtedy, gdy węgiel kosztował 200 dol. A w drodze do Europy jest węgiel kolumbijski, który może być nawet tańszy niż 60 dol. - dodał. - Mamy analizy znakomitych ekspertów, również z biznesu, mamy do czynienia ze sztuczną nadpodażą surowców energetycznych, np. nasza pozaeuropejska konkurencja chce doprowadzić do ograniczenia wydobycia węgla i przyzwyczajenia Europy do kupowania dużo tańszego węgla z gospodarek, które przestawiły się na inne źródła energii, jak np. USA - powiedział też wicepremier.
Autor: pp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com