Ponad tysiąc podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele przyniosła wtorkowa zbiórka w centrach miast. Aby projektem zajął się Sejm do końca miesiąca trzeba zebrać ich 100 tys. - Nie mam wątpliwości, że to się uda - twierdzi Alfred Bujara z NSZZ Solidarność. Ale Polacy, choć inicjatywę rozumieją, to zakupy w niedziele chcą robić.
Wtorkowa skoordynowana uliczna zbiórka w wielu miastach Polski miała za zadanie dotrzeć do jak największej liczby osób. Związkowcy zbierali podpisy m.in. w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach, Olsztynie, Opolu, Bydgoszczy, Rzeszowie, Nowym Targu oraz Ełku. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, w Katowicach zebrano ponad 200 podpisów, w Trójmieście - 700, we Wrocławiu - 100.
W większości miast zbieranie podpisów rozpoczęło się przed południem. Akcje w poszczególnych regionach koordynowały struktury terenowe Solidarności. Zbiórkę prowadzono w ścisłych centrach oraz w miejscach najczęściej uczęszczanych przez mieszkańców.
Zachęty przez mikrofon
Zbiórka na rynku w Katowicach przyniosła co najmniej 200 kolejnych podpisów pod projektem ustawy. - Mieliśmy mikrofon, przechodnie słyszeli nas, podchodzili sami, podpisywali - powiedział Bujara.
Katowice i otaczająca to miasto konurbacja to jeden z największych, choć rozproszonych regionalnych rynków handlu w Polsce. Według danych międzynarodowej firmy doradczej Colliers International w ub. roku w całej konurbacji (2,2 mln mieszkańców) powierzchnia najmu w ponad 40 centrach handlowych wynosiła ok. 1,1 mln m kw., kolejne ponad 50 tys. m kw. znajdowało się w budowie.
Nasycenie powierzchnią handlową według raportu Colliers wynosiło w konurbacji katowickiej ponad 500 m kw. na tysiąc mieszkańców, a siła nabywcza mieszkańców Katowic wynosiła 33 649 zł per capita (131 proc. średniej krajowej).
Nie chcą pracować w niedziele
We Wrocławiu podpisy pod projektem złożyło ponad 100 osób. - Brałem udział w wielu akcjach związkowych i mogę ocenić, że w przypadku tej inicjatywy spotkałem się z dużym poparciem społecznym. Przeprowadziliśmy badania w sklepach wielkopowierzchniowych i tylko 5 proc. pracowników chce tam pracować w niedziele - powiedział Janusz Wolniak z dolnośląskiej Solidarności.
Mieszkańcy Wrocławia, z którymi rozmawiała PAP, w większości przypadków popierają inicjatywę ograniczenia handlu w niedzielę. Cześć z nich podkreśla jednak, że wprowadzanie nowych rozwiązań nie powinno wiązać się z bezwzględnym zakazem handlu. - Jeśli ktoś chce, to powinien mieć możliwość pracowania - powiedziała jedna z kobiet. We Wrocławiu jest ponad 20 dużych centrów handlowych i ponad 100 super i hipermarketów.
Przyjazna atmosfera akcji
W Trójmieście zebrano ponad 700 podpisów. W Regionie Gdańskim podpisy zbierano od godz. 11 do godz. 13 w Gdańsku na Długim Targu przy fontannie Neptuna oraz przy Galerii Bałtyckiej we Wrzeszczu, a w Gdyni na bulwarze nadmorskim. Zbierający podpisy przy Fontannie Neptuna na Długim Targu w Gdańsku Tadeusz Grubich z gdańskiej Solidarności wskazał, że inicjatywę popiera dużo ludzi. - Popierają werbalnie albo podpisują się pod projektem ustawy, biorą ulotki informacyjne - dodał. - Najbardziej chyba rozumieją i popierają inicjatywę rodziny, matki z małymi dziećmi, które wolą spędzać czas z najbliższymi, a nie siedzieć na kasie w hipermarkecie - tłumaczył. Zauważył, że przeciwko zakazowi opowiadają się głównie mężczyźni, zwłaszcza ci, którzy pracują w niedziele. Pani Dorota z Gdyni, która w centrum Gdańska złożyła swój podpis pod inicjatywą ograniczającą handel w niedziele, powiedziała, że kiedyś pracowała w hipermarkecie i bardzo jej brakowało wolnych niedziel. - Ciężko jest, jak się musi pracować w weekendy – tłumaczyła. Nie sądzi, aby ograniczenie handlu w niedziele spowodowało redukcję zatrudnienia. - Ludzie kiedyś te zakupy muszą zrobić, te pieniądze będą wydane i można np. zwiększyć liczbę osób pracujących w handlu w piątek czy w sobotę - dodała. Pani Agnieszka z Gołdapi, która także popiera inicjatywę związku, zauważyła, że ona osobiście ma dużo wolnego czasu i jest w stanie zrobić zakupy w tygodniu, ale większość ludzi pracujących niestety jest zmuszona robić zakupy w niedzielę. Z kolei pan Daniel z Białegostoku jest przeciwny ograniczaniu handlu w niedzielę. - Niektórzy w tygodniu nie są w stanie zrobić zakupów, a poza tym są ludzie, którzy lubią spędzać niedziele np. robiąc zakupy - argumentował. Uważa, że jeżeli zatrudnionym w handlu nie odpowiadają pracujące niedziele, to mogą przecież zmienić miejsce pracy. - Dla mnie niedziela jest często jedynym dniem, kiedy mogę zrobić większe zakupy - tłumaczyła pani Ania z Gdańska. Pan Marek z Gdańska mówił, że denerwuje go pomysł ograniczenia handlu w niedzielę. - Jeżeli ja cały tydzień, od poniedziałku do soboty pracuję, to kiedy mam pójść z rodziną na zakupy” – pytał. Uważa, że jak ktoś nie chce, to niech nie idzie w tym dniu do sklepu. - Nie zrozumie osób pracujących ktoś, kto nie pracuje – dodał. Ocenił, że "zwolennicy ograniczenia handlu w niedzielę często w ogóle nie pracują".
Według GUS, w 2014 r. w woj. Pomorskim było 20,5 tys. sklepów o łącznej powierzchni ponad 2 milionów m kw. W województwie było 38 hipermarketów, 402 supermarkety, dwa domy towarowe i 9 domów handlowych.
Wyjątki w ustawie
W projekcie ustawy ograniczającej handel w niedziele znalazły się liczne wyjątki. Czynne w tym dniu będą mogły być m.in. stacje benzynowe, piekarnie, sklepy usytuowane na dworcach kolejowych i lotniskach czy kioski z prasą. Handlować będą mogły również małe, osiedlowe sklepy pod warunkiem, że za ladą stanie ich właściciel. Autorzy projektu ustawy zakładają, że to właśnie drobni sklepikarze obok pracowników handlu najbardziej skorzystają na nowych przepisach. Projekt przewiduje też ustanowienie siedmiu tzw. niedziel handlowych w ciągu roku. Sklepy mają być czynne m.in. w niedziele poprzedzające Boże Narodzenie oraz Wielkanoc, a także w okresach, w których organizowane są wyprzedaże. Jak wynika z wyliczeń autorów projektu, ograniczenie handlu w niedziele nie spowoduje zmniejszenia obrotów i tym samym redukcji zatrudnienia; co więcej, w początkowym okresie zwiększy obroty sklepów – ludzie będą robili zakupy na zapas. Według Bujary wpływy budżetowe z tytułu opodatkowania sprzedaży produktów spożywczych i napojów bezalkoholowych miałyby dzięki zmianie prawa wzrosnąć o ponad 1,4 mld zł. Wpływy z podatków z gastronomii oraz usług rozrywkowych i rekreacyjnych, gdzie mieliby się przenieść obecnie robiący w niedzielę zakupy, związkowcy oszacowali na kolejne 400 mln zł.
Sklepy w niedzielę będą zamknięte? "To ekonomicznie absurdalne":
Autor: tol//ms / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock