Nieprawdziwa jest teza, że zrzuty wody do Odry z jednego z zakładów KGHM mogły przyczynić się do katastrofy ekologicznej w rzece - przekazał wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski. O zrzutach "ogromnej ilości słonej wody z flotacji rud i kopalni" napisał na portalu społecznościom poseł Platformy Obywatelskiej Piotr Borys. - Przestrzegamy wszystkich norm, a każdy zrzut codziennie jest badany - zapewniła Lidia Marcinkowska-Bartkowiak, dyrektor naczelna do spraw komunikacji KGHM.
Poseł PO Piotr Borys na swoim profilu w mediach społecznościowych napisał w środę, że "ogromne ilości słonej wody z flotacji rud i kopalni trafiły między 29 lipca a 10 sierpnia do Odry w Głogowie ze zbiornika Żelazny Most Zakładu Hydrotechnicznego KGHM SA".
"10 sierpnia Zakład Hydrotechniczny prewencyjnie wstrzymał zrzut słonej wody do Odry. KGHM miał decyzję wodnoprawną, ale nikt z Wody Polskie nie poprosił o czasowe wstrzymanie zrzutu! Nikt nie zadzwonił i nie zarządził kryzysem! Czy zrzut słonej wody mógł mieć dodatkowy wpływ na katastrofę w Odrze? Tego nie wiemy. Będziemy to dalej wyjaśniać" - napisał Borys.
"KGHM ma pozwolenie na pewne zrzuty o odpowiednich standardach"
Wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej, że KGHM ma pozwolenie wodnoprawne wydane przez Wody Polskie na zrzuty wody. - Badania tych zrzutów były prowadzone przez WIOŚ i nie potwierdzają one tego, co jest w doniesieniach medialnych - mówił wojewoda.
Dodał, że pozwolenie wodnoprawne dla KGHM ma dwa ograniczenia. - Po pierwsze ilościowe, po drugie proporcjonalne. KGHM ma pozwolenie na pewne zrzuty o odpowiednich standardach, ale ma też drugie ograniczenie, że zrzuty muszą być uzależnione od poziomu Odry w danym momencie, czyli im niższy pułap tym mniej może zrzucać - powiedział Obremski.
Wojewoda poinformował, że w lipcu KGHM dokonał "dużo niższego zrzutu", a w sierpniu – jak mówił wojewoda - zrzuty są "o 50 proc. mniejsze niż były rok temu". - Teza związana z KGHM jest nieprawdziwa z dwóch powodów, po pierwsze małe zrzuty, po drugie ta firma jest przez nas cały czas kontrolowana - mówił Obremski.
Rzeczniczka KGHM: przestrzegamy wszystkich norm, a każdy zrzut codziennie jest badany
Lidia Marcinkowska-Bartkowiak, dyrektor naczelna ds. komunikacji KGHM, powiedziała w czwartek, że kontrola poselska posła Borysa "była bardzo oględna i pobieżna".
- W tym roku w lipcu i w sierpniu, od 1 lipca do 10 sierpnia mieliśmy wyjątkowo mały zrzut wody. W lipcu to było około 12 proc. tego co w lipcu zeszłego roku, w sierpniu było to również znacznie mniej niż maksimum, które mamy w pozwoleniu wodnoprawnym. My przestrzegamy wszystkich norm, a każdy zrzut codziennie jest badany i w miejscu zrzutu i 500 metrów w dół rzeki – powiedziała Marcinkowska-Bartkowiak pytana o tę sprawę w Warszawie, podczas konferencji prezentującej wyniki produkcyjne i finansowe miedziowej spółki na pierwsze półrocze 2022 r.
- Zrzucamy wodę do Odry od wielu lat, bo taki mamy ciąg technologiczny. To nie jest bezpośredni zrzut wód kopalnianych, tylko mamy zbiorniki retencyjne. Zrzucamy je na wysokości Głogowa, to jest mniej więcej 100 kilometrów za Oławą, w której mieliśmy te pierwsze zanieczyszczenia, pierwsze śnięte ryby. Przyznam, że nawet przy naszej genialnej technologii nie jesteśmy w stanie w górę rzeki tak mocno przepchnąć ścieków, więc nasze zasolenie raczej nie przyczyniło się do tego, co się działo w Oławie - stwierdziła w rozmowie z TVN24 Marcinkowska-Bartkowiak.
Katastrofa ekologiczna w Odrze
Tony śniętych ryb znajdowane są w Odrze od wielu dni na odcinku kilkuset kilometrów. Umierają też inne zwierzęta. Pierwsze sygnały o katastrofie ekologicznej pojawiły się pod koniec lipca, jednak jej przyczyna nie jest potwierdzona.
Instytut Rybactwa Śródlądowego znalazł w próbkach wody z Odry rzadkie mikroorganizmy, tzw. złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn, zabójczych dla ryb i małży - poinformowała w czwartek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
- Prowadzimy teraz badania w kierunku toksyn wytwarzanych przez algi. Na pewno wiadomo, że te toksyny nie są groźne dla człowieka, ale zabijają ryby i małże. Będziemy potwierdzać ich obecność w rybach i małżach - dodała minister Moskwa. - Badamy też pierwotną przyczynę zakwitu, która może być różna i okoliczności pojawienia się zakwitu. Na pewno mogły się do niego przyczynić uwarunkowania meteorologiczne, czyli susza i niski poziom wody - dodała.
Źródło: PAP