Blok ponad 10 krajów widzi potężne zagrożenie w niemieckich regulacjach dot. płacy minimalnej, które uderzają w przewoźników - uważa wicepremier Janusz Piechociński, który w piątek rozmawiał o tym z premier Ewą Kopacz i komisarz ds. rynku wewnętrznego UE Elżbietę Bieńkowską. Dodał, że rozwiązania wprowadzone przez Niemcy są "boleśniejsze w swoim wymiarze niż nawet sankcje w wojnie handlowej Kreml-Bruksela".
W Niemczech od 1 stycznia obowiązuje ustawa o płacy minimalnej; stawka za godzinę, która dotyczy zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw pracujących w tym kraju, wynosi co najmniej 8,50 euro za godzinę. Według władz w Berlinie stawka minimalna obowiązuje też kierowców z firm transportowych spoza Niemiec. W praktyce każda firma transportowa, której samochód przejeżdżałby tranzytem przez terytorium Niemiec, musiałby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki. To może uderzyć w polskie firmy transportowe.
Jakie są motywacje Niemców?
Jak powiedział w piątek dziennikarzom Piechociński, strona niemiecka musi wyjaśnić i uzasadnić motywacje swoich działań. - Zmontowaliśmy - o czym poinformowaliśmy komisarz (ds. rynku wewnętrznego) Elżbietę Bieńkowską - wielki blok krajów i gospodarek, przewoźników i przedsiębiorców, którzy podobnie jak my widzą w tym rozwiązaniu potężne zagrożenie, ale też mechanizm przekreślający dotychczasowy dorobek wspólnotowego, jednolitego rynku europejskiego - podkreślił. Dodał, że w bloku jest wiele krajów, nie tylko naszego regionu. - Dołączyły także kraje z Półwyspu Iberyjskiego, są Brytyjczycy. To już jest ponad 10 krajów. Myślę, że ta dodatkowa siła nacisku spowoduje, że przynajmniej w zakresie kabotażu czy tranzytu - do czasu wyjaśnienia sprawy - Niemcy tę część swoich rozwiązań zawieszą - powiedział. Jego zdaniem działania Niemiec mają charakter protekcjonistyczny i mają "chronić miejsca pracy w niemieckim przemyśle". - Ta broń jest bardzo obosieczna. Wydaje mi się, że Niemcy nie do końca uwzględnili, że efektem podniesienia kosztów usług transportowych na rynku niemieckim będzie presja tych, którzy importują albo eksportują przez porty niemieckie do wyprowadzania eksportu i importu z tych portów - powiedział wicepremier. Dodał, że rozwiązania wprowadzone przez Niemcy są "boleśniejsze w swoim wymiarze niż nawet sankcje w wojnie handlowej Kreml-Bruksela".
- Od tak ważnego przyjaciela, jakim są Niemcy, oczekiwałabym europejskiej solidarności oraz respektowania zasad jednolitego rynku w Unii Europejskiej - mówiła premier Ewa Kopacz nt. sytuacji polskich przewoźników w związku z nowymi przepisami o płacy minimalnej w Niemczech.
Zastrzeżenia
Trzynaście państw UE, w tym Polska, ma zastrzeżenia do nowych niemieckich przepisów ws. płacy minimalnej, obejmującej także zagranicznych kierowców. Na piątkowym spotkaniu w Brukseli kraje te zaapelowały o zawieszenie stosowania tych przepisów. Państwa zaniepokojone nowymi niemieckimi przepisami, to oprócz Polski: Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja, Litwa, Estonia, Portugalia, Hiszpania i Irlandia. Ich przedstawiciele spotkali się w piątek w Brukseli z urzędnikami dyrekcji generalnych Komisji Europejskiej ds. transportu i ds. zdrowia. Niemieckie regulacje uderzają w polskie firmy transportowe, ale cieszą związkowców. W środę na ten temat premier Ewa Kopacz rozmawiała z kanclerz Angelą Merkel. Jak informowano, ze strony kanclerz Niemiec "padło zobowiązanie, deklaracja, że podejmie kroki niezbędne do tego, by jak najszybciej doszło do spotkania polskich i niemieckich ministrów pracy i transportu". Jak mówił wcześniej Piechociński, Polska rozpoczęła ofensywę dyplomatyczną w tej sprawie. - W najbliższych dniach do Berlina udaje się misja dwóch konstytucyjnych ministrów Polski na rozmowy z odpowiednikami niemieckimi - informował.
Apel Polski
Do przygotowania rekomendacji, jak należy postępować w związku z tymi przepisami, zobowiązał się polski resort infrastruktury po środowym spotkaniu z przedstawicielami przewoźników. Resort poinformował w czwartek, że Polska apeluje do strony niemieckiej o niestosowanie nowych przepisów o płacy minimalnej w stosunku do przewoźników wykonujących przewozy przez terytorium Niemiec. Niektóre organizacje zrzeszające przewoźników, nie czekając na rekomendacje resortu, podejmują własne działania. Władze Opolskiego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych zapowiedziały w czwartek, że będą zaopatrywać swoich kierowców w oświadczenia w języku niemieckim z informacją, że przepisy niemieckiej ustawy o płacy minimalnej ich nie dotyczą. Innego zdania o niemieckich przepisach są polskie organizacje związkowe. Szefowie struktur sektora transportu Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, NSSZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych przesłali list do niemieckiej minister pracy i spraw socjalnych Andrei Nahles, wyrażający poparcie dla działań rządu w Berlinie. - To bardzo dobra wiadomość nie tylko dla niemieckich pracowników, ale także dla Polaków pracujących w Niemczech. (...) Zwracamy się do pani o podtrzymanie niemieckiego stanowiska w sprawie interpretacji przepisów dotyczących płacy minimalnej w toku wyjaśnień, o które zwróciła się do Niemiec Komisja Europejska - napisali związkowcy w przesłanym w piątek PAP liście.
Autor: pp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | Mattox