Utrzymywane od ośmiu lat zamrożenie funduszu płac w budżetówce powoduje coraz mniejsze zainteresowanie pracą w administracji i obawy o jakość świadczonych przez nią usług - uważa członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność Henryk Nakonieczny.
Nakonieczny proszony był przez o ocenę projektu przyszłorocznego budżetu, którego pierwsze czytanie ma się odbyć w Sejmie w najbliższy wtorek.
- Ogólnie zauważamy pozytywne zmiany, przede wszystkim jeśli chodzi o sytuację gospodarczą Polski. Widać to również w ocenach agencji ratingowych potwierdzających, że osiągamy coraz lepsze wskaźniki gospodarcze. Dotyczy to także przewidywanych wskaźników makroekonomicznych, przede wszystkim wzrostu PKB, jak również przyrostu inwestycji - powiedział związkowiec.
Wzrost wynagrodzeń
Zastrzegł jednak, że w jego ocenie zakładany przez rząd przyrost inwestycji jest niewystarczający, bowiem możliwy do osiągnięcia jest wyższy poziom.
- Zgłaszamy również szereg uwag, które dotyczą naszej oceny, co do możliwości wzrostu wynagrodzeń, szczególnie jeśli chodzi o państwową sferę budżetową oraz oczekiwany i potrzebny wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę - powiedział Nakonieczny.
Wyjaśnił, że związek uważa - i z taką propozycją wystąpił - że minimalne wynagrodzenie w przyszłym roku powinno wzrosnąć o 8 pkt. proc., co dałoby kwotę 2160 zł.
- Ostatecznie rząd przyjął propozycję minimalnej płacy w wysokości 2100 zł. To jest pewna różnica. W naszej ocenie konieczne jest utrzymanie zaproponowanego przez nas tempa wzrostu minimalnego wynagrodzenia, aby ostatecznie osiągnęło ono 50 proc. wynagrodzenia w gospodarce narodowej - powiedział Nakonieczny.
Konsumpcja rośnie
Zwrócił uwagę, że w Polsce podstawą wzrostu gospodarczego jest konsumpcja wewnętrzna, w tym przede wszystkim konsumpcja prywatna.
- Przyjęty wzrost środków do dyspozycji gospodarstw domowych jest zbyt niski, aby utrzymywać zakładane tempo wzrostu konsumpcji. Stąd nasza ocena takiego, a nie innego koniecznego wzrostu płacy minimalnej oraz potrzeba wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej - wyjaśnił.
Nakonieczny przypomniał, że wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej pozostają zamrożone od ośmiu lat, poza nielicznymi wyjątkami kierowanymi na określone służby, czy grupy pracowników. - To powoduje ogromne dysproporcje i coraz mniejsze zainteresowanie pracą w administracji państwowej, czy też samorządowej. Mamy coraz większe obawy o jakość świadczonych usług, szczególnie jeśli chodzi o pomoc społeczną udzielaną przez ośrodki pomocy społecznej, czy wsparcie pracowników - zaznaczył.
Zdaniem Nakoniecznego, aby urealnić wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej za okres zamrożenia, płace powinny w przyszłym roku wzrosnąć o nie mniej niż 11,2 proc.
- Tymczasem rząd postanowił po raz kolejny je zamrozić. Powoduje to napięcia, coraz mniejsze zainteresowanie pracą w administracji. Obserwujemy, że są ogłaszane nabory, na które nikt się nie zgłasza - wskazał związkowiec.
Zaznaczył jednocześnie, że administracja ma coraz wyższe oczekiwania co do kwalifikacji kandydatów i poszerza zakres ich obowiązków.
- Tymczasem płace w administracji są coraz mniej atrakcyjne, w porównaniu z rynkiem pracy - ocenił. Nakonieczny zwrócił przy tym uwagę, że ma to miejsce w momencie, kiedy sytuacja na rynku pracy jest szczególnie dobra, cieszymy się nie notowanym od lat niskim poziomem bezrobocia i zwiększającym się zatrudnieniem.
Autor: MS / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock