Około milion dzieci nie otrzymuje alimentów - wynika ze słów wiceministra sprawiedliwości Michała Wójcika. - Jesienią przystąpimy do prac nad propozycjami rozwiązań, które poprawią ściągalność alimentów - zapowiedziała ministerstwa rodziny Elżbieta Rafalska.
W marcu Sejm przyjął nowelizacje Kodeksu karnego, która ma pomóc w efektywniejszym egzekwowaniu alimentów. Przepisy noweli weszły w życie w środę. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik na konferencji prasowej przywołał dane, z których wynika, że w Polsce około miliona dzieci nie otrzymuje alimentów. Jak mówił, skuteczność egzekucji komorniczych w Polsce wynosi niemal 20 proc., a tylko 29 proc. osób odbywa karę za uchylanie się od obowiązku płacenia tych zobowiązań. - Dzisiaj są to zaległości sięgające 11 mld złotych - powiedział Wójcik.
Poważny problem
Jak podkreślił, jest to bardzo poważny problem społeczny, a nowe regulacje wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym. - Państwo ma chronić dzieci i wspierać rodziny. Liczymy, że nowe przepisy pozwolą na skuteczniejsze egzekwowanie alimentów - powiedział Wójcik. Zgodnie z nowelizacją, osobom, których łączna wysokość zaległości alimentacyjnych wyniesie "równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych" - najczęściej miesięcznych, będzie grozić do roku więzienia. Jak wskazywał Wójcik, właśnie takie "obiektywne kryterium" określania zaległości alimentacyjnych - w odróżnieniu od obecnego zapisu o "uporczywym" uchylaniu się od płacenia alimentów - zwiększy skuteczność prawa. Bo - jak przekonywał - przepis mówiący o "uporczywym uchylaniu się" od alimentacyjnego obowiązku, stwarza znaczne trudności interpretacyjne i utrudnia karanie. Wyższa kara - do dwóch lat więzienia - będzie grozić osobie, która nie płacąc alimentów, naraża osobę najbliższą na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych.
Kara więzienia
Dotychczas Kodeks karny stanowił, że "kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Po zmianie dłużnicy alimentacyjni będą mieli możliwość uniknięcia kary, jeśli dobrowolnie wyrównają zaległości. Zapisano bowiem, że nie będzie podlegał karze sprawca uchylający się od wykonywania obowiązku alimentacyjnego, jeśli "nie później niż przed upływem 30 dni od daty pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego uiścił w całości zaległe alimenty". Ministerstwo Sprawiedliwości przekonuje, że norma karna nie będzie dotyczyła sytuacji, w których obiektywnie, ponad wszelką wątpliwość, rodzic nie jest w stanie spełnić obowiązku alimentacyjnego - od takich przypadków jest Fundusz Alimentacyjny. - Nie chodzi o to, że chcemy zaostrzać kary. Chcę zdementować te informacje, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, że chcemy karać i chcemy, żeby jak najwięcej osób trafiało do więzień. W żadnym wypadku, nie zaostrzamy kar - powiedział Wójcik.
To nie koniec
Z kolei szefowa ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zapowiedziała dziś, że to nie koniec prac nad rozwiązaniami, które poprawią ściągalność alimentów. - Alimenty to nie prezenty; alimenty to obowiązek rodziców - podkreśliła minister. Rafalska oceniła, że w Polsce jest duża akceptacja dla dłużników alimentacyjnych, dodała, że spotykała się nawet z uznaniem, jeśli komuś udaje się konsekwentnie unikać płacenia tych zobowiązań. - Musimy się w tej sprawie wszyscy, jeśli nie uderzyć w piersi, to poważnie zastanowić nad tym, na ile w tej sferze mentalnej próbujemy te sytuację zmienić - powiedziała Rafalska. Rafalska podkreśliła, nie może być tak, że któryś z rodziców czuje się zwolniony z obowiązku łożenia na utrzymanie własnych dzieci, bo gwarantuje to budżet państwa i wychodzi z założenia, że budżetowi nigdy tych pieniędzy nie zwróci. Chodzi o fundusz alimentacyjny - wypłacane są z niego świadczenia w sytuacji, gdy nie można wyegzekwować alimentów. Uzależnione są jednak od kryterium dochodowego (725 zł na osobę w rodzinie). Dłużnik zobowiązany jest zwrócić pieniądze, ale w praktyce ściągalność tych zobowiązań jest na niskim, kilkunastoprocentowym poziomie. Zdaniem Rafalskiej, jest to "błędne koło", bo dłużnicy alimentacyjni zasłaniają się brakiem środków, a często nie są zainteresowani legalnym zatrudnieniem czy poprawieniem swojej sytuacji materialnej. - Trzeba na pewno z tym skończyć - oceniła minister.
Ogromny dług
Obecnie około miliona dzieci nie otrzymuje alimentów, a skuteczność egzekucji komorniczych w takich sprawach należy do najniższych w Europie - w Polsce wynosi 19,5 proc., podczas gdy np. w Danii - 88 proc. Liczba dłużników alimentacyjnych - według rejestrów długów - przekracza 300 tys. osób, a łączny dług wynosi ponad 11 mld zł.
Autor: msz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock