114,5 tysiąca złotych - tyle wynosi suma nagród za pracę w 2016 i 2017 roku otrzymanych przez Łukasza Smółkę, szefa gabinetu politycznego ministra infrastruktury.
O nagrody dla Łukasza Smółki w poselskiej interpelacji zapytał Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej. Z odpowiedzi udzielonej przez Andrzeja Bittela, podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa wynika, że Smółka w 2016 i 2017 roku otrzymał łącznie 32 tysiące złotych nagród. W 2016 było to 14,5 tys. zł, a w 2017 - 17,5 tys. zł.
Do tej kwoty należy jednak doliczyć 40,5 tys. złotych w 2016 roku i 42 tys. zł w 2017 roku dodatkowego dochodu, które Smółka otrzymał ze względu na "powstałe oszczędności wynikające z nieobsadzonych etatów" w gabinecie politycznym ministra. Oznacza to, że łącznie Smółka otrzymał 59,5 tysiąca złotych w roku 2017, a rok wcześniej 55 tysięcy złotych premii. W efekcie na jego konto za pracę w dwóch minionych latach wpłynęło dodatkowe 114,5 tysiąca złotych. Ze względu na to, że Smółka jest również radnym sejmiku małopolskiego, obejmuje go obowiązek publikowania corocznego oświadczenia majątkowego. Z ostatniego dokumentu za 2016 rok wynika, że w resorcie Adamczyka zarobił w sumie (pensja podstawowa i premie) blisko 205 tysięcy złotych brutto, czyli średnio ok. 17 tysięcy złotych brutto miesięcznie.
O przyznaniu Smółce wysokich nagród pierwszy poinformował "Super Express". Z jego informacji wynika, że 36-letni Smółka przed pracą w resorcie był zatrudniony m.in. małopolskim oddziale Związku Ochotniczych Straży Pożarnych i od lat zna się ze swoim obecnym przełożonym - ministrem Andrzejem Adamczykiem.
Duże wydatki
Temat gabinetów politycznych co pewien czas wraca do publicznej dyskusji. Całkowitej ich likwidacji w ministerstwach i samorządach chcą posłowie Kukiz’15, którzy na początku marca złożyli w Sejmie stosowny projekt ustawy. Z przygotowanego przez nich dokumentu wynika, że w gabinetach politycznych pracuje obecnie ponad 10 tysięcy osób. To m.in. doradcy i asystenci polityków, posłów, samorządowców itd., którzy - zdaniem Kukiz’15 - "nie wytwarzają żadnej wartości dodanej dla obywateli i społeczeństwa". "Obecnie w gabinetach politycznych zatrudnia się wyłącznie według klucza partyjnego, bez względu na doświadczenie i posiadane kompetencje. Pracownicy gabinetów politycznych nie mają określonych obowiązków i często wykonują pracę czysto polityczną (partyjną), choć ich pensje wypłacane są z budżetu" - argumentuje Kukiz’15. Twórcy projektu ustawy twierdzą, że likwidacja gabinetów politycznych przyniosłaby oszczędność (na samych pensjach, bez nagród) na poziomie 519 milionów złotych w skali roku.
Wcześniej popierali
Posłowie Kukiz’15 przypominają też, że obecnie w kancelarii premiera i ministerstwach zarządzanych przez Prawo i Sprawiedliwość jest 90 członków gabinetów politycznych. A warto przypomnieć, że jeszcze przed objęciem władzy PiS dwukrotnie składał projekt ustawy zakładający likwidację gabinetów politycznych. Pomysł popierali czołowi politycy tej partii z Jarosławem Kaczyńskim na czele. - Nie ma w tej chwili żadnego powodu, by zatrudniać kilkanaście tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych - mówił Jarosław Kaczyński w 2009 roku. Jednak wtedy projekt PiS-u wcale nie został rozpatrzony przez Sejm. W 2012 roku klub PiS ponownie złożył projekt w Sejmie. Wówczas rzecznik PiS Adam Hofman argumentował, że przez 5 lat rządów PO gabinety polityczne kosztowały 3 mld zł. Gabinetów politycznych na początku marca tego roku bronił zaś wicepremier Jarosław Gowin. - Mam pięć osób w gabinecie politycznym i będę walczył o gabinet polityczny jak lew, dlatego że uważam, że likwidacja gabinetów politycznych to jest ograniczenie skuteczności działania państwa - mówił w radiowej Jedynce Gowin. Tłumaczył, że najważniejszym zadaniem członków gabinetów politycznych jest "pomoc ministrowi w przeforsowaniu w parlamencie rozwiązań, które dobrze służą ogółowi Polaków".
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis,pl, Super Express, Polskie Radio