Znam przykład mediacji, w których podczas rozmów bank zaproponował niższą marżę, a później nie wpisał jej do ugody - opowiada w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl Katarzyna Kujawa, prawniczka z kancelarii adwokackiej Rynkowski. Według niej błąd, który może popełnić kredytobiorca, to "nie przeczytać treści ugody, nie przeliczyć jej, nie zaproponować swojego rozwiązania". Małgorzata Kuczewska-Łaska, mediatorka z Sądu Polubownego przy Komisji Nadzoru Finansowego wskazuje inny. - Stawianie sprawy w ten sposób, że umowa jest nieważna i w związku z tym bank powinien bezwzględnie ustąpić w każdej kwestii, jest drogą donikąd - stwierdza.
Zakończono już ponad 50 tysięcy postępowań mediacyjnych dotyczących umów kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty innej niż polska - podała pod koniec roku 2023 Komisja Nadzoru Finansowego
Małgorzata Kuczewska-Łaska, mediatorka z Sądu Polubownego przy Komisji Nadzoru Finansowego mówi w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl, że z założenia procesy mediacji z bankiem przy kredytach walutowych, jak i finalna ugoda, są objęte zasadą poufności, co jest uregulowane w Kodeksie postepowania cywilnego.
- Banki mają bardzo różne podejście do mediacji. Niektóre z nich, jak na przykład PKO Bank Polski, BOŚ Bank, Bank BNP Paribas czy ING Bank Śląski, przystępują do mediacji prowadzonych w Sądzie Polubownym przy Komisji Nadzoru Finansowego. Inne natomiast realizują własne programy ugodowe – dodaje.
Kiedy podpisać ugodę? "Jak będzie okej"
Kontaktujemy się z jednym z kredytobiorców walutowych. Pan Marcin, który poprosił o zachowanie anonimowości, potwierdza, że zdecydował się na ugodę, którą podpisał w styczniu bieżącego roku.
- Piętnaście lat temu, jako młody chłopak, usłyszałem kultowe: w złotówkach zdolności kredytowej pan nie masz, ale za to we frankach... No to wziąłem - wspomina.
Wylicza, że wartość nieruchomości wynosiła sto osiemdziesiąt tysięcy złotych, do spłaty miało być dwieście trzydzieści pięć tysięcy złotych.
- W rzeczywistości przez piętnaście lat wpłaciłem dwieście czterdzieści tysięcy złotych, a do spłaty i tak jeszcze pozostało dwieście sześćdziesiąt tysięcy złotych. Poszedłem na bezpłatne mediacje, w których bank zaproponował, abym spłacił sześćdziesiąt siedem tysięcy złotych i bylibyśmy kwita – relacjonuje dla tvn24.pl
Odpowiedział bankowi: - Nic nie zapłacę i jesteśmy kwita.
Mediacje trwały cztery miesiące. W efekcie strony zdecydowały, że do spłaty pozostanie dwadzieścia tysięcy złotych.
- Zamknęliśmy temat. Gdybym założył sprawę sądową, którą najprawdopodobniej wygrałbym, ale potrwałoby to kilka lat. Polecam iść na mediacje, ale ugodę podpisać dopiero wtedy, jak będzie ona naprawdę okej – radzi.
Bank nie był skory do rozmów. "Miałem ochotę pozwać ich dodatkowo za zniesławienie"
Z kolei Miłosz, kredytobiorca z Poznania, nie poszedł na ugodę z bankiem. - Rozprawa sądowa trwała dwa lata. Prawnik przekonywał nas, że mamy szansę na tym zyskać, powołując się na wyniki swoich wygranych spraw, a ich było aż dziewięćdziesiąt pięć procent - argumentuje w naszej rozmowie.
- Przejrzał z analitykiem nasze dokumenty i stwierdził, że nie ma się czego bać. Kosztowało nas to około szesnaście tysięcy złotych, a zyskaliśmy piętnaście lat kredytu do przodu. Bank nam oddał jeszcze z pięć tysięcy z naszych nadpłat. Umowa została unieważniona – opisuje.
Podkreśla przy tym, że w 2020 roku bank wcale nie był skory do rozmów, których efektem miałaby być ugoda. - Psychicznie nas to zmęczyło. Dostawałem takie pisma od banku, że miałem ochotę pozwać ich dodatkowo za zniesławienie. Traktowali nas jakbyśmy byli jakimś złodziejami, bezprawnie próbującymi zerwać umowę kredytową. Źle się czułem psychicznie czytając to, jak mnie obrażają – wspomina.
- Powiem tak, jeżeli ktoś nie ma prawnika i próbuje walczyć sam, to raczej musi być bardzo twardy, żeby nie dać się złamać po drodze. Te pisma z banku oczywiście stawały się z czasem coraz łagodniejsze, ze względu na orzecznictwo TSUE, które stanęło za kredytobiorcami. Banki zaczęły dostrzegać, że są na przegranej pozycji, ale czy to ich czegoś nauczyło? Nawet po pozytywnym dla nas wyroku sądowym dostaliśmy pismo od banku, że żeby anulować umowę, musimy wpłacić od razu sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Oczywiście prawnik powiedział, że to bzdura – relacjonuje.
Czytaj też: Jest wyrok TSUE w sprawie frankowiczów
Nasz rozmówca podkreśla też, że chociaż cały proces trwał dwa lata, to on sam był jedynie, jak relacjonuje, "na dwóch króciutkich rozprawach online". - Prawnik przygotował nam listę dwudziestu możliwych pytań, który padną w sądzie. Rzeczywiście, sąd zadał mi z pięć pytań z listy, na które bez problemu odpowiedziałem. Los jest przewrotny, dlatego może to jest argument dla ludzi, aby negocjowali, zawalczyli o siebie i uwolnili się od kredytu – opowiada.
"Trzeba wziąć kalkulator, żeby przejrzeć na oczy"
Katarzyna Kujawa, prawniczka z kancelarii adwokackiej Rynkowski, w rozmowie z tvn24.pl potwierdza, że mediacje, negocjacje z bankiem i postepowanie sądowe są stresujące.
- Po pierwsze dlatego, że w grę wchodzą duże pieniądze, bo jednokrotnie to są majątki, które ludzie gromadzili przez całe życie, kupili mieszkanie czy dom. Rozmowa z bankiem to dla nich być albo nie być. Są przecież sytuacje, że raty kredytów walutowych tak bardzo wzrosły, że jedna cała pensja w rodzinie idzie tylko na obsługę kredytu. Nie dziwi mnie stres. Trzeba wziąć jednak pod uwagę orzeczenia sądów, orzecznictwo unijne, które jest bardzo korzystne dla kredytobiorców. Oni za sobą mają tak naprawdę całą linię orzeczniczą - przypomina.
Jak wynika z zestawienia przygotowanego przez kancelarię Bochenek, Ciesielski i Wspólnicy, w pierwszych 3 kwartałach 2023 roku zapadło 11 187 wyroków (z tego 97 proc. korzystnych dla kredytobiorców). W 2022 roku było 9596 wyroków (97 proc.). W 2021 roku 2780 wyroków (95 proc.). W 2020 roku zapadło 955 korzystnych wyroków (92,5 proc.), a w całym 2019 roku 332 wyroki (77 proc.).
- Te dane świadczą o tym, że kredytobiorcy, którzy podejmują się rozmów z bankiem, powinni być świadomi, że są "na prawie". Trzeba mieć pewność siebie, że to my mamy rację, bo w większości przypadków umów kredytów walutowych były klauzule abuzywne. Kredytobiorcy ponosili nieograniczone ryzyko finansowe, bo zawierając umowy kredytowe nie wiedzieli, ile będą spłacać pieniędzy na przestrzeni kolejnych lat. Przede wszystkim trzeba wyrobić w sobie postawę, że racja jest po mojej stronie i walczyć – radzi Katarzyna Kujawa.
Jak podejść do walki? – Rekomenduję poważną analizę ugody, o której rozmawiamy z bankiem - mówi.
- Warto poświęć na to czas, skonsultować się z prawnikiem, zwłaszcza, że funkcjonują punkty nieodpłatnej pomocy prawnej. Jeśli chcemy to zrobić samodzielnie, to radziłabym po prostu wziąć kalkulator. Przeliczyć wszystkie zapłacone raty, odsetki, zobaczyć jaki jest całkowity koszt kredytu. Przeliczyć, czy nawet w ramach ugody nie kupujemy mikrokawalerki za sześćset tysięcy złotych. Ważne jest, aby sprawdzić czy wszystkie ustalenia z procesu ugodowego są rzeczywiście wpisane do takiej ugody – przestrzega.
Według niej błąd, który może popełnić kredytobiorca, to "nie przeczytać treści ugody, nie przeliczyć jej, nie zaproponować swojego rozwiązania".
- Trzeba tego tematu przypilnować. Znam przykład mediacji, w których podczas rozmów bank zaproponował niższą marżę, a później nie wpisał jej do ugody. Ważne, aby nie zachłysnąć się tym, że bank początkowo umarza na przykład około czterdzieści tysięcy złotych kredytu, bo czym jest ta kwota w porównaniu z zapłaconymi już odsetkami? Stąd trzeba wziąć kalkulator, żeby przejrzeć na oczy – mówi.
Dodaje, że trzeba też zdawać sobie sprawę, że wiele zapisów w ugodach wyklucza możliwość dochodzenia kolejnych roszczeń w przyszłości. - A żyjemy w niestabilnych czasach, co pokazała wojna w Ukrainie, kryzysy finansowe i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co może się wydarzyć na przykład za dziesięć lat. Dlatego warto jednak rozważyć drogę sądową, biorąc pod uwagę orzecznictwo, Zwłaszcza, jeśli pozostało nam jeszcze na przykład z piętnaście lat spłaty kredytu – stwierdza Katarzyna Kujawa.
Mediacja nie jest unieważnieniem umowy kredytowej
Małgorzata Kuczewska-Łaska, mediatorka z Sądu Polubownego przy Komisji Nadzoru Finansowego, przypomina, że z perspektywy banków mediacja nie jest procesem unieważnienia umowy, o co kredytobiorcy występują w pozwach składanych w sądach.
- Tutaj obie strony poszukują możliwości zawarcia porozumienia. Jeśli zawarcie ugody, to oczywiście bez unieważnienia umowy. W całej procedurze chodzi o to, żeby umowę w pewnym sensie naprawić, czyli zawrzeć takie aneksy, które będą powodowały jej ważność. Stawianie sprawy w ten sposób, że umowa jest nieważna i w związku z tym bank powinien bezwzględnie ustąpić w każdej kwestii, jest drogą donikąd – zwraca uwagę.
Podkreśla jednak, że jest to proces, w którym kredytobiorca może podjąć negocjacje z bankiem, bo propozycja wyjściowa banku w mediacjach w programie Sądu Polubownego przy KNF jest przygotowana w oparciu o "Stanowisko Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego", czyli jest ustandaryzowana.
- W pierwszych dwóch latach programu, w 2021 i 2022 roku, ugodami kończyło się prawie osiemdziesiąt procent mediacji prowadzonych przeze mnie. W roku 2023 i na początku 2024 ugody zawarto w sześćdziesięciu procent spraw - podaje mediatorka.
Czytaj też: "Darmowe kredyty" i apel do rządu
Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: joanna.rubin@wbd.com
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock