W związku z nielegalnym ubojem krów prowadzony jest audyt w Głównym Inspektoracie Weterynarii - poinformował w poniedziałek Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk. Podczas konferencji prezes zarządu Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego Jerzy Wierzbicki podziękował dziennikarzom za znalezienie ubojni, w której odbywał się nielegalny proceder.
- Dziękujemy dziennikarzom, że na tak wczesnym etapie znaleźli tę ubojnię i mogliśmy ją zamknąć, żeby problem rozwiązać - podkreślił Wierzbicki.
Nielegalny ubój chorych krów został pokazany w reportażu "Superwizjera" TVN. Proceder odbywał się w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka. Patryk Szczepaniak, dziennikarz "Superwizjera", który zatrudnił się w rzeźni skupującej chore i padłe krowy, opowiada o tym, co widział i jak został zdekonspirowany. CZYTAJ W MAGAZYNIE TVN24
Jak powiedział Niemczuk, dziś o godzinie 9.00 ruszył audyt prowadzony przez inspektorów z Komisji Europejskiej. W kolejnych dniach mają oni ruszyć w teren. Kontrole będą odbywały się w wojewódzkich bądź powiatowych inspektoratach weterynarii i będą trwać do 8 lutego.
Zabezpieczone mięso
Główny Lekarz Weterynarii dodał, że ws. nielegalnego uboju "równolegle prowadzone jest spotkanie z policją". Wyjaśnił, że przekazane zostały służbom materiały zebrane przez wojewódzkich lekarzy weterynarii odnośnie skupu pourazowych zwierząt, które nie nadają się do uboju. Dodał, że przekonane zostały również adresy portali, na których zamieszczane były tego typu ogłoszenia.
We wtorek Główny Inspektorat Weterynarii poinformował o cofnięciu zgody na prowadzenie działalności rzeźni, w której - jak wynikało z reportażu "Superwizjera" - ubijano chore krowy i sprzedawano ich mięso.
Resort rolnictwa przekazał także, że zabezpieczone mięso zostało przebadane. - Nie stwierdzono zagrożeń biologicznych. Jednak na zasadzie ostrożności całe mięso z ubojni jest wycofywane, gdyż prowadzono tam działania niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa - podkreśliło MRiRW.
W związku z prowadzeniem nielegalnego uboju krów w ubojni w Ostrowi Mazowieckiej zwolniony został powiatowy lekarz weterynarii; rozwiązano umowy z lekarzami nadzorującymi zakład - poinformował Niemczuk.
Nie będzie pobłażania
W piątek rzeczniczka KE Anca Paduraru poinformowała, że mięso z nielegalnego uboju krów w rzeźni w Polsce trafiło do 14 krajów Unii Europejskiej. Oprócz Polski są to: Czechy, Estonia, Finlandia, Francja, Węgry, Litwa, Łotwa, Portugalia, Rumunia, Hiszpania, Szwecja, Niemcy i Słowacja.
Jak mówił w czwartek Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk, mięso z nielegalnego uboju trafiło do ponad 20 punktów w kraju. Niemczuk przekazał również, że łącznie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę. Rzeźnia z powiatu Ostrów Mazowiecka, w której dokonywano nielegalnego uboju, została zamknięta.
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski kilka dni temu oświadczył, że w tej sprawie nie może być pobłażania, bo chociaż był to przypadek incydentalny, psuje wizerunek polskiej żywności.
Raport w ciągu miesiąca
Raport Komisji Europejskiej w sprawie nielegalnego uboju krów powinien być gotowy w ciągu miesiąca.
- Grupa audytorów Komisji Europejskiej przybyła do Polski i rozpoczęła ocenę sytuacji. (...) Misja potrwa do piątku, 8 lutego. Raport będzie gotowy w ciągu około miesiąca, ponieważ musi zostać wysłany do Polski, a potem z powrotem do Komisji Europejskiej - powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka KE Anca Paduraru. Dodała, że eksperci Komisji będą na miejscu współpracować z przedstawicielami polskich władz. Rzeczniczka była też pytana o wypowiedź francuskiej minister do spraw europejskich Nathalie Loiseau, która zaapelowała w niedzielę na antenie stacji radiowej RTL o utworzenie ponadnarodowej, unijnej inspekcji sanitarnej, która kontrolowałaby jakość produktów żywnościowych będących w obrocie w Unii Europejskiej. - Nie sądzę, aby to było niezbędne - odpowiedziała Paduraru, podkreślając, że kontrole odbywają się w państwach członkowskich i te kwestie objęte są odpowiednimi regulacjami.
Autor: kris / Źródło: TVN24, PAP