Działania podejmowane na rzecz czystego powietrza nie przyniosą efektów od razu, należy oczekiwać ich w horyzoncie co najmniej dekady - oceniła w środę na COP24 szefowa Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz. Podejście rządu do tej kwestii nazwała: zielonym konserwatyzmem.
Minister przedsiębiorczości i technologii uczestniczyła w koordynowanym przez ten resort Dniu Innowacji - jednym z dni tematycznych pawilonu polskiego podczas szczytu klimatycznego w Katowicach.
Czyste powietrze
W wystąpieniu Emilewicz podkreśliła, że interwencje publiczne podejmowane w sprawie czystego powietrza to "trudna, żmudna i ciężka praca, której efekty nie będą widoczne ani odczuwalne bardzo szybko". Nawiązując do doświadczeń brytyjskich i działań podjętych tam jeszcze w latach 50. po "wielkim smogu londyńskim", minister wskazała, że procesy legislacyjne dały tam efekty w horyzoncie 5-10 lat. - Zdajemy sobie z tego sprawę i nie oszukujemy opinii publicznej mówiąc, że efekt przyjdzie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To jest praca i oczekiwanie efektów w horyzoncie co najmniej dekady - zastrzegła minister akcentując, że czyste powietrze powinno być jednym z ważniejszych obszarów działań nie tylko politycznych, ale i innowacyjnych, technologicznych.
- Podejście, które prezentuje nasz rząd, to jest podejście, które nazwalibyśmy zielonym konserwatyzmem. Jesteśmy głęboko przekonani, że to, co dostaliśmy od pokoleń przeszłych, musimy przekazać kolejnym co najmniej w takim samym stanie, a my chcemy przekazać w lepszym stanie. A zatem chcemy sprawić, żeby pokolenie naszych dzieci, wnuków i kolejne, mogło tutaj swobodnie żyć, oddychać, rozwijać się, kąpać się bezpiecznie w Bałtyku - zadeklarowała. Nawiązała przy tym do postaci pracującego przez wiele lat na Śląsku prof. Zbigniewa Religi, który nie tylko przyczynił się do rozwoju kardiologii, ale też był jednym z pierwszych w Polsce autorytetów nagłaśniających problem wpływu zanieczyszczeń powietrza na układ krążenia. - Siła rażenia fatalnej jakości powietrza jest znacznie większa, niż czasami myślimy - podkreśliła.
Węgiel w Polsce
Pytana w środę przez dziennikarzy o drogę odejścia Polski od węgla, minister przedsiębiorczości i technologii wskazała, że prezentowana ostatnio koncepcja Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku zakłada "bardzo radykalną redukcję produkcji energii w oparciu o węgiel w horyzoncie najbliższych trzech dekad". - A zatem mamy świadomość tego, że ta transformacja jest konieczna, ale ona musi być jednocześnie bezpieczna i społecznie osiągalna - zaznaczyła. Emilewicz zastrzegła, że nie było wyborem Polski wyznaczenie w poprzednich kilku dekadach miksu energetycznego opartego o węgiel, podczas gdy na przykład elektrownie jądrowe powstawały w sąsiednich krajach. Wskazała, że o ile w 1989 roku z węgla powstawało w Polsce praktycznie 100 procent energii, obecnie jest to około 80 procent. - Jesteśmy tego świadomi; przypomnę: projekty budowy farm wiatrowych na Bałtyku, rozwoju fotowoltaiki, korzystania ze źródeł geotermalnych oraz coś, nad czym będziemy bardzo intensywnie w ministerstwie pracować, czyli legislacja wspierająca prosumentów. Czyli tych, którzy budują własne źródła energii na własne potrzeby – właścicieli domów jednorodzinnych, spółdzielnie mieszkaniowe czy też władze samorządowe, które będą budowały klastry energetyczne - zasygnalizowała Emilewicz. - Mam nadzieję, że przygotujemy legislację, która będzie wspierała prosumentów – to, że inwestycyjnie, to już wiemy dlatego, że budowanie fotowoltaiki na budynkach publicznych, a także indywidualnych, jest już wspierane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mówimy o pewnych rozwiązaniach podatkowych, które mają wesprzeć tych, którzy produkują energię na własne potrzeby i w razie nadmiaru są gotowi oddać tę energię do sieci - uściśliła.
Autor: mb / Źródło: PAP