Nasz system elektroenergetyczny doszedł do granicy wydolności - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Piotr Woźniak, były minister gospodarki. Były prezes PGNiG w ten sposób odniósł się do sytuacji z 4 lipca tego roku, kiedy Polska znalazła się na krawędzi kryzysu. Musieliśmy się wówczas zgłosić po pomoc awaryjną z sąsiednich systemów.
Piotr Woźniak był pytany, czy grozi nam blackout. - Blackout to zjawisko ekstremalne, ale w planach antykryzysowych, które każdy rząd i każde państwo powinno mieć - my też takie mamy - taki scenariusz się przewiduje i przewiduje się środki zaradcze. Czy one zadziałają w sytuacji, kiedy nośniki energii sięgnęły nieprawdopodobnych szczytów cenowych, to jest osobna rzecz, natomiast druga rzecz, to jest czy nasz system w blackoucie, czyli przy braku energii elektrycznej, to wytrzyma i jak to zniesie - powiedział były prezes PGNiG.
Jak wyjaśniał, w ramach środków zaradczych "w pierwszej kolejności zamykane są zakłady przemysłowe, w ostatniej kolejności ogłaszane są stopnie zasilania dla gospodarstw domowych, tak że w domach możemy się mniej więcej czuć bezpiecznie". Woźniak przyznał, że takie widmo, jeżeli chodzi o przemysł, jest "jak najbardziej realne".
Piotr Woźniak: system doszedł do granicy wydolności
Były minister gospodarki zwracał uwagę, że 4 lipca br. zabrakło mocy w krajowym systemie. - Dokupiliśmy mocy od sąsiadów, zabrakło chyba około 700 megawatów mocy, to był brak chwilowy, z tym że ta chwilowość w Krajowym Systemie Energetycznym jest bardzo istotna, dlatego że rozchwianie systemu nawet na krótki czas oznacza, że system się rozkłada na wyspowe, rozłączone między sobą rejony, w niektórych wtedy sobie dajemy radę, inne wyspy nie dają rady, ale generalnie jest zapaść, dlatego że przepływ między wyspami, czyli rejonami zaopatrywanymi i niezaopatrywanymi, jest przerwany - wyjaśnił gość TVN24.
Przed blackoutem - jak mówił Woźniak - można się bronić. - Systemowa obrona polega na tym, że w KSE powinna być zachowana rezerwa mocy, ona wynosi około 9 procent popytu i właśnie tej mocy zapasowej 4 lipca zabrakło - wskazał były prezes PGNiG. Jednocześnie zapewnił, że cały czas spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne "dba to, żeby ta moc była i w razie potrzeby przywołuje jednostki, które są w rezerwach do produkcji". - To nie zawsze w krótkim czasie się daje zrobić - dodał.
Jak przyznał, 4 lipca pokazał jednak, że może być problem, "zwłaszcza że nie było wtedy żadnej awarii". - To znaczy, że nie było zdarzenia nadzwyczajnego, coś tutaj nie zagrało - powiedział były minister gospodarki.
- Deklarowana rezerwa była zachowana, natomiast okazało się, że jej brakuje. Coś tutaj nie wyszło w planistycznych rachunkach albo była jakaś nieujawniona awaria, o której nie wiadomo, (...). To wszystko było w sposób planowy policzony, tymczasem okazało się, że zabrakło, bez żadnego nadzywczajnego zdarzenia, to jest bardzo niepokojące, bo to znaczy, że nasz system doszedł do granicy wydolności. Popyt na energię nie spadnie (...) - stwierdził Piotr Woźniak.
Spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne w wyjaśnieniach przesłanych "Rzeczpospolitej" wskazała, że 4 lipca w ciągu dnia dwie duże jednostki wytwórcze zgłosiły awarie. "W efekcie dostępna dla operatora rezerwa w godz. 19 w poniedziałek nie była wystarczająca" - przyznała spółka. W tej sytuacji operator – jak wskazano w odpowiedzi przesłanej "Rz" - wykorzystał narzędzia niezbędne dla przywrócenia wymaganego poziomu rezerwy, w tym pomoc awaryjną z sąsiednich systemów.
Węgiel w Polsce
Zdaniem Piotra Woźniaka zima "będzie z całą pewności trudna". - Ale nie za sprawą braku energii elektrycznej, bezpośrednio, tylko przede wszystkim ze względu na problemy z ogrzewaniem - powiedział były prezes PGNiG.
"Dziennik Gazeta Prawna" pisał w czwartek, że w rządzie trwa spór o to, kto doprowadził do podbramkowej sytuacji z dostępnością węgla i co zrobić, by temu zaradzić. Zdaniem rozmówcy gazety z kancelarii premiera spółki energetyczne są "kompletnie nieprzygotowane" i w tym roku może zabraknąć 3-4 milionów ton surowca.
Gość programu "Jeden na jeden" w TVN24 odnosząc się do tych informacji, podkreślił, że "węgla na świecie nie brakuje". - Węgla jest na świecie mnóstwo, jest go mnóstwo w złożach, na składach, w handlu. Trzeba umieć go kupić za taką cenę, żeby potem sprzedawać to indywidualnym albo zbiorowym odbiorcom po cenie, która jest akceptowalna. To jest sztuka (...) - zauważył Woźniak.
Zgodnie z dokumentem, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa, premier Mateusz Morawiecki zobowiązał PGE Paliwa oraz Węglokoks do kupna do 31 sierpnia br. łącznie 4,5 mln ton węgla energetycznego o parametrach zbliżonych do parametrów jakościowych węgla wykorzystywanego przez gospodarstwa domowe. Obie spółki w odpowiedzi na pytania TVN24 Biznes poinformowały, że rozpoczęły już działania związane z importem surowca.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24