Niższe ceny ropy są idealne dla konsumentów, ale katastrofalne dla pracowników przemysłu naftowego. Największe przedsiębiorstwa planują redukcję zatrudnienia. Teraz masowe zwolnienia ogłosił amerykański Halliburton.
Halliburton to drugie na świecie pod względem wielkości przedsiębiorstwo zajmujące się usługami związanymi z obsługą pól naftowych. Koncern zapowiedział, że musi w tym roku zwolnić 9 tys. osób ze względu na niskie ceny wydobywanego surowca.
Kryzys branży
Przedsiębiorstwo z siedzibą w Houston poinformowało, że redukcje dotkną ponad 10 proc. załogi. Wpłynie to też na skalę wykonywanych operacji wiertniczych. Jednak to konieczne, bo firma w pierwszym kwartale odnotowała stratę w wysokości 643 mln dolarów. - Musimy realnie spojrzeć na naszą działalność - mówi Christian Garcia, prezes Halliburton. - Dodatkowe działania będą prawdopodobnie konieczne także w drugim kwartale tego roku - dodaje. Na podobny krok zdecydowała się w zeszłym tygodniu firma Schlumberger, czyli jeden z największych konkurentów koncernu Halliburton. Spółka, której historia sięga 1926 roku ogłosiła, że zwolni 11 tys. pracowników. Plany redukcji zatrudnienia mają też m.in. Chevron, Royal Dutch Shell, BHP Billiton (największy na świecie koncern wydobywczy), czy BP.
Niskie ceny
Od czerwca ubiegłego roku ceny ropy naftowej spadły blisko o połowę. Jeszcze 16 czerwca 2014 roku baryłka ropy Brent kosztowała 116 dolarów. Dziś inwestorzy taką ilość surowca wyceniają na 67 dolarów. W efekcie branża jest zmuszona ograniczyć aktywność wiertniczą i liczbę nowych inwestycji, aby ograniczyć straty.
Autor: msz//km / Źródło: CNN Money,
Źródło zdjęcia głównego: shell.com/(CC BY-NC-ND 2.0)