Dopóki KNF nie przedstawi wiarygodnych wyliczeń o skutkach tzw. ustawy frankowej, bałbym się uchwalić "globalną" ustawę, bo nie możemy brać odpowiedzialności za sektor bankowy. Bez obliczeń można przyjąć ustawę bardzo okrojoną - mówi minister Henryk Kowalczyk.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów uznał za "szalone" i bezwartościowe obliczenia Komisji Nadzoru Finansowego, dotyczące przedstawionej w styczniu przez Kancelarię Prezydenta propozycji. Zaapelował do KNF, by "rzetelnie policzyła skutki" ustawy frankowej, którą Kancelaria Prezydenta przygotowuje teraz.
Ustawa frankowa
- Wszystko da się wyliczyć - tym bardziej koszty wdrożenia takiej ustawy. To wszystko jest policzalne, jeśli dysponuje się danymi. Niestety tego nie zrobiono. KNF poszła po linii najmniejszego oporu - zapytała banki, jak one to szacują, a wiadomo, że one oszacują bardzo dużo. Banki podały w ankietach swoje oceny skutków. Na tej podstawie KNF przedstawiła szalone wyliczenia o koszcie prezydenckiej ustawy frankowej rzędu 70 mld zł - powiedział.
Dodał, że te wyliczenia nie mają dla niego żadnej wartości. - Jeżeli ja nie znam metodologii tych wyliczeń, to nie ma powodu w takie wyliczenia wierzyć - wyjaśnia. Jego zdaniem, dopóki nie zmieni się podejście KNF i nie przedstawi ona wiarygodnych wyliczeń, to nie powinno być ustawy frankowej.
- Nie możemy brać odpowiedzialności za sektor bankowy. Nie może być tak, że uchwalimy coś, czego skutków nie znamy. Apelujemy więc do KNF, by jednak rzetelnie policzyła skutki tych rozwiązań. Bez obliczeń można przyjąć tzw. ustawę frankową w bardzo okrojonej formie - dla najmniej zarabiających - uważa Kowalczyk. Jednocześnie zaznaczył, że "globalną ustawę" - bez policzenia skutków - bałby się uchwalić. Jego zdaniem, jeśli koszty okażą się bardzo wysokie, to można je rozłożyć w czasie i zrobić uzgodnienia z sektorem bankowym. - Ale jeśli nie ma wiedzy, to nie ma o czym mówić - podsumowuje.
Mija rok, a frankowicze nadal bez pomocy. Zobacz, co z obietnicą prezydenta:
Autor: tol//ms / Źródło: PAP